Quantcast
Channel: astrahistoria.pl
Viewing all 796 articles
Browse latest View live

Jan bez Ziemi. Najgorszy monarcha w dziejach Anglii?

$
0
0
Marc Morris, King John. Treachery and Tyranny in Medieval England: The Road to Magna Carta, Hutchinson, London 2015.

Marc Morris, King John. Treachery and Tyranny in Medieval England: The Road to Magna Carta, Hutchinson, London 2015.

Króla Jana bez Ziemi kojarzy każdy miłośnik opowieści o przygodach Robina Hooda i jego gromadki z lasu Sherwood. Pamiętamy przecież, jak nieudolny książę spiskuje przeciwko szlachetnemu królowi Ryszardowi Lwie Serce z równie odrażającym szeryfem z Nottingham, gnębiąc przy okazji podatkami miejscową ludność.

Legenda ta ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, gdyż król Jan nie miał żadnych związków z banitami Robina, a owo mylne wyobrażenie zawdzięczamy romantycznemu autorowi Ivanhoe’a, Walterowi Scottowi (1819) czy starym filmom z Errolem Flynnem (1938) lub animacjom Walta Disneya.

Opinie historyków

Niemniej, król Jan (panował w latach 1199–1216) wśród historyków ma ugruntowaną opinię najgorszego monarchy w dziejach Anglii i wydaje się, że jego niedawno wydana biografia autorstwa Marca Morrisa (King John. Treachery and Tyranny in Medieval England: The Road to Magna Carta, Hutchinson, London 2015) nie zmieni tego stanowiska. Należy jednak wspomnieć, że nieliczni historycy dostrzegali pozytywne strony panowania króla – w XIX wieku William Stubbs podkreślał pewne zdolności administracyjne Jana, a jego klęski przypisywał pechowi, podczas gdy w XX wieku W. L. Warren uważał, że Jan padł ofiarą niesprzyjających okoliczności historycznych – choć mógł zostać wielkim królem, miał jednak skłonności typowe dla tyrana.

W cieniu starszych braci

Najmłodszy syn Eleonory Akwitańskiej i Henryka II zyskał przydomek “bez Ziemi” początkowo jako wyraz współczucia poddanych, gdyż potężny ojciec pominął go w traktacie o sukcesji, rozdzielając ziemie swego imperium między pozostałych synów. Później jednak ów przydomek zyskał ironiczną wymowę, gdyż faktycznie Jan utracił „ziemie” we Francji – Normandię, Gaskonię, zachowując jedynie ukochane księstwo swej matki, Akwitanię, i część Poitou. Co gorsza, doprowadził do wojny domowej z angielskimi baronami, którzy pod koniec panowania w 1215 roku zmusili go do przyjęcia Wielkiej Karty Swobód (Magna Carta Libertatum). W zamierzeniu miała ona ukrócić samowolę króla i obdarzyć baronów znacznymi przywilejami, a w rezultacie stała się jednym z najważniejszych dokumentów wskazujących kierunek rozwoju ustroju królestwa. Jednak odrzucenie Karty… w 1216 roku przez króla Jana doprowadziło do wybuchu buntu i zbrojnej obcej interwencji. Konflikt zakończyła śmierć króla, która nastąpiła podobno w wyniku dyzenterii lub nadmiaru brzoskwiniowego wina, choć podejrzewano nawet otrucie.

Wielka Karta Swobód – skan jednego z certyfikowanych egzemplarzy z roku 1215. © Wikimedia Commons.

Wielka Karta Swobód – skan jednego z certyfikowanych egzemplarzy z roku 1215. © Wikimedia Commons.

Skąd wziął się tyran?

W swej brawurowo napisanej książce Marc Morris stara się odszukać w dokumentach z epoki i listach samego władcy przyczyn niepowodzeń króla Jana. Czy powodów słabości charakteru należy upatrywać w jego trudnym dzieciństwie, kiedy to pozbawiony matki, uwięzionej przez męża w areszcie domowym, został oddany na wychowanie do klasztoru? A może rozpieszczany później przez ojca, niewidzącego jego wad, nauczył się manipulować innymi, grając rolę pokrzywdzonego lub niesłusznie oskarżonego? W powszechnej opinii uchodził za „miękkiego” i tchórzliwego. Nawet Eleonora stwierdzała z przykrością, że „ma niedojrzały i płytki umysł wiecznego nastolatka”, zaś jej ulubieniec – Ryszard Lwie Serce – mniemał, że Janowi „brakuje odwagi, by postawić się przeciwnikowi”. Podobno w bitwie szybko „przenosił się w bezpieczne miejsce” albo wykradał się (nawet w przebraniu kobiecym).

Złożona osobowość monarchy

Morris przedstawia owe skomplikowane relacje między synami Henryka II, walczącymi na różnych frontach przeciwko sobie, a także przeciwko ojcu. Analizuje dostępne źródła i pozwala, by czytelnik sam wyrobił sobie opinię na temat opisywanych zdarzeń i postaci.

Z jego opowieści wyłania się portret Jana jako dwulicowego niegodziwca, kłamcy, furiata i okrutnika (podobno zabił w pijackim szale swego bratanka, Artura, księcia Bretanii, i wrzucił jego ciało do Sekwany), który choć rozpaczliwie pragnął władzy, nie potrafił rządzić i roztrwonił swe dziedzictwo. Marc Morris twierdzi, że jego panowanie było niewątpliwie katastrofą, to na kartach jego książki Jan czasem jawi się niespodziewanie jako postać dynamiczna, kreatywna, o niespożytej energii. Jednak nieliczne przebłyski zdolności dowódcy armii (na przykład podczas akcji, dzięki której w 1202 roku uratował z opresji swoją matkę, Eleonorę Akwitańską z obleganego przez księcia Artura zamku Mirebeau) okazują się wątłe w obliczu stwarzanych przezeń problemów, co wiązano z jego oportunizmem i krótkowzrocznością polityczną. Powiadano, że równie szybko zyskiwał przyjaciół, jak ich do siebie zrażał, co widać w jego relacjach choćby z królem Francji, Filipem.

Kolejny konflikt króla, tym razem z papieżem Innocentym III o nominację arcybiskupią w Canterbury doprowadził do tego, że Ojciec Święty unieważnił kandydatury króla i kapituły z Canterbury, zaś król nie przyjął kandydata papieskiego, Stephena Langdona, a następnie wygnał mnichów z Canterbury. W rezultacie papież obłożył interdyktem całe królestwo, co oznaczało, że nie wolno było bić w dzwony kościołów, a zmarłych chowano w niepoświęconej ziemi. W 1209 roku papież ekskomunikował Jana, lecz ten ostatecznie ukorzył się w 1213 roku i oddał swe królestwo w opiekę Boga.

Król Jan podpisuje Wielką Kartę Swobód. © Wikimedia Commons, PD-ART.

Król Jan podpisuje Wielką Kartę Swobód.
© Wikimedia Commons, PD-ART.

Struktura i styl dzieła Morrisa

Obszerna praca Marca Morrisa została w oryginalny sposób podzielona na dwie części. W pierwszej, znacznie dłuższej, rozdziały nie następują w porządku chronologicznym, co może nieco utrudniać lekturę komuś, kto nie zna zawiłości historii tamtego okresu, lecz w ten sposób – niczym w narracji filmowej poszatkowanej retrospektywami – dostrzegamy przyczyny i tło późniejszych wydarzeń. Część druga – chronologiczna (obejmująca okres od 1210 do 1216 roku) prowadzi czytelników przez ostatnie lata prób odzyskania wielkości imperium niegdyś rozciągającego się od granicy ze Szkocją na północy po Pireneje na południu aż do chwili ostatecznego konfliktu z baronami i kompromisu w postaci Wielkiej Karty Swobód (1215). Jej tekst czytelnik znajdzie na końcu, a jest to niezwykle cenny dodatek, gdyż jej lektura uzmysławia, jak bardzo była nowatorskim rozwiązaniem – dzięki niej bowiem wasale zyskali prawo do buntu w przypadku, gdy ich pan lenny nie dotrzymał obowiązującej obie strony umowy. Warto zapoznać się z tym dokumentem, zwłaszcza że w roku 2015 obchodzimy osiemsetną rocznicę jej powstania.

Styl Marca Morrisa – podobnie jak w jego wcześniejszych książkach, między innymi o Edwardzie I i podboju normańskim – pozostaje jasny i żywy. Dzięki nowatorskiemu podejściu do chronologii zdarzeń (które drażni niektórych czytelników) autor dawkuje napięcie, sprawiając tym samym, że tę popularno-naukową książkę historyczną czyta się niczym doskonały thriller polityczny, a czytelnikowi trudno się od niej oderwać.

Marc Morris, King John. Treachery and Tyranny in Medieval England: The Road to Magna Carta, Hutchinson, London 2015.

Artykuł Jan bez Ziemi.
Najgorszy monarcha
w dziejach Anglii?
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.


Gorący romans czy zimna kalkulacja? Historia związku Marii Tudor i księcia Suffolk

$
0
0

Gdy zaledwie osiemnastoletnia Maria Tudor poślubiła niemal trzykrotnie starszego od siebie króla Francji, nie była zachwycona. Dowodzi tego obietnica, jaką wymogła na bracie, Henryku VIII. Jeśli przeżyłaby obecnego męża, kolejnego mogła już wybrać sama. I choć angielski król raczej nie zamierzał dotrzymać obietnicy, to nie spodziewał się, że siostra wkrótce mu o niej przypomni. Maria owdowiała zaledwie trzy miesiące po ślubie, 1 stycznia 1515 roku, a jej decyzja miała wstrząsnąć Henrykiem – i całym angielskim dworem. Czy stało za nią gorące uczucie, czy może jednak zimna kalkulacja?

Portret Marii Tudor i jej drugiego męża, Karola Brandona. © Wikimedia Commons.

Portret Marii Tudor i jej drugiego męża, Karola Brandona. © Wikimedia Commons.

Młodziutka wdowa spiskuje

Maria w wieku zaledwie 18 lat została królową wdową, ale myli się ten, kto sądzi, że odzyskała niezależność i mogła odtąd decydować o sobie. Po śmierci Ludwika XII nie mogła nawet wrócić do domu – odizolowano ją w pałacu w Cluny do czasu stwierdzenia, czy przypadkiem nie oczekuje następcy tronu. Jedynymi mężczyznami, którzy mieli do niej wówczas dostęp, byli nowy król Francji, Franciszek, oraz jej spowiednik. W samotności Maria miała dużo czasu na rozmyślania. Wiedziała, że wkrótce do Francji przybędą posłowie jej brata, aby zabrać ją do Anglii. Słyszała również plotki o planach wydania jej za hiszpańskiego księcia. Musiała działać, jeśli nie chciała ponownie stać się pionkiem w politycznej grze Henryka.

Maria Tudor była żoną Ludwika XII zaledwie kilka miesięcy. © Wikimedia Commons.

Maria Tudor była żoną Ludwika XII zaledwie kilka miesięcy. © Wikimedia Commons.

Nieoczekiwanie Maria znalazła sprzymierzeńca we Franciszku I. Kiedy tylko posłowie przybyli do Francji, francuski król wprost zapytał Karola Brandona, księcia Suffolk, o jego plany, a ten zadeklarował chęć ożenku. Następnie sam spotkał się z królową wdową, która powiedziała mu o swoim planie. Jeśli nie zgodziłby się na ślub, chciała wstąpić do klasztoru, a wszelkie dynastyczne plany Henryka VIII raz na zawsze spaliłyby na panewce. Wobec takiego zwrotu wydarzeń Suffolk wyraził zgodę. Wiedział, że Henryk będzie wściekły – przecież wymusił na nim jeszcze w Anglii obietnicę: żadnych małżeńskich zapędów wobec Marii do czasu powrotu do domu. W końcu nie po to zasiadał na tronie, aby decydowano za jego plecami. Tymczasem Suffolk i Maria postąpili wbrew woli władcy i 3 marca 1515 roku pobrali się w Hôtel de Cluny – w skromnej ceremonii brało udział zaledwie kilka osób, w tym król Franciszek. Świeżo upieczony szwagier w liście do Henryka kilka dni później próbował tłumaczyć, że Maria „nie chciała nikogo poza nim” i była w pełni gotowa wziąć odpowiedzialność za swoją decyzję. W kwietniu pisał zaś do kardynała Thomasa Wolseya, wówczas Lorda Kanclerza, że królowa nie dałaby mu spokoju, gdyby do ślubu nie doszło, że „poślubił ją z radością”, a obowiązek małżeński spełniał na tyle ochoczo, że obawia się, czy aby żona nie jest już przy nadziei… Błagał także Wolseya, aby możliwie najdelikatniej powiadomił o tym króla. Nie wiemy niestety, kiedy Henryk dowiedział się, że jego królewska osoba została pominięta, ale reakcji porywczego monarchy można się jedynie domyślać. Suffolk złamał słowo, a tym samym nie tylko zawiódł zaufanie swojego władcy, ale dopuścił się zdrady stanu.

Maria Brandon, córka Karola Brandona i jego żony, Anny Browne.

Maria Brandon, córka Karola Brandona i jego żony, Anny Browne. © Wikimedia Commons.

Tymczasem Maria pisała do brata, dając w liście wyraz „największej rozpaczy”, gdy tylko doszły ją wieści o „ogromnym niezadowoleniu ze mnie i mojego Pana Suffolka z powodu naszego małżeństwa” i tłumaczyła, że jedynie owa „wielka rozpacz” skłoniła ją do tego desperackiego kroku. Była to oczywiście przesada i gra na emocjach, bo wszystko zostało perfekcyjnie skalkulowane, włącznie z ryzykiem gniewu króla. W międzyczasie przeszmuglowała w prezencie dla Henryka bezcenny klejnot zwany Mirror of Naples, który stał się kością niezgody między nim a francuskim królem, a także pokornie zgadzała się na wszelkie kary finansowe, jakie brat chciałby na nią nałożyć. Ostatecznie głowa Suffolka nie spadła – Henryk cenił go zbyt wysoko. Na siostrę również nie potrafił się długo złościć. Wybaczył im bardzo szybko i zezwolił na legalny ślub 13 maja 1515 roku w Greenwich. Marii i Karolowi opłaciło się zaryzykować i przeczekać gniew króla, aby osiągnąć wspólny cel.

Idealny pan młody?

Stając na ślubnym kobiercu, Maria była wymarzoną partią: młoda, piękna, zamożna, z królewskiego rodu. Tymczasem Suffolk, nie dość że pochodzenie miał wątpliwe, ponieważ jego pradziadek był jedynie kupcem, to na dodatek jego sytuacja matrymonialna nie była do końca jasna. W wieku 19 lat wyznał miłość Annie Browne, która ledwie po zaręczynach zaszła w ciążę. Do ślubu nie doszło, bo narzeczoną porzucił, aby poślubić Małgorzatę Mortimer – damę o dwie dekady starszą i znacznie zamożniejszą od siebie. Szybko zaczął sprzedawać jej dobra, a gdy już wyczerpał możliwości finansowe tego małżeństwa – anulował je na podstawie pokrewieństwa, po czym wrócił do Anny, która w międzyczasie urodziła mu córkę. Ostatecznie poślubił ją, a gdy zmarła w połogu latem 1510 roku – nie czekał zbyt długo i zawarł kontrakt przedmałżeński per verba de futuro z ośmioletnią wówczas, znajdującą się pod jego opieką lady Elżbietą Lisle, który nie został zrealizowany. Latem 1513 roku wdał się w tak namiętny romans z Małgorzatą Austriaczką, że rozwścieczył jej ojca, cesarza Maksymiliana. Na dworach Europy aż huczało od plotek, a Henryk VIII został zmuszony do zagrożenia śmiercią każdemu, kto rozsiewał je w Anglii.

Wizerunek Marii Tudor powstały najprawdopodobniej w latach 1514–1515, w okresie, gdy była królową Francji jako małżonka Ludwika XII. © Wikimedia Commons.

Wizerunek Marii Tudor powstały prawdopodobnie
w latach 1514–1515, w okresie, gdy była królową Francji jako małżonka Ludwika XII. © Wikimedia Commons.

Zanim Suffolk poślubił Marię w 1515 roku, zdobył znaczne wpływy i władzę, ale opierały się one na chwiejnych podstawach. Nie miał ziemi, nie cieszył się autorytetem ani wpływami, a wszystko zawdzięczał właściwie przyjaźni z królem. Jego sukces był powodem do zazdrości, dlatego odpowiednie małżeństwo mogło pomóc mu umocnić pozycję. Królewska siostra spadła mu z nieba i nawet jeśli ryzykował gniew Henryka, to gra była warta świeczki. Z kolei dla Marii małżeństwo z Suffolkiem było szansą na wyzwolenie się spod wpływu brata. W dniu ślubu oboje byli młodzi (z różnicą niewiele ponad dekady), atrakcyjni i na pewno nie pozostawali obojętni na swoje względy, ale ich decyzja z pewnością nie była ani pochopna, ani też nie można złożyć jej na karb porywów serca.

Teść z synową do ołtarza

Gniew Henryka bywał niewyobrażalny, ale król nie chował długo urazy do bliskich mu osób. Łatwo wybuchał i łatwo wybaczał – i tak też było w przypadku niepokornego przyjaciela i siostry, którzy postanowili pobrać się bez jego zgody. Zaledwie w ciągu roku od powrotu do Anglii w niesławie, Maria i Karol znów mogli wznowić dworskie życie. Głośno powtarzano, że Henryk pałał miłością do przyjaciela, a nikt nie odzwierciedlał chwały króla tak efektywnie, jak robił to Suffolk. 9 września 1516 roku Maria w liście nie posiadała się ze szczęścia z powodu królewskich planów wizyty w należącym do Suffolków dworze Donnington. Mały Henryk, pierworodny Marii i Karola, miał już wówczas pół roku, a króla ogromnie ucieszyło, że chłopiec otrzymał imię na jego cześć. Król i Wolsey byli jego ojcami chrzestnymi, a chrztu udzielał biskup Rochester, John Fisher. Wśród prezentów od wuja znalazły się solniczka i puchar z litego złota. Henryk już dawno zapomniał o gniewie, jaki jeszcze niedawno żywił do siostry i szwagra.

Franciszka Brandon, starsza córka Marii i Karola, matka lady Jane Grey.

Franciszka Brandon, starsza córka Marii i Karola, matka lady Jane Grey. © Wikimedia Commons.

Maria dała mężowi jeszcze trójkę dzieci: Franciszkę urodzoną w 1517 roku, Eleonorę, która przyszła na świat w 1519 roku i drugiego syna, również o imieniu Henryk, urodzonego w 1522 (pierworodny Henryk zmarł). Nie zachowały się informacje na temat okoliczności narodzin ani chrzcin dzieci. Córki nazwano prawdopodobnie na cześć przychylnego parze francuskiego króla oraz siostry cesarza. Najpewniej wszystkie dzieci Marii dorastały razem z dwiema najstarszymi córkami Karola ze związku z Anną Browne – Anną i Marią. Z czasem Suffolk znalazł dla córek odpowiednich mężów. Drugiego syna nie zdążył jednak bogato ożenić, ponieważ niestety i on zmarł młodo. Swoją niedoszłą synową, czternastoletnią Katarzynę Willoughby, poślubił sam… 47-letni naówczas Karol, przejmując rozległe włości w hrabstwach Lincolnshire i Suffolk. Ślub odbył się ledwie siedem miesięcy po tym, jak pochował Marię, co wywołało niezadowolenie i plotki.

Do dziś nie są do końca jasne okoliczności śmierci Marii, zwanej „Różą Tudorów”. Długo chorowała, a ostatni rok życia spędziła właściwie przykuta do łóżka. W maju 1533 roku było już wiadomo, że leczenie nie przynosi skutku. Na początku miesiąca Suffolk pośpieszył do niej z wizytą i miały to być jego ostatnie odwiedziny u żony. W tym czasie był zajęty przygotowaniami do koronacji Anny Boleyn, więc nie pojawił się u chorej żony już do jej śmierci, która nastąpiła 25 czerwca. Jedynie Henryk i Eleonora byli wtedy przy matce. Gdy wieści dotarły na dwór, król wydawał się być szczerze przejęty, choć stan ten nie trwał długo. W ostatniej drodze towarzyszyła matce jej 16-letnia córka Franciszka z mężem, markizem Dorset. Maria spoczęła w kościele św. Marii w Bury St Edmunds. Niestety, nie doczekała narodzin swojej pierwszej wnuczki – lady Jane Grey, zwaną „dziewięciodniową królową”.

Bibliografia:

Gunn, S. J., Charles Brandon, Duke of Suffolk, 1484–1545, Basil Blackwell, Oxford 1988.
Loades, D., Mary Rose. Tudor Princess, Queen of France. The extraordinary life of Henry VIII’s sister, Amberley, Gloucestershire 2012.
Richardson, W. C., Mary Tudor: The White Queen, Owen, London 1970.

Więcej:

Tudorowie

G.J. Meyer

Katarzyna Aragońska

Giles Tremlett

Artykuł Gorący romans
czy zimna kalkulacja?
Historia związku
Marii Tudor i księcia Suffolk
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.

W obronie honoru i czci Ryszarda III

$
0
0
Jeden z portretów Ryszarda III. © Wikimedia Commons.

Jeden z portretów Ryszarda III. © Wikimedia Commons.

Po bitwie pod Bosworth odarte ze zbroi i czci ciało Ryszarda III, z powrozem u szyi, zostało przerzucone przez konia. Następnie zwycięzcy pochowali je bez ceremonii w pobliskim klasztorze Franciszkanów, który po latach, w 1538 r., został zrównany z ziemią. Nikt w czasie panowania Tudorów nawet nie zamierzał dbać o miejsce pochówku króla. W 2012 r. pod miejskim parkingiem, na niezabudowanej przestrzeni w centrum miasta, odkryli je archeolodzy.

Tragiczna opinia króla i… jeszcze gorsza prasa

Według Great Chronicle ciało króla zostało „z obojętnością pochowane” w nieoznakowanym grobie na chórze kolegiaty pw. Najświętszej Marii Panny, na koszt braci zakonnych i bez „pompy czy uroczystych egzekwii”. Podobno po kasacie klasztoru trumnę Ryszarda używano jako poidła dla koni w Leicester, a gdy w końcu rozpadła się na kawałki, wykorzystano je do budowy stopni wiodących do piwnicy w White Horse Inn[1]. Cofnijmy się jednak nieco w czasie.

Od 1461 do 1483 r. (z krótką przerwą w latach 1470–1471 w czasie konfliktu z hrabią Warwick) król Edward IV rządził Anglią pewnie i kompetentnie, a jego panowanie nie było prze nikogo kwestionowane. Kiedy jednak zmarł nagle, a jego 12-letni syn Edward V zastąpił go na tronie, rozpętała się walka o władzę między księciem Gloucester, którego król mianował protektorem Anglii, a frakcją Woodville’ów. Protektor wyszedł z tej walki zwycięsko, jak powiadali niektórzy – uwięził młodego monarchę, strącił z tronu i koronował się jako Ryszard III. Wszystko to rozegrało się w ciągu trzech miesięcy. W królestwie mawiano, że to on zaaranżował morderstwo młodego Edwarda i jego brata w twierdzy Tower. Podejrzenia te uczyniły go to tak niepopularnym, że w ciągu dwóch lat zarówno on, jak i cała dynastia Yorków zostali obaleni przez Henryka Tudora, który po bitwie pod Bosworth w 1485 r. zasiadł na tronie jako Henryk VII[2]. Przed upadkiem, w 1484 r., Ryszard III, najwyraźniej z zamiarem zadośćuczynienia za morderstwo króla Henryka VI, nakazał jego ponowny pochówek na południe od głównego ołtarza w kaplicy św. Jerzego w Windsorze. Faktem jest, że już wtedy krążyły opowieści o jego świętości[3]. W tej dość zawiłej i napiętej sytuacji – a na pewno w niesławie – odchodził Ryszard III. Wszem i wobec wiadomo, że historię piszą zwycięzcy. A zwycięska dynastia Tudorów nie zamierzała odpuścić Ryszardowi nawet po śmierci.

Sarkofag Ryszarda III. © Wikimedia Commons, Kris1973.

Sarkofag Ryszarda III. © Wikimedia Commons, Kris1973.

Przez całe wieki Ryszard III cieszył się złą opinią, a Tudorom zależało na pognębieniu zwyciężonej dynastii – także w pamięci potomnych. Historiograf nowego rodu panującego, John Morton, oskarżał pokonanego króle o następujące zbrodnie: królobójstwo (Henryk VI), zamordowanie księcia Clarence, zamordowanie Edwarda Westminstera, zmuszenie Anny Neville, by go poślubiła, a następnie zamordowanie jej, aby mógł pojąć za żonę swoją bratanicę, Elżbietę. Poza tym oskarżał go o zamordowanie króla Edwarda V i jego brata w Tower. Do tych zarzutów dołączył się Tomasz Morus w swojej Historii Ryszarda III, który dopisał takie „ciekawostki” jak to, że przyszły monarcha urodził się większy niż przeciętne dziecko, a co więcej, w łonie matki przebywał dwa lata. Największym jednak sojusznikiem tej swoistej polityki historycznej był sam William Szekspir, którego Ryszard III przedstawia władcę w złym świetle, jako zdeformowanego, o czarnej duszy, zdeterminowanego, „aby uchodzić za świętego, kiedy w rzeczywistości był diabłem”. O królu, który panował zaledwie dwa lata, krążyło tak wiele niepochlebnych opinii, że nie sposób ich wszystkich wymienić. Wystarczy spojrzeć na portrety z epoki, aby się przekonać, jak bardzo starano się Ryszarda III zohydzić możnym i poddanym.

Pozostałości zamku Fotheringhay, w którym przyszedł na świat Ryszard III. © Wikimedia Commons, Kokai.

Pozostałości zamku Fotheringhay, w którym przyszedł na świat Ryszard III. © Wikimedia Commons, Kokai.

Powstanie i działalność Towarzystwa Ryszarda III

W 1924 r. powstała Drużyna Białego Dzika, która w 1959 r. zmieniła nazwę na Towarzystwo Ryszarda III (nazywane również Rikardianami). Zadaniem tej organizacji jest przywrócenie dobrego imienia, a na pewno odmitologizowanie postaci ostatniego Plantageneta, jak mówił w wywiadzie dla „The Daily Beast” jej przewodniczący, dr Phil Stone[4]. Jej członkowie nie chcą, jak akcentuje Wendy Moorhen, zastępczyni przewodniczącego Towarzystwa, zrobić z Ryszard III świętego ani całkowicie odwrócić narracji. Chcą tylko – lub aż – zrehabilitować monarchę i wprowadzić do historiografii oraz powszechnej wiedzy prawdziwy obraz władcy. Dzięki ich poczynaniom można się m.in. dowiedzieć, że Ryszard III zreformował angielski system prawny, wprowadzając do niego istotną zasadę, mówiącą, że człowiek jest niewinny, póki winy mu się nie udowodni. Nie są jednak pierwsi. Tym, który jako pierwszy próbował choć trochę – przez przypadek – zmienić obraz Ryszarda, był sir George Buck (1560–1622), który na początku XVII w. odkrył jedyną kopię Act of Parliament (ustawa parlamentarna). Było to nie lada znalezisko, ponieważ wszystkie, jak przypuszczano, miały zostać zniszczone na wyraźny rozkaz Henryka VII.

Jedną z ważniejszych postaci Towarzystwa Ryszarda III był Peter Davis, inspektor Scotland Yardu, wydawca powieści The Daughter of Time (1951), której założeniem było udowodnienie, że Ryszard nie był winny zarzuconych mu przestępstw.

Towarzystwo działa nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale także w Australii i w Stanach Zjednoczonych. Swoich sympatyków ma także w Polsce. Sandra Wadley z Yorku, sekretarz i jedna z założycielek Towarzystwa Przyjaciół Ryszarda III, wspomina, że „zawsze była zainteresowana historią”[5]. Honorowym członkiem i sympatykiem sprawy jest m.in. brytyjski aktor Robert Hardy (znany z filmów z serii o Harrym Potterze czy serialu kryminalnego Foyle’s War). Odnośnie postaci króla, Wadley twierdzi, że „nie wierzy, by ktokolwiek był tak czarną postacią, jaką ukazał Szekspir”. Historyczka, prof. Anne Curry, podziela zdanie Wadleya, mówiąc: „Jestem Rikardianką, a to znaczy, że całkowicie odrzucam tudorowską propagandę skierowaną przeciwko Ryszardowi III. […] Jego śmierć była tragedią, poświęceniem siebie dla zakończenia wojny domowej”[6].

Towarzystwo Rikardian liczy 4000 osób, z czego w Stanach Zjednoczonych jest ich ok. 400[7]. Poza pracą badawczą i naukową prowadzą oni działalność edukacyjną i naukową, m.in. poprzez organizację stypendiów dla badaczy zajmujących się historią i kulturą średniowiecznej Anglii. Trudni się tym specjalnie powołana organizacja, The Richard III Foundation Scholarship for Medieval Studies (Fundacja Stypendialna Ryszarda III Studiów Średniowiecznych). Stosunkowo niedawno Rikardianie odnieśli dość znaczący i spektakularny, choć lokalny (angielski) sukces.

Trumna ze szczątkami Ryszarda III podczas uroczystości ponownego pochówku monarchy. © Wikimedia Commons, Kris1973.

Trumna ze szczątkami Ryszarda III podczas uroczystości ponownego pochówku monarchy.
© Wikimedia Commons, Kris1973.

Zwycięstwo zwolenników Ryszarda III

W 2002 r. Ryszard III, również dzięki wytężonym staraniom Towarzystwa, znalazł się na liście magazynu BBC wśród 100 najwybitniejszych postaci w historii Wielkiej Brytanii. Lata starań i poszukiwań brytyjskich naukowców i archeologów zostały uwieńczone w 2012 r. Odnaleziono wówczas szkielet, który w toku badań coraz bardziej pasował do postaci króla Ryszarda III. Po rekonstrukcji naukowcom ukazała się twarz dość młodego mężczyzny o wyrazistych rysach. Wiek zmarłego oszacowano na 32 lata – tyle samo miał Ryszard III w chwili śmierci. Philippa Langley z Towarzystwa Ryszarda III stwierdziła: „To nie jest twarz tyrana. A król jest bardzo przystojny”. Tożsamość monarchy potwierdzono również na podstawie badań DNA. Materiał genetyczny pobrano od żyjących potomków Ryszarda III, Kanadyjki Joy Ibsen, która w linii żeńskiej jest bezpośrednią potomkinią siostry króla. Badania nad szkieletem wykazały, że Ryszard cierpiał na skoliozę (skrzywienie boczne kręgosłupa), a nie – jak opisał to Szekspir w swej sztuce – na kifozę (łukowate wygięcie kręgosłupa w stronę grzbietową, czyli tzw. garb).

Współcześni historycy oceniają panowanie Ryszarda III już nie tak surowo, jak jego średniowieczni przeciwnicy. Uniwersytet w Leicester, który odegrał największą rolę w pracach archeologicznych i zidentyfikowaniu szczątków, uzyskał zgodę na złożenie szczątków w katedrze w Leicester niedaleko miejsca, w którym poległ monarcha. Nadal jednak toczą się spory z częścią potomków samego monarchy, którzy zrzeszeni są pod szyldem Aliansu Plantagenetów (Plantagenet Alliance). Stoją na stanowisku, że bardziej odpowiednim miejscem na pochówek przodka byłby York – miasto z którym władca był osobiście związany. Sprawa trafiła do sądu i Ministerstwa Sprawiedliwości, które w końcu orzekło, że uniwersytet ma wolną rękę w kwestii podjęcia decyzji o miejscu pochowania szczątków monarchy. Spór ten trwa do dziś, mimo że pochówku dawno dokonano, i jest nazywany kolejną „Wojną Róż”.

Trasa konduktu pogrzebowego wiodła od miejsca śmierci – pola bitwy pod Bosworth – do miejsca spoczynku – katedry w Leicester. Trumnę oraz kondukt żałobny „eskortowało” 14 rycerzy, którzy mieli na sobie symboliczne czarne płaszcze z kapturami. Cała trasa była oblegana przez tysiące mieszkańców hrabstwa. Rzucano białe róże. Królowi Ryszardowi III w ostatniej drodze towarzyszyły salwy honorowe z 21 armat. Na pogrzeb przybyli jego potomkowie rozsiani po całym świecie, m.in. kanadyjski stolarz, Michael Ibsen, ze swoim bratem. Było to także święto dla wszystkich członków obu stowarzyszeń. Królowa Elżbieta II nie pojawiła się na pogrzebie. W liście napisała jednak, że pochówek jest godnym hołdem dla Ryszarda III, który odegrał znaczącą rolę w brytyjskiej historii.

[1] A. Weir, Ryszard III i książęta z Tower, Kraków 2015, s. 258–259.
[2] A. Weir, Lancasterowie i Yorkowie. Wojna Dwóch Róż, Kraków 2013, s. 481.
[3] Ibidem, s. 479.
[4] Dan Jones, We Told Sou So: Richard III society Celebrates Their Hero’s Rediscovery, http://www.thedailybeast.com/articles/2013/02/05/we-told-you-so-richard-iii-society-celebrates-their-hero-s-rediscovery.html (dostęp z 17.08.2015).
[5] S. Papuas, Why Richard III Still Ignites Passion, [online] http://www.livescience.com/28053-richard-iii-fascination-reburial.html [dostęp: 17.08.2015].
[6] [online] http://www.richard111.com/ [dostęp: 17.08.2015].
[7] Na temat działalności, historii i struktury zobacz szerzej: [online] http://www.richardiii.net/index.php [dostęp: 17.08.2015].

Artykuł W obronie honoru
i czci Ryszarda III
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.

Tomasz Becket a „sprawa polska”. Narodziny legendy św. Stanisława

$
0
0

Oto dwie sceny niczym z kroniki kryminalnej.

Podobieństwa: władcy wydający rozkazy, okoliczności, motywy, ofiary – w obu przypadkach duchowni wyniesieni na ołtarze.

Różnice: czas, miejsce, konsekwencje.

Mowa o dwóch tragicznych w skutkach wydarzeniach: zabójstwach na miejscowych biskupach mających miejsce odpowiednio w Krakowie 11 kwietnia 1079 roku oraz w katedrze w Canterbury 29 grudnia 1170 roku. Ofiarami byli: w pierwszym przypadku Stanisław ze Szczepanowa, w drugim – Tomasz Becket.

Czy wspomniane wydarzenia może coś łączyć? Jak to się stało, że w dwóch tak różnych pod wieloma względami krajach, jak Polska i Anglia, w przeciągu 91 lat dochodzi do tak podobnych zbrodni? A może jednak nie całkiem podobnych?

Przypadek, spisek czy mistyfikacja?

Król Anglii Henryk II i Tomasz Becket, arcybiskup Canterbury. © Wikimedia Commons.

Król Anglii Henryk II i Tomasz Becket, arcybiskup Canterbury. © Wikimedia Commons.

Kraków, 11 kwietnia 1079 roku

Wersja A – utajniona (świadek koronny: Anonim zwany Gallem).

Dziedziniec zamkowy na Wawelu. Pośrodku stoi związany Stanisław, wokół siepacze. Przed chwilą król Bolesław ogłosił wyrok: biskup krakowski za zdradę skazany zostaje na śmierć przez ćwiartowanie. Na dany znak kaci przystępują do dzieła. Rozciągają skazańca na ziemi i zaczynają egzekucję.

Wersja B – oficjalna (świadek koronny: mistrz Wincenty, zwany Kadłubkiem).

Kościół na Skałce. Trwa nabożeństwo celebrowane przez biskupa Stanisława. Nagle do świątyni wpada grupa zbrojnych, wśród których obecni rozpoznają króla Bolesława i jego drużynników. Na rozkaz władcy zbrojni podbiegają do biskupa, lecz zmieszani powagą dostojnika, cofają się bezładnie. Król w szale wściekłości dobywa miecza i po chwili pada pierwszy cios. Biskup martwy osuwa się na posadzkę, a rycerze króla przystępują do ćwiartowania jego zwłok.

Z tych dwóch wersji pierwsza na osiemset lat poszła w niepamięć. Odkryta na nowo w XIX wieku wraz z Kroniką Galla, zapoczątkowała ogólnonarodowy spór o tzw. sprawę Świętego Stanisława, będącą jednak w rzeczywistości sporem dotyczącym stosunków między państwem a Kościołem, gdzie konflikt króla z biskupem był tylko jednym z epizodów.

Lecz oto 91 lat później w dalekiej Anglii następuje swoiste „déjà vu”.

Canterbury, 29 grudnia 1170 r.

Wersja oficjalna (świadkowie koronni: Jan z Salisbury, Wilhelm z Canterbury, Edward Grim i inni)

Wieczorową porą czterech rycerzy zbliża się do wrót katedry w Canterbury. Są to: Reginald FitzUrse, Hugo de Morville, Wilhelm de Tracy oraz Ryszard Bretończyk. Chwilę wcześniej w pałacu arcybiskupim miała miejsce gwałtowna wymiana zdań między rycerzami a arcybiskupem. Teraz postanowiono przejść do działania. Nie tak dawno przecież król Henryk II Plantagenet w gniewie wypowiedział w obecności swych dworzan pamiętne słowa: „Czyż nie znajdzie się nikt, kto by mnie uwolnił od tego wichrzycielskiego klechy?”. Po wtargnięciu do środka rycerze zbliżają się do odprawiającego nieszpory arcybiskupa Tomasza Becketa, by po krótkiej, lecz gwałtownej szarpaninie, będącej nieudolną próbą aresztowania, wręcz zarąbać Tomasza, pastwiąc się następnie nad jego martwym ciałem.

Rycerze działający najprawdopodobniej z własnej inicjatywy byli przekonani o wypełnieniu królewskiej woli. Jednak w rzeczywistości oddali swemu monarsze zaiste niedźwiedzią przysługę, przyczyniając się do jego niemałych trudności oraz zapoczątkowania kultu niesfornego prałata – szybko, bo już dwa lata później, wyniesionego na ołtarze. Co ciekawe, całym swoim życiem Tomasz zdecydowanie odbiegał od dosłownie rozumianego ideału świętości. Raz po raz popadał w konflikt z królem w kwestii bronionych przezeń przywilejów Kościoła angielskiego oraz swych własnych prerogatyw, dwukrotnie doświadczając też z tego powodu wygnania z rodzimej wyspy, do czego zresztą w niemałym stopniu przyczynił się jego porywczy charakter.

Zabójstwo św. Stanisława ukazane na obrazie pędzla Jana Matejki. © Wikimedia Commons.

Zabójstwo św. Stanisława ukazane na obrazie pędzla Jana Matejki. © Wikimedia Commons.

Jan z Salisbury i Wincenty Kadłubek

Sceny opisane przez Kadłubka w wielu momentach przypominają opisy męczeństwa Tomasza Becketa znane zarówno z dzieł kronikarskich, jak i żywotów hagiograficznych, licznie spisywanych niedługo po śmierci arcybiskupa Canterbury. Są tu zaskakująco zbieżne motywy gniewu monarchy, sług królewskich (w których można się dopatrywać rycerzy), początkowej próby uprowadzenia, zabójstwa w kościele przy ołtarzu oraz profanacji zwłok, choć ten ostatni element powstał już na podstawie przekazu Galla. Warto zatem dociec, komu należałoby przypisać zasługę przeszczepienia na grunt polski pierwszych i brzemiennych w skutki anglonormańskich motywów legendy.

Najważniejszy trop prowadzi do dwóch przyszłych biskupów pochodzących z różnych krajów, lecz podzielających wspólne zainteresowania literackie i intelektualne. Pierwszym z nich był Jan z Salisbury (ok. 1120–1180), sekretarz arcybiskupa Canterbury i świadek jego mordu, literat i historyk, autor jednego z pierwszych jego żywotów, później – od roku 1176 – biskup Chartres. Drugim był wspomniany wyżej Wincenty, nazwany Kadłubkiem, późniejszy biskup krakowski, a w ostatnich latach życia mnich w klasztorze cysterskim w Jędrzejowie, a swego czasu student na uniwersytecie w Sorbonie. Tam też mógł zetknąć się osobiście z Janem, przebywającym po śmieci Tomasza na wygnaniu we Francji, a niemal na pewno czytał jego dzieła: SaturnaliaPolicraticus, których dalekie echa pobrzmiewają w jego Kronice polskiej. Wtedy też mógł zapoznać się również z żywotem Tomasza Becketa, czy to autorstwa samego Jana, czy też innych, licznie spisywanych w tych latach, zawierających relacje z ostatnich chwil życia duchownego. Jego odpis Wincenty najprawdopodobniej zabrał później po Polski. W rzeczy samej, wiadomość o męczeństwie Tomasza pojawia się w zapiskach większości najstarszych polskich roczników, co świadczy o bardzo wczesnym zaszczepieniu w Polsce kultu arcybiskupa Canterbury.

Święty Stanisław ze Szczepanowa jako patron Królestwa Polskiego. © Wikimedia Commons.

Święty Stanisław ze Szczepanowa jako patron Królestwa Polskiego. © Wikimedia Commons.

Czy Wincenty adaptował pasję Tomasza Becketa?

Wincenty Kadłubek miał jasny cel: wydobyć z zapomnienia rodzimą tradycję świętości, której w Polsce na pewno brakowało. Biskup Stanisław był niewątpliwie idealnym do tego kandydatem, lecz szczątkowo zachowana wersja jego śmierci w tej formie nie nadawała się do rozbudowy jego kultu. Wincenty sięgnął zatem po elementy narracyjne znane mu z żywota Tomasza Becketa. Choć wygląda to nieco na spisek, inaczej nie sposób wytłumaczyć braku jakichkolwiek innych rodzimych przekazów mogących stanowić w tym wypadku źródło inspiracji Mistrza Wincentego. Przeciwnie, brak nawet podstaw do twierdzenia, by w tej czy innej rozbudowanej formie kult świętego Stanisława mógł być w Polsce praktykowany przed Wincentym, i wiele czynników wskazuje na to, że sprawa śmierci Stanisława uległa zapomnieniu. Zatem należało ją wydobyć z niebytu.

Choć na kartach samej Kroniki polskiej Mistrz Wincenty o Tomaszu nie wspomina, to jednak jego plastyczny obraz męczeństwa biskupa Stanisława, w drobnych jedynie szczegółach różniący się od opisu śmierci Becketa, opiera się zasadniczo na wspomnianych żywotach arcybiskupa Canterbury, odrzucając niemal zupełnie relację Galla Anonima. Tradycyjnie zatem pojmowana legenda świętego Stanisława, rozbudowana następnie przez Wincentego z Kielczy i jego następców, a nieznajdująca potwierdzenia we wcześniejszych przekazach i nieobecna w polskiej tradycji XII-wiecznej, ma korzenie angielskie. Można tego nie dostrzegać, ale z całą pewnością nie należy o tym zapominać, gdyż jest to niewątpliwie najstarszy zanotowany wkład tradycji angielskiej w naszą polską rodzimą kulturę.

Legenda świętego Stanisława a sprawa narodowa

Na stworzonej przez Wincentego podstawie wyrosła znana dzisiaj wszystkim wersja legendy świętego Stanisława. Wywarła ona później wielki wpływ ideowy, zwłaszcza po kanonizacji biskupa w 1253 roku, w okresie scalania dzielnic polskich w jeden organizm państwowy (na podobieństwo poćwiartowanego ciała biskupa, którego szczątki cudownie scaliły się po śmierci) oraz wpłynęła na całą ideologię państwowo-narodową aż do przełomu XIX i XX wieku. Dopiero wtedy poczęto odbiegać od „kadłubkowej” wersji wydarzeń, usiłując rekonstruować prawdziwe okoliczności tego konfliktu w oparciu o relację Galla Anonima. Dyskusja jednak wciąż jest w toku…

Tomasz Becket nie zaznał aż takiej chwały w swym „życiu po życiu”. W okresie fermentu religijnego za Henryka VIII jego grób został zniszczony, a relikwie przepadły. Podobnie jednak jak święty Stanisław dla Polski, tak i on pozostaje dla Anglii, a przynajmniej dla jej katolickiej mniejszości, symbolem Kościoła „walczącego i umęczonego”.

I w tym także obaj męczennicy stali się sobie podobni.

Bibliografia

Anonim, tzw. Gall, Kronika polska, przekł. R. Grodecki, Wrocław 1989.
Borawska, Z dziejów jednej legendy. W sprawie genezy kultu św. Stanisława biskupa, Warszawa 1950.
[Jan z Salisbury], Anselm & Becket. Two Canterbury Saints’ Lives by John of Salisbury, trans. by R. E. Pepin, Turnhout 2009.
Jones, Plantageneci. Waleczni królowie, twórcy Anglii, przekł. M. Karwowska, Kraków 2014.
Labuda, Św. Stanisław. Biskup krakowski, patron Polski. Śladami zabójstwa – męczeństwa – kanonizacji, Poznań 2000.
Mistrz Wincenty (tzw. Kadłubek), Kronika polska, przekł. B. Kurbis, Wrocław 1992.
Stabińska, Mistrz Wincenty, Warszawa 1973.

Artykuł Tomasz Becket a „sprawa polska”.
Narodziny legendy św. Stanisława
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.

Nawet królowe mają wady… czyli o żonach Henryka VIII

$
0
0
1.Michel_Sittow_002

Piękna Katarzyna Aragońska, pierwsza żona Henryka VIII, była kobietą silną i nieugiętą.
© Wikimedia Commons.

Analizując odległe czasy, przejawiamy tendencję do ich idealizowania. Zapominamy, że historię tworzyli i tworzą ludzie tacy jak my. Są wśród nich bohaterowie, choć zazwyczaj pozostają w mniejszości, obdarzeni wielkimi cechami charakteru, takimi jak odwaga, siła czy wizjonerstwo. To właśnie takie jednostki pomagają ludzkości zrobić wielki krok naprzód. Jednakże codzienność, także i ta historyczna, nie różni się wiele od naszej. Ludzie, którzy kształtowali świat przed wiekami, także mieli wady i zalety. Nie byli wolni od błędów, często zdarzały im się zaniedbania, ale właśnie to czyniło ich bardziej prawdziwymi i ludzkimi.

Łagodna, asertywna czy neurotyczna?

Historia przekazała nam stereotypowe myślenie o żonach Henryka VIII. Katarzynę Aragońską przedstawia się jako osobę bardzo dobrze wykształconą, biegle władającą trzema językami, o niezwykłej urodzie oraz łagodnym i miłym usposobieniu. Zwykło się też przeciwstawiać jej inną królewską małżonkę – Annę Boleyn. Anna otrzymała równie dobre wykształcenie co Katarzyna Aragońska, ale nie wyróżniała jej jednak tak niezwykła uroda. Często określa się ją jako neurotyczkę, osobę asertywną o trudnym charakterze. Jednocześnie, obok powyższych cech, pisano o niej jako o osobie miłej, zabawnej i wrażliwej. Prawda, jak to zwykle bywa, zapewne leży pośrodku. Nie możemy zapominać, że o czasach minionych, a tym bardziej tak odległych, jak okres panowania Tudorów, dowiadujemy się na podstawie przekazów im współczesnych, które obarczone są subiektywizmem autora, jego poglądami oraz sympatią – bądź jej brakiem – do opisywanej osoby. Historia przekazuje nam mnóstwo modeli charakterów. Jest to prawdziwy kalejdoskop, do analizy którego musimy podchodzić z uwagą, pozbawieni stereotypowego myślenia.

Anna Boleyn słynęła ze swego uporu i ciętego języka. © Wikimedia Commons.

Anna Boleyn słynęła ze swego uporu i ciętego języka.
© Wikimedia Commons.

Żony Henryka VIII

Katarzyna Aragońska na tle innych żon Henryka VIII wypada korzystnie. Większość przekazów traktuje ją jako osobę pokrzywdzoną przez los. Jednak również i ona sama była skłonna do złości (czy nawet kłamstwa, jak utrzymują niektórzy historycy), choć takie zachowania zwykło się przypisywać przede wszystkim Annie Boleyn. O Annie możemy powiedzieć, że zyskiwała sobie zwolenników dzięki wrodzonemu urokowi, czarowi i charyzmie. Miała jednak skłonności neurotyczne i wybuchowy charakter. Zachowało się wiele anegdot opisujących hojność i uprzejmość królowej, przy jednoczesnej tendencji do lekkomyślnych i nierozważnych zachowań. Pisarz z lat 50. XX wieku zajmujący się historią Tudorów pisał, że jej postępowanie było sprytne, choć nie zawsze mądre.

Jak chce romantyczna legenda, doskonałym antidotum na butę Anny była dla Henryka VIII jego kolejna miłość – Jane Seymour. W rzeczywistości jednak Jane zbyt krótko była jego żoną i nie zachowało się zbyt wiele precyzyjnych źródeł na jej temat, by można z przekonaniem mówić o jej prawdziwej osobowości. Jak często się podkreśla, stała się bezwolną marionetką w rękach swojej rodziny, która szybko podsunęła królowi uległą, choć interesowną kobietę, w miejsce temperamentnej Anny. Nie kwestionuje się wprawdzie jej serdecznego stosunku do pasierbicy, księżniczki Marii Tudor, ale historycy często podkreślają, że po upokorzeniu, jakiego Maria doznała ze strony swego ojca, pierścionek z brylantem otrzymany w dowód sympatii od Jane nie znaczył wcale tak wiele.

Życie okazało się być wyjątkowo łagodne dla innej żony króla – Anny Kliwijskiej. O jej urodzie już w czasach Tudorów krążyły niewybredne opinie. Mimo że była osobą cnotliwą, posłuszną, delikatną i zabawną, do historii przeszła jako mało urodziwa królowa, której unikał sam Henryk VIII. Nie doszło nawet do skonsumowania ich małżeństwa. Alison Weir w swojej książce o żonach Henryka przywołuje opinię króla na jej temat. Henryk miał powiedzieć, że w Annie nie ma nic pięknego, a jej ciało nie nadaje się do wywołania jakiegokolwiek pożądania. Wątpił także w jej dziewictwo. No cóż, sam Henryk w tym czasie także nie mógł wiele zaoferować, zmagając się z nadwagą, cierpiąc na impotencję oraz wiele innych dolegliwości. W późniejszych latach król był już bardziej łaskawszy w ocenie swojej żony.

Annę Kliwijską król szybko odtrącił, twierdząc, że wątpi w jej dziewictwo. © Wikimedia Commons.

Annę Kliwijską król szybko odtrącił, twierdząc, że wątpi w jej dziewictwo. © Wikimedia Commons.

W latach 30. XX wieku ukazała się sztuka pt. Prywatne życie króla Henryka VIII, w której rolę Anny zagrała Elsa Lanchester. Postać królowej Anny została także odtworzona przez Elvi Hale w dramacie kostiumowym Sześć żon Henryka VIII, wyprodukowanym przez BBC. W obu przywołanych obrazach Anna Kliwijska została przedstawiona jako osoba niezależna, bogata i doskonale potrafiąca manipulować swoim małżonkiem. Jej życie różniło się zasadniczo od życia większości szesnastowiecznych kobiet i z pewnością mogło być powodem do zazdrości. Stereotypowe myślenie wskazywało na jej brak urody. Czy jednak dla Anny okazało się to wielką przeszkodą? W rzeczywistości, analizując jej życie, należy powiedzieć, że spośród żon Henryka VIII to właśnie Anna Kliwijska należała do tych szczęśliwych – wszkaże udało się jej uniknąć śmierci czy wygnania i dożyć starości w dostatku.

Nierozważna Katarzyna Howard raczej nie doceniła łaskawości losu, gdy została królową, i szybko skończyła na szafocie. © Wikimedia Commons.

Nierozważna Katarzyna Howard raczej nie doceniła łaskawości losu, gdy została królową, i szybko skończyła na szafocie. © Wikimedia Commons.

Dla Katarzyny Howard król anulował małżeństwo z Anną Kliwijską. Katarzyna była swego rodzaju trofeum dla niemłodego już króla. Nie zdołała jednak uchronić się przed lekkomyślnymi działaniami, które ostatecznie doprowadziły ją do zguby. Ładna, młoda królowa była obiektem westchnień wielu mężczyzn na królewskim dworze. Słuchając złych rad swojej rodziny i przypuszczalnie szukając rozrywki, wdała się w romans, który zaprowadził ją na szafot. Po śmierci Katarzyny Howard Anna Kliwijska, licząc na powrót do łask małżonki królewskiej, z wielkim niesmakiem i oburzeniem przyjęła wiadomość o wyborze Katarzyny Parr, twierdząc, że osoba ta jest dużo mniej urodziwa niż ona sama. Skomentowała także, że nowa królowa nawet nie wie, jak wielki ciężar będzie musiała dźwigać. Anna przypuszczalnie uważała, że jest osobą bardziej odpowiednią do sprawowania władzy królowej. Doświadczenia uczyniły z niej osobę pewną siebie i lepiej sytuowaną. Nie przypominała już przerażonej dziewczyny, która przybyła do nieznanego sobie kraju. Dlatego też pozbawienie jej korony – niejako po raz drugi – uznała za porażkę. Niemniej wydaje się, że należy jej życie uznać za szczęśliwe, mimo że prawdopodobnie ona sama tak o nim nie myślała.

Nowa królowa, Katarzyna Parr, przeżyła Henryka VIII. Nie bacząc jednak na żałobę, szybko wyszła po jego śmierci kolejny raz za mąż, czym wzbudziła niemałe kontrowersje, zrażając do siebie m.in. młodego króla Edwarda. W czasie swojego panowania dała się poznać jako osoba o silnym charakterze, zawiadując sprawami państwa w czasie nieobecności króla, zajmując się finansami czy podpisując królewskie rozporządzenia. Istnieje pogląd, jakoby siła charakteru Katarzyny Parr oraz jej postawa religijna wpłynęły w znaczący sposób na ukształtowanie charakteru przyszłej królowej Elżbiety I, dorastającej w jej otoczeniu. Katarzyna przedstawiana była jako osoba inteligenta, przykład mola książkowego i idealna macocha.

Dla żon Henryka VIII życie napisało różne scenariusze, z zakończeniami i szczęśliwymi, i tragicznymi. Nie należy zapominać, że za każdym z nich stoją różne charaktery, które zadecydowały o tych losach.

Bibliografia:

Weir A., The Six Wives of Henry VIII, New York 1991.
Fraser A., The Six Wives of Henry VIII, London 1992.
[online] http://garethrussellcidevant.blogspot.ca/2012/07/beyond-stereotype.html [dostęp: 15 sierpnia 2015 roku].

Więcej:

Tudorowie

G.J. Meyer

Katarzyna Aragońska

Giles Tremlett

Artykuł Nawet królowe mają wady…
czyli o żonach Henryka VIII
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.

Halloween w epoce Tudorów. Gdy dusze wędrują po świecie

$
0
0
Mieszkańcy proszący o datki i ciastka, w zamian za które ofiarowywali swoje modlitwy w intencji zmarłych. © Wikimedia Commons.

Mieszkańcy proszący o datki i ciastka, w zamian za które ofiarowywali swoje modlitwy w intencji zmarłych. © Wikimedia Commons.

Halloween – All Hallows Eve, wigilia Wszystkich Świętych – to tradycja, która wzbudza ogromne kontrowersje. Ostro krytykowana przez środowiska chrześcijańskie, niezwykle popularna w krajach anglosaskich. Cofnijmy się jednak do czasów, gdy tradycje chrześcijańskie i pogańskie dopiero się przenikały, a zamiast „trick or treat” za ciastko ofiarowywano modlitwę za zmarłych.

Między światem żywych a umarłych

Halloween pochodzi z tradycji celtyckiej i początkami sięga czasów przedchrześcijańskich. Prawdopodobnie wywodzi się ze święta Samhain, obchodzonego od zachodu słońca 31 października do zachodu słońca 1 listopada. Już ponad dwa tysiące lat temu w ten uroczysty sposób żegnano lato i witano zimę. Wierzono, że tego dnia granica między światem żywych a umarłych zaciera się i dusze zmarłych mogą wędrować po ziemi. Była to bardzo niebezpieczna pora ze względu na możliwe spotkanie ze złymi duchami, zatem by odstraszyć złe moce, druidzi zakładali czarne stroje. Być może właśnie stąd wywodzi się zwyczaj przebierania się i noszenia masek. Tego wieczoru w domach często gaszono kaganki, ogniska i pochodnie, by wyglądały one na zimne i niegościnne i by nie zechciał w nich zamieszkać żaden z duchów. Z kolei przed domami palono ognie, aby rozproszyć ciemności.

W IX wieku zwyczaje te zaczęły z wolna zanikać, gdyż Kościoły chrześcijańskie sprzeciwiały się tym praktykom. W to miejsce zaczęto świętować uroczystość Wszystkich Świętych, przeniesioną przez papieża Grzegorza III w 731 roku z 13 maja właśnie na dzień 1 listopada. W 998 roku św. Odylon, francuski benedyktyn i przełożony opactwa w Cluny, wprowadził Dzień Zaduszny. W XIV wieku wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych zostało upowszechnione w całym Kościele. Tradycje przeniknęły się. Wierzono, że w nocy z 31 października na 1 listopada dusze zmarłych przechodzą do Czyśćca, gdzie oczekują na Sąd Ostateczny.

Tzw. Jaskinia kotów – jedno z licznych miejsc, które – jak wierzono – prowadziło do innego świata i przez które dusze zmarłych przybywały na Samhain.

Tzw. Jaskinia kotów – jedno z licznych miejsc, które – jak wierzono – prowadziło do innego świata i przez które dusze zmarłych przybywały na Samhain.
© Wikimedia Commons.

Modlitwa za ciastko

W czasach Tudorów uroczystość ta była już w pełni świętem religijnym, miała jednak swoje tradycje. Informacji o święcie nie przetrwało zbyt wiele, choćby z tego względu, że popularne stało się ono dopiero u schyłku XVI stulecia, w ostatnich latach panowania Elżbiety I. Wiadomo jednak, że w wigilię Wszystkich Świętych dzieci i biedacy chodzili od drzwi do drzwi, prosząc o datki i ciastka, zwane „ciastkami duszy”. Każde ciastko miało reprezentować duszę w Czyśćcu, i w zamian za tę słodycz proszący zobowiązywał się pomodlić za zmarłych z rodziny ofiarodawcy. Dzieci, także chętnie uczestniczące w tym święcie, śpiewały z tej okazji piosenki, które znane były i wciąż wykonywane po upływie wielu stuleci, nawet w XIX wieku. Z biegiem lat święto zyskiwało na popularności do tego stopnia, że opublikowana w 1604 roku Elinor Fettiplace’s Receipt Book zawierała nawet przepis na wspomniane „ciastko duszy” (który w miarę upływu czasu zmieniano i unowocześniano):

„Weź mąkę, cukier, gałkę muszkatołową i goździki, słodkie masło, odrobinę wina i nieco piwa ale. Ugnieć przyprawy, dodaj je do masła, następnie dolej wino i piwo ale. Wymieszaj składniki i odstaw w chłodne miejsce. Uformuj z masy ciasteczka i upiecz. Jeśli masz taką możliwość, udekoruj je szafranem lub owocami”.

Powszechnie wierzono, że tego dnia łatwo spotkać błądzącą duszę zmarłego, szczególnie gdy zginął on w tragicznych okolicznościach. Stąd sława rzekomo nawiedzonych miejsc…

Irlandzki lampion na halloween Seán Na Gealaí z początku XX wieku. © Wikimedia Commons.

Irlandzki lampion na halloween Seán Na Gealaí z początku
XX wieku. © Wikimedia Commons.

Zjawy z Tower of London

W miejscu tym straszy już podobno od XIII wieku i jest to najsłynniejsze nawiedzone miejsce w Anglii. Do liczby zamieszkujących te mroczne mury widm solidnie przyczynili się Tudorowie, za których rządów szafot często spływał krwią. Jednym z regularnie pojawiających się duchów jest oczywiście Anna Boleyn, stracona w tym miejscu w 1536 roku. Świadkowie mogą ponoć zobaczyć bezgłową zjawę królowej, prowadzącą po murach widmową procesję dostojników państwowych do kaplicy – miejsca, w którym spoczywa. Podobno w Tower straszy także Katarzyna Howard, stracona w roku 1542. Są tu także zjawy makabryczne – duch Małgorzaty Plantagenet, hrabiny Salisbury, którą Henryk VIII stracił za jej katolicką wiarę i polityczne wpływy, a którą kat zarąbał na śmierć toporem, i zjawy niezwykle smutne, takie jak duchy lady Jane Grey, zaledwie 17-letniej, zwanej 9-dniową królową, i jej męża Guildforda Dudleya, którego płacz wzrusza serce każdego, kto go usłyszy. Świadkowie przysięgają, że zobaczyć można także ducha Arabelli Stuart, która będąc więźniarką w wieży, zagłodziła się na śmierć, czy widmo sir Waltera Raleigh, który przez trzynaście lat uwięzienia w Tower codziennie zażywał spacerów i… nie zrezygnował z tego zwyczaju nawet po śmierci. Najbardziej zagadkowymi duchami byli jednak dwaj mali chłopcy, ubrani w nocne koszule, trzymający się za ręce i nie mówiący ani słowa. Wyjaśnienie znaleziono dopiero w drugiej połowie XVII stulecia. Gdy w 1483 roku Anglią wstrząsnęła wieść o zaginięciu dwunastoletniego księcia Edwarda i dziesięcioletniego Ryszarda, księcia Yorku, pomimo poszukiwań nie odnaleziono ich ani żywych, ani ich ciał. Podejrzewano, że zginęli z rozkazu Ryszarda III. Dopiero latem 1674 roku, gdy robotnicy remontowali schody White Tower, znaleźli w skrzyni dwa małe szkielety, dokładnie w miejscu, w którym przez blisko dwa wieki rzekomo widywano duchy chłopców.

Snap-Apple Night – obraz pędzla Daniela Maclise'a z 1833 roku przedstawiający ludzi bawiących się i wróżących 31 października.

Snap-Apple Night – obraz pędzla Daniela Maclise’a z 1833 roku przedstawiający ludzi bawiących się i wróżących 31 października. © Wikimedia Commons.

Strażnicy od lat pracujący w Tower zapewniają, że duchy są nieszkodliwe, a turyści, zwabieni sławą miejsca, przybywają tłumnie. I tylko w noc Halloween co wrażliwsi odczuwają bardziej intensywne wrażenie czyjejś obecności…

Współczesne soul cakes

Dla tych, którzy mieliby ochotę skosztować współczesnych „soul cakes”, przedstawiamy bardziej nowoczesny przepis:

1/2 szklanki piwa ale
1 łyżeczka drożdży
2 szklanki mąki
od 1/3 do 1/2 szklanki cukru
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej, goździki
1/2 łyżeczki szafranu
3/4 szklanki suszonych owoców
1 kostka masła
1/2 sherry dry sack

Drożdże rozpuść w piwie ale i odstaw na bok. W dużej misce połącz mąkę i cukier, zrób wgłębienie i wlej ale z rozpuszczonymi drożdżami. Odstaw miskę na bok. W osobnym naczyniu połącz masło z przyprawami. Gdy będą dobrze wymieszane, dodaj sherry. Otrzymaną masę dodaj do miski z mąką, cukrem i drożdżami z piwem ale i delikatnie wymieszaj składniki, tak aby uzyskały konsystencję mokrego piasku. Następnie zacznij ugniatać ciasto rękoma, tak by uformowana kula ciasta była gładka, elastyczna i miękka, ale nie klejąca. W razie potrzeby dodaj stosowną ilość mąki. Uformuj z masy spłaszczone, okrągłe lub owalne ciasteczka i udekoruj po wierzchu suszonymi owocami. Umieść na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pozostaw na 5–10 min w ciepłym miejscu. Piecz w piekarniku nagrzanym do 190ºC przez około 15 min. Po upieczeniu posypać cukrem pudrem.

img_8684

Więcej:

Tudorowie

G.J. Meyer

Artykuł Halloween w epoce Tudorów.
Gdy dusze wędrują po świecie
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.

Dumny rycerz Tudorów

$
0
0
Złocona zbroja Henryka VIII, wykonana na zamówienie przez Hansa Holbeina młodszego. © Wikimedia Commons, Claire Houck.

Złocona zbroja Henryka VIII, zaprojektowana na zamówienie przez Hansa Holbeina młodszego. © Wikimedia Commons,
Claire Houck.

Przez setki lat rycerze w całej średniowiecznej Europie byli podporą każdej monarchii, jej zbrojnym ramieniem oraz elitą każdej armii, a od postawy ich niewielkich oddziałów niejednokrotnie zależał los bitwy. Jednak rozwój techniki wojskowej, w tym pojawienie się broni palnej, powoli, acz nieubłaganie, kładło kres ich dominacji na polu bitwy.

Rycerstwo i monarchia w XVI w.

Do 1500 r. nie każdy młodzieniec ze stanu rycerskiego chciał i – nie musiał – kontynuować tradycji rodzinnych. Nie wszyscy rycerze wywodzili się z rodu konnych wojowników. Za odwagę nawet zwykły jeździec mógł szybko awansować. W tamtym okresie istniało dużo innych możliwości kariery dla szlachcica, jak choćby zarządzanie majątkiem rodowym (związanym z rolnictwem), kariera handlowa (kupiecka) lub urzędnicza na polu lokalnym czy krajowym. Niektórzy godzili karierę rycerską z inną aktywnością, np. na polu naukowym, tak jak zrobił to między innymi akademik szkoły św. Pawła, Peter Carew (ur. 1514 r.). W późniejszym okresie sprawował on wiele funkcji państwowych, m.in. został szeryfem Devonshire. Młodzieńcy z możnych rodów często pobierali nauki u zasłużonych rodzin, które godnie przygotowywały ich do rycerskiego stanu. Jedną z bardziej wyrazistych i na pewno nietuzinkowych postaci rycerstwa angielskiego w XVI w. był sir Humphrey Gilbert (ok. 1537–1583), który wygłosił mowę na akademii w Londynie, postulując, aby synów szlacheckich – przyszłych rycerzy – uczyć łaciny, literatury, filozofii, prawa, historii, oratorstwa i heraldyki. Poza tym uważał – i miał w tym sporo racji – że studiowanie sztuki wojennej oznaczało uczenie się matematyki, inżynierii, balistyki i teorii wojskowości, które „[…] są tak samo potrzebne jak umiejętność władania mieczem i lancą”.

Królowie także byli rycerzami, zresztą – najważniejszymi. Nie inaczej było z Tudorami. Syn Henryka VII, Henryk VIII, uwielbiał turnieje, i kiedy już zaczął w nich uczestniczyć, nie opuścił żadnego. Wraz ze swoją drużyną rycerzy zbierał kolejne nagrody i laury. Nawet przegrywając, Henryk pozostawał najbardziej zapalonym i wytrzymałym zawodnikiem. Z równie wielkim zaangażowaniem przystąpił do organizacji armii, która była znacznie słabsza od wojsk ówczesnych sojuszników czy wrogów. Popularne wezwanie na turniej przypominało dworzanom, że król „nie chciał mieć wokół siebie młodych dżentelmenów, niezdolnych do walki orężnej”[1].

Portret sir Humphreya Gilberta. © Wikimedia Commons.

Portret sir Humphreya Gilberta. © Wikimedia Commons.

Funkcje rycerstwa w królestwie

Stała armia angielska w XVI w. nie istniała. Nadal była ona zwoływana tylko w razie konieczności. Wyjątkiem były oddziały utrzymywane na granicy północnej, ze Szkocją. W początkowych latach XVI w. magnaci nadal stawiali się ze swym zbrojnym orszakiem na rozkaz króla, tak jak robili to ich ojcowie w XV w. Rycerze na wezwanie monarchy zbierali się w wyznaczonym miejscu i terminie ze swą prywatną armią. Przybywali z oddziałami, które liczyły średnio od 100 do około 800 uzbrojonych ludzi. W praktyce zdarzało się, że zjawiał się „zbrojny orszak”, składający się zaledwie z jednego rycerza i jego dwóch towarzyszy, a czasem… dwóch tysięcy ludzi. Liczby te różniły się w zależności od zamożności rycerza i podległego mu terytorium. Sir Henry Willoughby był na przykład zobowiązany przybyć z 830 ludźmi. Zupełnie inną grupą stanowili zaciężni rycerze z zagranicy.

Oczywiście takie sytuacje nie stanowiły większego problemu. Ewentualna inwazja na wielką skalę była w ówczesnym okresie niemożliwa, a nawet jeśli jakikolwiek przeciwnik próbowałby ją przeprowadzić, Anglicy wiedzieliby o tym wystarczająco wcześnie, by mogli się do niej odpowiednio przygotować. Monarcha powołał specjalną gwardię, która miała rekrutować się spośród synów szlachty, szczególnie tych, którzy nie potrafili walczyć ani władać bronią. Ci rekruci mieli się stać wykwalifikowanymi żołnierzami gotowymi do walki na polu bitwy, wyposażonymi w dwa konie i panoplia, w towarzystwie giermka oraz dwóch konnych łuczników. Król hołdował tradycji rycerskiej, która choć z wolna zmierzała ku końcowi, nie odeszła jeszcze całkiem w zapomnienie. Na szczęście monarcha, a później jego następcy, nie byli doktrynerami.

Zarówno władcy królestwa, jak i dowódcy polowi oraz sama armia bardzo szybko reagowali na zmiany taktyki i sposobów walki. Te jednak przyszły z czasem. Jedyną stałą częścią i zarazem ostoją armii królewskiej była wspomniana już gwardia królewska – „Królewskie Włócznie” – niezwykle aktywna od 1510 do 1515 r. W jej skład wchodzili szlachetnie urodzeni mężczyźni, których początkowo było 50, ale gwardia ta stale się rozrastała. Każdy z jej członków, nawet przebywając na dworze, musiał mieć przy sobie lekkiego kawalerzystę, łucznika i pomocnika. Wchodzący w jej skład yeomani i szlachta rodowa (gentry) obsadzali zamki, garnizony i twierdze. Odpowiadali również za zwoływanie i organizowanie armii na nadchodzącą kampanię. W czasie wyprawy na Boulogne w 1544 r. 73 rycerzy wyruszyło na nią jako gwardia przyboczna króla. Jeden z najbardziej walecznych, sir George Carow, w 1545 r. utonął w wodach Kanału La Manche jako kapitan okrętu „Mary Rose”.

Rola i uzbrojenie rycerza zmieniają się

Rola kawalerii jako siły uderzeniowej i elity każdej armii kończyła się nieubłaganie. Widać to wyraźnie po statystykach walczących stron. Pod Flodden (wrzesień 1513 r.) Anglicy mieli 4000 jeźdźców i 26 000 piechoty, Szkoci odpowiednio 2500 i 14 000. Należy wziąć pod uwagę fakt, że liczba prawdziwej kawalerii – rycerzy – była jeszcze mniejsza. Rycerze Tudorów zmagali się z jedną wielką niedogodnością – deficytem ciężkiej kawalerii, spowodowanym brakiem odpowiednich koni. W 1557 r. pewien włoski obserwator przebywający w Anglii pisał: „Jeśli chodzi o konie nadające się dla ciężkiej kawalerii, na całej wyspie nie ma takich, z wyjątkiem niewielu w Walii”. Tym samym angielska ciężka kawaleria różniła się znacznie od swych europejskich odpowiedników. Z tego powodu wykorzystywano rycerzy zaciężnych. Niemieccy jeźdźcy już dawno zrezygnowali z opancerzenia swego rumaka, a dla angielskich rycerzy nadal było ono bardzo ważne. Ich rumak okazał się zbyt cenny na polu bitwy i zarazem zbyt kosztowny, by móc sobie pozwolić na jego stratę. Rycerz nosił trzyczęściową zbroję i był wyposażony w lekką lancę, której często nadawał imię. Najbogatsi zaopatrywali się w uzbrojenie u najlepszych płatnerzy i kowali na kontynencie: we Włoszech, w Niemczech oraz na terenie dzisiejszej Belgii i Holandii. W 1510 r. król sam zamówił we Flandrii 100 kompletnych zbroi dla swej gwardii przybocznej. Mniej zamożni lub ci, którym król nie zafundował z kasy państwowej uzbrojenia, musieli pocieszyć się tym, co mieli pod ręką. Często było to uzbrojenie, które – jak mawiano – „wyszło już dawno z mody”.

Angielscy rycerze króla Henryka VIII podczas uroczystego turnieju. © Wikimedia Commons.

Rycerze króla Henryka VIII podczas uroczystego turnieju. © Wikimedia Commons.

Anglicy z biegiem czasu wyspecjalizowali się w lekkiej kawalerii, którą dowodził rycerz. Pewien Wenecjanin w 1551 r. tych lekkich kawalerzystów opisał jako „uzbrojonych w stylu albańskim”. Za czasów Tudorów, szczególnie Henryka VIII, ogromną rolę zaczęły odgrywać… tak, tak mundury. Rycerze, zamiast nosić herby swych rodów, na zbroje coraz częściej zakładali tuniki w barwach dynastii (biało-zielone) i herb królestwa: czerwony krzyż św. Grzegorza. Anglicy z czasem stali się tak bardzo wyczuleni na tym punkcie, że nawet Landsknechci byli zobowiązani mieć je na sobie, zarówno w czasie bitwy, jak i w obozie czy na tyłach. Król wydał również prawo przeciwko „strojeniu się”: „[…] nie będzie nosił […] rzeczy pozłacanych ani z jedwabiu w kolorze purpurowym […] poza […] Earlami i powyżej rycerzy króla”. Lista szczegółowo wymieniała, co danemu rycerzowi wolno nosić, a czego nie – od szlachcica najniższej rangi po hrabiego czy barona. Coraz większą rolę w uzbrojeniu, nawet rycerza, odgrywała broń palna, jednak zanim mieli ją wszyscy, upłynęły całe dziesięciolecia. Na uzbrojenie jeźdźca (początkowo tylko rycerza) składały się dwa pistolety, które trzymano przy siodle w skórzanych pokrowcach.

Rycerstwo a armia

Szefami, a zarazem głównodowodzącymi armią, byli yeomani z gwardii królewskiej (utworzonej w 1485 r.), których liczba znacznie wzrosła za czasów panowania Henryka VIII z 200 do 600. Ich rola, poza tym że ochraniali króla i stanowili jego gwardię przyboczną, nigdy nie została ściśle określona. Ludzie ci, będący początkowo zaledwie osobami stanu wolnego, bogatymi chłopami zobowiązanymi do służby wojskowej, z czasem stali się dzierżawcami ziemi szlacheckiej, niezwykle oddanymi Tudorom i głównymi beneficjentami wyprzedaży ziemi poklasztornej. Wspierali także rewolucję angielską i dążyli do ograniczenia przywilejów stanowych szlachty, tzw. gentry, która była ich głównym rywalem o wpływy na dworze. Formacja rozrosła się bardzo szybko, i tak na przykład w grudniu 1544 r. garnizon w Boulogne wspierało 185 rycerzy zwanych Youmenn of Guard. U boku króla stali również przedstawiciele szlachty rodowej – gentlemani (gentry).

W armii Tudorów, jak we wszystkich armiach średniowiecznych, służyły kontyngenty rycerzy zaciężnych, którzy walczyli za pieniądze. W czasie wojen na terytorium Francji w armii Henryka VII i Henryka VIII służyli niemieccy Landsknechci. W armii hrabiego Suffolk, w 1523 r. oddziałem niemieckich rycerzy dowodził Floris von Isselstein, hrabia Buren. Jego syn Maksymilian pełnił tę samą rolę podczas kampanii z 1544 r. u boku Henryka VIII. W szeregach armii królestwa służyli również rycerze, możni francuscy z europejskich posiadłości królewskich.

Płaskorzeźba ukazująca królów Anglii i Francji na Polu Złotogłowia i towarzyszące im rycerstwo. © Wikimedia Commons, Pierre-Yves Beaudouin.

Płaskorzeźba ukazująca królów Anglii i Francji na Polu Złotogłowia i towarzyszące im rycerstwo.
© Wikimedia Commons, Pierre-Yves Beaudouin.

Od kampanii przeciw Francji w 1513 r. oddziały angielskie były dzielone na kompanie po 100 ludzi lub więcej, w zależności od potrzeb. Dowodził nimi rycerz w randze kapitana. Jeżeli dany możny przybył do obozu z mniejszą liczbą ludzi, nie przydzielano mu podwładnych z liczniejszych kontyngentów, aby wyrównać liczebność oddziału. Od połowy wieku podział ten na stałe wszedł do praktyki prowadzenia działań wojennych. Dowódcy pomagało czterech ludzi (kaprali), z których każdy miał pod swoimi rozkazami 25. Thomas Audley w swym podręczniku do nauki sztuki wojennej, A.B.C, for the Wars, napisanym dla Edwarda VI, uzasadniał jednak, iż 200 mężczyzn w kompanii było dużo lepszym rozwiązaniem. Zauważył również, iż kapitanowie (cieszący się uposażeniem finansowym w wysokości 4 szylingów) byli niestety często wybierani po znajomości, a nie ze względu na swe zdolności i zasługi wojenne. Pierwszym w pełni fachowym podręcznikiem sztuki wojennej Anglików była książka sir Richarda Morisona z 1539 r.: The Strategames, Sleyghtes, and Policies of Warre”. Stała się ona podstawowym źródłem przepisów, regulaminów, opisów taktyki i strategii, dzięki którym rycerze – kapitanowie mogli szkolić swych podwładnych. Powołana przez Henryka VIII Komisja do Spraw Gromadzenia Wojsk działała również za czasów Edwarda VI i Marii Tudor, jednak to Elżbieta I znacznie ją rozbudowała. Zmieniła się również jej rola. Nie koordynowała ona oddziałów prowadzonych przez rycerzy, ale same armie. Rycerz od końca XVI w. prowadził swój oddział do portu lub miasta zbiórki, gdzie oddawano ich pod rozkaz dowódcy danej armii.

W 1558 r. królowa Maria zniosła statut z Winchester, który zobowiązywał szlachcica do stawienia się ze swym oddziałem w wyznaczonym miejscu. Od tej pory każdy szlachcic posiadający majątek o wartości powyżej dochodu rocznego 1000 funtów i więcej był zobowiązany nie do służby wojskowej, ale do zapewnienia uzbrojenia i wyposażenia dla określonej liczby jeźdźców i żołnierzy pieszych. Mniej zamożni mieli oczywiście mniejsze obciążenia finansowe. Nawet duchowni byli zobowiązani do zebrania 25 000 funtów, aby wspomóc wysiłek zbrojny. Za czasów królowych, które fizycznie nie były zdolne do walki, dowództwo nad armią musiał przejąć generał, który według Barnabego Richa i Roberta Barreta musiał być „szlachetnie urodzony, aby wzbudzać szacunek u swych podwładnych”.

Bibliografia:

Cornish P., McBride A., Henry VIII’s Army, Oxford 2000.
Ericsson C., Henryk VIII, Warszawa 2001.
Gravett Ch., Tudor Knight, Oxford 2006.
Gravett Ch., Knight. Noble Warrior of England 1200 – 1600, Oxford 2008.
Zins H., Historia Anglii, Wrocław–Warszawa–Kraków 2001.

[1] C. Erickson, Henryk VIII, Warszawa 2001, s. 64.

Więcej:

Tudorowie

G.J. Meyer

 

Henryk VII

Thomas Penn

 

Artykuł Dumny rycerz Tudorów pochodzi z serwisu tudorowie.pl.

Czy Elżbieta I cierpiała na zespół niewrażliwości na androgeny?

$
0
0
Naukowcy zadają sobie pytanie, czy Elżbieta mogła sobie zdawać sprawę ze swojego stanu i lepiej znać swój organizm niż jej nadworni medycy. © Wikimedia Commons.

Naukowcy zadają pytanie, czy Elżbieta mogła sobie zdawać sprawę ze swojego stanu i lepiej znać swój organizm niż jej nadworni medycy. © Wikimedia Commons.

Elżbieta Tudor już za życia stała się legendą i tematem licznych plotek. Już wtedy fascynowała, i nieprzerwanie fascynuje po dziś dzień, dając asumpt do coraz to nowych hipotez. Niektóre z nich odbierają jej nawet prawo do pozostania stuprocentową kobietą, sugerując, że była albo przebranym mężczyzną, albo osobą androgyniczną.

Ani mężczyzna, ani kobieta

Historycy różnie tłumaczyli decyzję pozostania królowej Elżbiety I w bezżennym stanie. Choć na ogół szukano uzasadnienia natury psychologicznej lub politycznej, pojawiła się także spiskowa teoria, wedle której miejsce zmarłej w dzieciństwie księżniczki zajął podobny do niej chłopiec z Bisley, zaś w 1985 roku ukazało się studium dowodzące, że królowa cierpiała na zespół niewrażliwości na androgeny.

Tak zwany zespół niewrażliwości na androgeny (inaczej: zespół Morrisa), dawniej określany mianem zespołu feminizujących jąder, jest wrodzonym zaburzeniem rozwoju płciowego. Osoby obciążone tą niezwykle rzadką wadą genetyczną (jeden przypadek na 20 tysięcy narodzin) rodzą się zarówno z męskimi, jak i żeńskimi organami płciowymi, choć gołym okiem nie sposób tego zauważyć. Noworodek wygląda tak, jakby miał genitalia kobiece, badania ginekologiczne wykazują jednak brak macicy czy jajników, a w najlepszym razie są one szczątkowe. Zamiast nich dziecko ma niezstąpione jądra, i choć produkują one testosteron, organizm go nie rozpoznaje i dotknięta schorzeniem osoba wygląda jak kobieta. W późniejszym wieku zwykle rozwijają się dobrze wykształcone piersi i czasem nawet częściowo ukształtowana pochwa. Choć anatomicznie osoby te mają budowę kobiecą, genetycznie pozostają mężczyznami – występuje u nich jeden chromosom X i jeden Y – i są trwale niepłodne.

Kanadyjscy badacze z Simon Fraser University stwierdzili, że właśnie taką wadą genetyczną mogła być obciążona Elżbieta. Nieżyjąca już doktor Rita Bakan zdecydowanie odrzuciła psychologizm, doszukujący się powodów niechęci do małżeństwa w traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa – nieudanym małżeństwie rodziców, strachu przed porodem czy domniemanym romansie trzynastoletniej Elżbiety z Thomasem Seymourem, który był mężem jej ostatniej macochy, Katarzyny Parr, zmarłej właśnie na skutek powikłań okołoporodowych (bądź, jak chcą niektórzy, gwałtu dokonanego na niej wówczas przez Seymoura).

Portret Elżbiety wykonany najprawdopodobniej w latach 1555–1560. © Wikimedia Commons.

Portret Elżbiety wykonany najprawdopodobniej
w latach 1555–1560. © Wikimedia Commons.

Studium zatytułowane Queen Elizabeth I: A Case of Testicular Feminization? (Królowa Elżbieta: przypadek nadwrażliwości na androgeny?), które ukazało się w 1985 roku, zawierało możliwe biologiczne uzasadnienie przyczyn, dla których największa władczyni Anglii nie chciała wyjść za mąż i urodzić następcy. Z uwagi na rację stanu, dobrowolnie nie zrezygnowałaby przecież z przedłużenia linii Tudorów, lecz jeśli przyszła na świat obciążona wspomnianą wadą genetyczną – dowodził artykuł – po prostu nie mogła zajść w ciążę. Nie wiadomo także, czy była zdolna do współżycia.

Rzekomy sekret Elżbiety

W swoim artykule doktor Bakan porównała cechy fizyczne Elżbiety z objawami charakterystycznymi dla zespołu niewrażliwości na androgeny. Badaczka uzasadniała, że osoby dotknięte tym syndromem wyróżniają się zmysłem praktycznym, przez otoczenie są odbierane jako atrakcyjne, inteligentne, charyzmatyczne, że mają wyższy wzrost niż przeciętna kobieta, są mocno zbudowane, szczupłe, sprawne fizycznie i wysportowane. A cechy te, jak wiadomo, wyróżniały Elżbietę na tle dam z epoki. Królowa miała również smukłe, piękne dłonie, z których była bardzo dumna i które możemy dzisiaj podziwiać na portretach. Zachowane w Museum Ashmolean rękawiczki wskazują, że miała wyjątkowo długie palce i – jak chce Bakan – cechy męskiej dowodzi czwarty palec dłuższy od palca wskazującego. Ponadto o męskim zachowaniu monarchini miałaby świadczyć fakt, że była wybuchowa i potrafiła od czasu do czasu siarczyście zakląć. A także słowa jej opiekuna, Rogera Aschama, który stwierdził, że miała umysł mężczyzny i, ze względu na niechęć do małżeństwa, porównał ją do Hipolity, królowej Amazonek.

Kolejne pokolenia historyków i fascynatów zastanawia fakt, dlaczego Elżbieta, umierając, surowo zabroniła balsamowania jej szczątków. © Wikimedia Commons.

Kolejne pokolenia historyków i fascynatów zastanawia fakt, dlaczego Elżbieta, umierając, zabroniła balsamowania jej szczątków. © Wikimedia Commons.

Tego, że królowa mogła cierpieć na zespół niewrażliwości na androgeny – w jej przypadku dziedziczną wadę przekazywaną w linii żeńskiej – ma także dowodzić polidaktylia jej matki oraz niedonoszone przez nią ciąże. Schorzenie, na które cierpiała Anna Boleyn, polegające na występowaniu większej niż normalnie liczby palców, często jest bowiem powiązane z innymi wadami wrodzonymi.

Dorastając, Elżbieta zdała sobie sprawę ze swojego stanu, zwłaszcza że – podobno – nie miesiączkowała, i aby sprawa się nie wydała, postanowiła unikać kontaktów intymnych. Przed śmiercią zaś zarządziła, aby w żadnym razie nie balsamowano jej szczątków. Czyżby więc pragnęła coś ukryć? Lecz czy możliwe jest, że znała swoje ciało lepiej od nadwornych lekarzy? Kanadyjscy badacze uważają, że tak. Ówcześni medycy nie przeprowadzali przecież szczegółowych badań, więc można uznać za pewnik, że Elżbieta nie została nigdy przebadana ginekologicznie.

Twierdzenia Kanadyjczyków, jakkolwiek bardzo intrygujące, zostały odrzucone przez większość historyków, uznając, że cechy Elżbiety, które wyróżniały ją na tle kobiet z epoki, świadczą jedynie o jej silnym charakterze.

Bibliografia

http://www.elizabethfiles.com/elizabeth-i-a-virago-genetically-male-or-simply-a-strong-woman/3279/
http://historia.focus.pl/swiat/jego-krolewska-mosc-elzbieta-i-573
Secrets of the Virgin Queen, National Geographic Television, 2010.

Więcej:

Tudorowie

G.J. Meyer

Artykuł Czy Elżbieta I cierpiała na zespół
niewrażliwości na androgeny?
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.


Tudorowskie panie domu

$
0
0

Życie w czasach Tudorów nie było łatwe, jednak to kobieta musiała znosić większe trudy codzienności, ponieważ – jak mówi angielskie przysłowie – praca kobiety nigdy się nie kończy (a woman’s work is never done). To, że krajem rządziła najpierw jedna, potem druga królowa, nie przyniosło jednak żadnej poprawy losu kobiet, i wciąż traktowano je jak obywateli drugiej kategorii. Jak pisał protestancki kaznodzieja, John Knox, „kobietę stworzono, by służyła mężczyźnie i była mu posłuszna”.

Kobiety, jako przedstawicielki „słabszej płci”, wymagały opieki i wskazówek mężczyzn. Tak więc dziewczynkom wpajano od najmłodszych lat, że ich najważniejszym powołaniem jest posłuszeństwo, zaś celem życia – małżeństwo, urodzenie i wychowanie dzieci oraz opieka nad domem i gospodarstwem.

XVI-wieczne kobiety były pochłonięte nie tylko codziennymi obowiązkami związanymi z prowadzeniem domu, ale także z wychowaniem licznej gromadki dzieci. © Wikimedia Commons.

XVI-wieczne kobiety były pochłonięte nie tylko codziennymi obowiązkami związanymi z prowadzeniem domu, ale także wychowaniem licznej gromadki dzieci. © Wikimedia Commons.

Pan ojciec i pan mąż

Niezamężna panna była własnością ojca. To on decydował o jej losie, wykształceniu i każdym aspekcie życia. W przypadku śmierci ojca opiekunem młodej dziewczyny stawał się jej brat lub wuj – zawsze jednak był to mężczyzna, nie matka. Gdy wychodziła za mąż, wraz ze swym wianem stawała się własnością męża. Oczywiście małżeństwa najczęściej były aranżowane – liczyła się korzyść, jakie mogą odnieść obie rodziny, a nie wzajemne uczucia młodych. Najczęściej dziewczęta wychodziły za mąż w wieku ok. 14 lat – starsze stawały się ciężarem dla rodziny i przysłowiową „dodatkową gębą do wykarmienia”. Kontrolowano każdy aspekt życia kobiety – od stroju poprzez zachowanie i seksualność. Zdrada żony była karana surowo, bez względu na klasę społeczną. Lord (par) mógł nawet za zgodą monarchy skazać niewierną żonę na spalenie na stosie. Zabójstwo męża uważano za zdradę, co także karano śmiercią na stosie. Bicie niepokornej żony powszechnie traktowano jako środek wychowawczy – zgodnie z ówczesną logiką, gdyby żona zachowywała się stosownie, nie sprowokowałaby męża do użycia przemocy, a skoro było inaczej, sama ponosi za to winę. Teoretycznie kobieta mogła się rozwieść, w praktyce jednak było to niemożliwe – żona była całkowicie i pod każdym względem uzależniona od męża, nikt nie przyjąłby jej pod dach ani nie zatrudnił. Właściwie dopiero jako wdowa mogła liczyć na odrobinę swobody i niezależności.

Edukacja

W czasach Tudorów tylko nieliczne dziewczynki otrzymywały wykształcenie, co jednak nie znaczy, że los chłopców był pod tym względem lepszy i wszyscy chodzili do szkoły. Jane Seymour i Katarzyna Howard – dwie spośród żon Henryka VIII – były prawie niepiśmienne. Dla odmiany, Katarzyna Aragońska, Anna Boleyn i Katarzyna Parr odebrały staranne wykształcenie. Dziewczynki z biednych domów uczyły się praktycznych umiejętności – szycia, gotowania i sprzątania – od swych matek i innych kobiet. Powszechnie uważano naukę czytania i pisania za stratę czasu – dziewczynka powinna umieć się podpisać, i to uważano już za wystarczającą umiejętność. Oczywiście panny z dobrego domu musiały nauczyć się gry na instrumencie i tańca. W niższych warstwach szczególnie ważna była zdolność prowadzenia rachunków – żony pomagały mężom w prowadzeniu interesów, więc kobieta dobrze rachująca była cennym nabytkiem. Także niezamężne kobiety musiały z czegoś żyć i często prowadziły własne firmy, a nawet utrzymywały rodziców (przykładowo zręczna hafciarka lub szwaczka). Kwestie finansowe nie należały do łatwych, gdyż w owych czasach ceny przeliczano na funty, szylingi i pensy (szyling liczył dwanaście pensów, a funt – dwadzieścia szylingów), a oprócz tego istniały także inne monety, na przykład marki (wartości trzynastu szylingów, czterech pensów).

Wiejskie gospodynie nie tylko wykonywały wszystkie prace domowe, ale jeździły na targ, gdzie sprzedawały m.in. drób, sery czy mleko. © Wikimedia Commons.

Wiejskie gospodynie wykonywały wszystkie prace domowe i jeździły na targ, gdzie sprzedawały m.in. drób, sery czy mleko. © Wikimedia Commons.

Prace domowe

W XVI wieku dostrzegano związek między brudem i chorobą, zatem starano się utrzymać czystość, co nie należało jednak do prostych zadań, zważywszy na to, że w większości domostw były klepiska. Talerze i misy oraz sztućce wykonywano w tych czasach z drewna, a więc niełatwo było je umyć – szczególnie bez znanych dziś środków chemicznych.

Zamożniejsi obywatele w swoich domach kładli kamienną posadzkę i używali cynowych naczyń, jednak i te niełatwo było umyć.

Każda z prac domowych, choćby prasowanie czy noszenie wody, oznaczała wielki wysiłek fizyczny i pochłaniała mnóstwo czasu. Większość tych prac wykonywano na zewnątrz, nawet zimą, co pozwalało rozwiązać dokuczliwy problem ścieków – zużytą wodę wylewano wprost na ziemię lub do specjalnego otworu. Według Alison Sim, autorki książki The Tudor Housewife, wszystkie naczynia dokładnie szorowano, co zajmowało mnóstwo czasu. Dziś do tego celu używamy detergentów i szorstkich gąbek, jednak kobiety w czasach Tudorów musiały zadowolić się ostrym piaskiem rzecznym lub pędami skrzypu.

Pranie

Najbardziej pracochłonnym zajęciem było pranie bielizny, dlatego każda zamożniejsza pani domu starała się zatrudnić praczkę. Dużą wagę przywiązywano do czystości obrusów i bielizny, tak więc wszelkie płótna zmieniano często – w zamożniejszych domach nawet kilka razy dziennie. Pranie obejmowało moczenie (bucking) w beczce stojącej na podwyższeniu, kilkadziesiąt centymetrów na ziemią. W balii znajdował się otwór – niczym kran, którym spływała zużyta woda. Napełnianie balii nie było łatwym zadaniem, gdyż płótno należało odpowiednio złożyć, tak by woda przelewała się przez kolejne warstwy, a brud nie zostawiał plam i zacieków. Poszczególne warstwy rozdzielano kawałkami drewna, co pozwalało na swobodny przepływ wody. Po napełnieniu balii wodą wlewano ług, czyli sodę kaustyczną, do produkcji której używano popiołu z drewna lub paproci. Gdy już brud się rozpuścił, płukano tkaninę pod bieżącą wodą (np. w rzece) i pozostawiano na słońcu, by wyschła i pojaśniała. W razie potrzeby cały proces powtarzano wielokrotnie.

Takie pranie sprawdzało się znakomicie w przypadku trwałych i mocnych tkanin, jednak nie przy delikatnych jedwabiach i innych ekskluzywnych materiałach – te bowiem wymagały użycia „czarnego mydła” o galaretowatej konsystencji, które powstawało w wyniku gotowania tłuszczu z ługiem. Produkowano je na skalę masową i raczej nie wytwarzano samodzielnie w domu. Piorąc ubrania z jedwabiu i złotogłowia, należało zanurzyć je w gorącej wodzie, dodać mydła, by się rozpuściło, a następnie płukać w letniej wodzie. Obowiązki praczki zatrudnionej w arystokratycznym domu obejmowały także wybielanie płócien, gdyż biel dowodziła zamożności i pozycji. Oczywiście, najzamożniejsze rodziny stać było na kupno wybielonego lnianego materiału, ale jeśli ktoś nie miał takiej możliwości, kupował „naturalne” szarokremowe płótno i wielokrotnie je wybielał. A czego używano w tym celu? Cóż, moczu. Cały proces przebiegał podobnie jak opisane powyżej namaczanie, z tym że do sody dodawano właśnie mocz. Pranie suszono na zewnątrz, na krzakach, na ziemi lub żywopłotach. Zapewne w zimie nie było to łatwym zadaniem. A co z wyszywanymi luksusowymi sukniami dam dworu i szlachcianek? I jak czyszczono tkaniny ścienne i futra bogaczy? Wełniane części garderoby raz w tygodniu szczotkowano i trzepano, by nie zjadły ich mole, z kolei futra pryskano winem, pozostawiano, by wyschły, a potem pocierano do momentu, aż miękły. Usuwanie plam było niesłychanie trudne, a ponieważ źródła wymieniają wiele sposobów na ich wyeliminowanie, sugeruje to, że eksperymentowano metodą prób i błędów z różnymi substancjami.

Tudorowskie panie domu czyściły drewniane naczynia rzecznym piaskiem i pędami skrzypu. © Wikimedia Commons, F. Lamiot.

Tudorowskie panie domu czyściły drewniane naczynia rzecznym piaskiem i pędami skrzypu.
© Wikimedia Commons, F. Lamiot.

Zręczne ręce gospodyni

Pani domu musiała samodzielnie przygotować płótno lniane – a proces ten był czasochłonny i żmudny – począwszy od przygotowania grządki, zasiania nasion lnu, plewienia, na zebraniu plonów i obróbce włókien skończywszy. Utkany materiał czesano, wielokrotnie wybielano i zmiękczano, aby tkanina osiągnęła wymaganą teksturę i miękkość. Dopiero wtedy rozpoczynano krojenie i szycie – tak gospodyni samodzielnie przygotowywała całą bieliznę dla domowników, obrusy, ścierki, ręczniki i pościel.

Na wsi

Dobra gospodyni wiejska zajmowała się produkcją nabiału, doglądała pastwisk i żniwiarzy. Wstawała z pianiem koguta i od razu zaganiała wszystkich do pracy: darcia konopi, warzenia soli, wyrabiania świec, przędzenia czy warzenia piwa. Pani dbała o posiłki dla służby i usługiwała jej – każdy dostawał miskę soczewicy i kawałek mięsa. Oszczędna gospodyni nigdy nie marnowała jedzenia i nic nie mogło się zepsuć – świeży chleb był zbytkiem, stary nie mógł spleśnieć, resztki ze stołu i kości dostawały psy.

Między tymi obowiązkami pani domu zajmowała się darciem pierza na poduszki i pilnowaniem kota, żeby nie przekradł się do mleczarni. Wieczorem podawano kolację dopiero wtedy, gdy bydło zostało zamknięte w oborze. Pilnowano też, by w ogrodzie przypadkiem nie została żadna mokra bielizna – jeszcze ukradłby ją jakiś przechodzący złodziejaszek.

W domu panowała surowa dyscyplina – dzieci i służba karane były chłostą za najdrobniejsze przewinienie. Nie stroniono też od kar pieniężnych.

Jak pisze Byrne, cytując za Book of Husbandry (Księga gospodarowania) Fitzherberta, w gospodarstwie wiejskim do obowiązków gospodyni należało: odwiewanie ziarna, przygotowywanie słodu, pranie i wyżymanie bielizny, żęcie zboża, pomaganie mężowi w napełnianiu wozu obornikiem, ładowanie siana, zboża, prowadzenie pługa i wiele innych czynności. Oprócz tego, że żona nadzorowała prace w mleczarni, sama jeździła na targ i sprzedawała gęsi, kurczęta, świnie i zboża, ser, jaja czy mleko. Na koniec musiała zdać uczciwy rachunek mężowi.

Inaczej niż w przypadku lnianych płócien, czyszczenie kosztownych sukien kobiet z wyższych warstw społecznych wymagało dużo więcej pracy i zręczności. © Wikimedia Commons.

Inaczej niż w przypadku lnianych płócien, czyszczenie kosztownych sukien kobiet z wyższych warstw społecznych wymagało dużo więcej pracy i zręczności.
© Wikimedia Commons.

Jeszcze za mało?

Od żony oczekiwano także podstawowej znajomości medycyny i sposobów leczenia członków rodziny. Dlatego kobiety uprawiały przydomowe ogródki z ziołami. W trudnych sytuacjach wzywano „babkę”, czyli znachorkę. Tylko najzamożniejszych stać było na lekarza.

W mieście

W XVI wieku kobiety nie mogły pracować jako lekarki, prawniczki i nauczycielki. Najczęściej wykonywały niskopłatne prace fizyczne. Wolno im jednak było zapisywać się do niektórych cechów rzemieślniczych. Córki i żony rzemieślników często pracowały w ich warsztatach i nie musiały być czeladniczkami. Co więcej, jeśli rzemieślnik umarł, żona mogła przejąć po nim warsztat. Kobiety pracowały jako przędzarki, krawcowe, farbiarki i hafciarki; robiły też buty i kapelusze.

Wieśniaczki i damy

Wiadomo, że gospodynie z niższych warstw pracowały cały dzień, ale nie znaczy to, że szlachetnie urodzona dama próżnowała – musiała nadzorować i organizować pracę służby, a pod nieobecność męża sprawować pieczę nad całą posiadłością. Bystre oko pani domu wypatrzyło każdy pyłek, i to ona decydowała o tym, kiedy poszczególni domownicy powinni zmieniać bieliznę. Damy także rozpoczynały dzień wcześnie, jako że późne wstawanie pani domu – jak uważano – demoralizowało służących. Oczywiście, w porównaniu z kobietami z niższych warstw zajmowały się one lżejszymi sprawami, a czas wolny umilały im polowania lub gra w karty.

Pamiętając o tych wszystkich kobiecych obowiązkach, należy podkreślić fakt, że kobieta średnio raz do roku była w ciąży lub rodziła dziecko, trudno więc mówić o jakimkolwiek rzeczywistym czasie wolnym. Może właśnie dlatego tak bardzo wyczekiwano wszelkich świąt i uroczystości, które choć przez chwilę pozwalały oderwać się od codzienności.

Bibliografia:

St. Clare Byrne, Życie codzienne w Anglii elżbietańskiej, PIW, Warszawa 1971.
Alison Sim, The Tudor Housewife, The History Press, Stroud Gloucestershire, 1996.
The Tudor Life, czerwiec 2015

Więcej:

Tudorowie

G.J. Meyer

W łożu
z Tudorami

Amy Licence

Artykuł Tudorowskie panie domu pochodzi z serwisu tudorowie.pl.

Henryk Tudor. Parweniusz czy pełnoprawny potomek wielkich Plantagenetów?

$
0
0
Jeden z portretów Henryka VII – założyciela dynastii Tudorów. ©&nbspWikimedia Commons.

Jeden z portretów Henryka VII – założyciela dynastii Tudorów.
© Wikimedia Commons.

Po zwycięstwie pod Bosworth 22 sierpnia 1485 roku na angielskim tronie zasiadła nowa dynastia – Tudorowie. Jej pierwszy przedstawiciel, Henryk hrabia Richmond, już na polu walki nałożył na swoje skronie koronę zdjętą ze zmasakrowanej głowy Ryszarda III z rodu Yorków, który poległ w boju. Kim był ów człowiek, który niczym deus ex machina pojawił się na kartach angielskiej historii, pokonał niesławnego króla i zakończył trwającą od trzydziestu lat wojnę pomiędzy przedstawicielami Yorków i Lancasterów, w nawiązaniu do ich herbów nazwaną wojną Dwóch Róż?

Wątpliwe pochodzenie

Zanim Henryk Tudor, potomek bocznej linii Lancasterów, został królem i poprzez małżeństwo z Elżbietą z rodu Yorków pogodził dwa zwaśnione rody, przyszło mu zaznać sierocej doli, wieść żywot wygnańca i toczyć walkę o władzę, do której miał wątpliwe prawo i której wynik wcale nie był pewny.

Urodzony na zamku Pembroke w roku 1457, ojca nigdy nie poznał. Edmund Tudor (ok. 1430–1456) zmarł bowiem przed narodzinami syna. W czasie wojny Dwóch Róż, jako przyrodni brat Henryka VI, Edmund stał po stronie Lancasterów i chociaż po matce z rodu de Valois w jego żyłach płynęła królewska krew, był po części parweniuszem, o czym za rządów Tudorów nikt nie odważył się mówić.

Katarzyna de Valois (1401–1437), młoda wdowa po Henryku V, została oddalona z dworu przez jego braci, książąt Bedford i Gloucester, którzy przejęli opiekę nad małoletnim następcą tronu i dołożyli wszelkich starań, aby nie wyszła powtórnie za mąż. Ktoś ze zbyt wysokiego rodu mógłby przecież zagrozić ich pozycji, stając się pełnoprawnym opiekunem przyszłego władcy, natomiast człowiek niżej urodzony przyniósłby hańbę rodowi Lancasterów. Między innymi dlatego parlament zatwierdził uchwałę, która zabraniała królowej zawarcia małżeństwa bez zgody monarchy, a każdy, kto ośmieliłby się ją poślubić bez przyzwolenia króla, miał utracić ziemię. Do stracenia mieli jednak niewiele ludzie pokroju Owena Tudora, który pochodził ze zubożałej walijskiej szlachty, pozbawionej po antyangielskim powstaniu majątków ziemskich, i który na dworze królowej pełnił służbę garderobianego. Nie wiadomo dokładnie ani kiedy (najpewniej około 1430 roku), ani w jakich okolicznościach doszło do ślubu Owena z Katarzyną, bo został on zawarty w ścisłej tajemnicy.

Pembroke Castle, w którym urodził się przyszły Henryk VII. ©&nbspWikimedia Commons, JKMMX.

Pembroke Castle, w którym urodził się przyszły Henryk VII. © Wikimedia Commons, JKMMX.

Para doczekała się czwórki dzieci: zmarłej w dzieciństwie i nieznanej z imienia córki; chłopca Owena, który wstąpił do zakonu benedyktynów i umarł tam w zapomnieniu; oraz Edmunda i Jaspera, którzy po przedwczesnej śmierci matki wychowywali się w klasztorze, a potem – za zgodą Rady Królewskiej – na dworze wespół z przyrodnim bratem, Henrykiem VI (1421–1471). Owen został na początku uwięziony, ale łagodny z usposobienia król po około dwóch latach przywrócił go do łask, a chłopców obdarzył iście braterską miłością, i kiedy wkroczyli w dorosłość, obdarował ich godnościami, z którymi wiązały się ogromne nadania ziemskie. Starszy otrzymał tytuł hrabiego Richmond, a młodszy hrabiego Pembroke, co uczyniło ich pierwszymi Walijczykami w Anglii, którym nadano szlachectwo. Jednocześnie Edmundowi powierzono opiekę nad osieroconą Małgorzatą Beaufort (1443–1509), prawnuczką Jana z Gandawy, która była jedyną spadkobierczynią książąt Somerset i najbogatszą dziedziczką w kraju. Kiedy skończyła dwanaście lat, odbył się jej ślub z Edmundem Tudorem.

Dla Henryka VII matka była księżniczką krwi, jednak legalność pochodzenia bocznej linii Lancasterów, zwanej Beaufortami (od ojcowskiego zamku), była wcześniej powszechnie kwestionowana. Beaufortowie wywodzili się bowiem ze związku Jana z Gandawy i jego wieloletniej kochanki Katarzyny Swynford, i chociaż książę poślubił ją po śmierci żony, a zrodzone wcześniej dzieci zostały legitymizowane specjalnym aktem parlamentu, w dokumencie znalazła się klauzula uniemożliwiająca członkom tego rodu zgłaszanie pretensji do tronu.

Margaret Beaufort, matka Henryka VII, niezłomnie wierzyła, że jej syn pewnego dnia zasiądzie na tronie. ©&nbspWikimedia Commons.

Margaret Beaufort, matka Henryka VII, niezłomnie wierzyła, że jej syn pewnego dnia zasiądzie na tronie.
© Wikimedia Commons.

Spadkobierca Lancasterów

Po śmierci Ryszarda II w 1400 roku wygasła główna linia Plantagenetów, a władzę przejęli potomkowie Jana z Gandawy zwani Lancasterami, legitymujący się czerwoną różą, przeciwko którym w roku 1455 wystąpili Yorkowie z białą różą w herbie, wywodzący się od jego młodszego brata, Edmunda księcia Yorku. Tak oto rozpoczęła się wojna Dwóch Róż, której ofiarami mieli stać się lojalni wobec Lancasterów ojciec i dziadek przyszłego Henryka VII i która otworzyła mu drogę do tronu.

Jeszcze zanim zakończył się pomyślny okres w życiu synów Owena Tudora, o wpływ na ich przyrodniego brata, u którego we wczesnej młodości rozpoznano oznaki choroby psychicznej, zaczęli walczyć królewska małżonka Małgorzata Andegaweńska (1430–1482) oraz ambitny kuzyn Ryszard (1411–1460), książę Yorku. Konflikt zaostrzył się, kiedy w październiku 1453 roku królowa urodziła syna, którego Henryk VI zgodził się odsunąć od tronu i wyznaczył swoim następcą Ryszarda. Powiadano bowiem, że małżeństwo nie zostało nigdy skonsumowane, a maleńki Edward nie jest jego dzieckiem. Małgorzata nie myślała ustąpić. Yorkowie wszczęli bunt.

Wierny sprawie lancasterskiej Edmund Tudor udał się do Walii, gdzie zdobył zamek Carmarthen, ale jesienią 1456 roku trafił do niewoli. Wkrótce zmarł na dżumę lub z powodu odniesionych ran. Jego młodziutka żona oczekiwała tymczasem w Pembroke, na zamku Jaspera, narodzin potomka. Poród był bardzo trudny i na skutek powikłań stała się bezpłodna. Maleńki Henryk od początku wychowywał się pod opieką bezdzietnego stryja i pozostał na jego dworze nawet wówczas, gdy matka poślubiła lorda Stafford i przeniosła się do majątku męża. Nie dane mu było jednak dorastać w spokoju.

W roku 1460 do kraju powrócił wygnany wcześniej książę Yorku, którego zwolennikom udało się pojmać samego króla. Książę co prawda zginął 30 grudnia, lecz sprawa yorkistów nie upadła, ponieważ na ich czele stanął jego zapalczywy, niespełna dwudziestoletni syn, który niebawem miał zostać ogłoszony Edwardem IV. Już w lutym następnego roku w bitwie pod Mortimerʼs Cros, w której ujęto, a następnie ściętego Owena Tudora, zadał on druzgocącą klęskę oddziałom Lancasterów. Pozbawiony opieki czteroletni Henryk Tudor trafił pod kuratelę yorkisty hrabiego Wilhelma Herberta, lecz choć wychowywał się w przepychu i planowano ożenić go z którąś z jego córek, w istocie był więźniem. Stryj Jasper zaś, któremu udało się ocalić życie, został pozbawiony tytułu i majątku i musiał szukać schronienia za granicą, podobnie jak król i królowa, którzy uciekli do Szkocji. Niestrudzenie, wykorzystując swój status królewskiego brata na uchodźstwie i krewniaka francuskiej rodziny królewskiej, Jasper przez lata zabiegał o pomoc na dworach Bretanii, Szkocji oraz Francji. Udało mu się nawet zebrać wystarczającą liczbę ludzi, aby prowadzić wojnę partyzancką i niszczyć pojedyncze posterunki yorkistów, jednak działania te nie zmieniły sytuacji Lancasterów, z których większość przebywała na wygnaniu.

W bitwie pod Bosworth Henryk odniósł zwycięstwo nad ówczesnym królem, Ryszardem III, i jeszcze na polu walki symbolicznie nałożono mu na skronie koronę. ©&nbspWikimedia Commons.

W bitwie pod Bosworth Henryk odniósł zwycięstwo nad ówczesnym królem, Ryszardem III, i jeszcze na polu walki symbolicznie nałożono mu na skronie koronę. © Wikimedia Commons.

Przełom nastąpił dopiero w 1470 roku, po tym jak potężny hrabia Warwick zbuntował się przeciw Edwardowi IV, który musiał uchodzić z kraju, i z powrotem osadził na tronie bezwolnego Henryka VI. Jasper Tudor z dnia na dzień odzyskał majątek, tytuły oraz wpływy i sprowadził z Walii niespełna czternastoletniego bratanka. Niestety, wiosną następnego roku Edward IV powrócił do Anglii, pokonał Lancasterów w bitwach pod Barnet 14 kwietnia, gdzie poległ hrabia Warwick, i pod Tewkesbury 4 maja, gdzie zginął młody Edward, syn Małgorzaty Andegaweńskiej, a na osadzonego w Tower Henryka VI wydał wyrok śmierci.

Wraz ze śmiercią Henryka VI oraz jego syna wygasła linia Lancasterów. Na arenie dziejów pozostali tylko spokrewnieni z nimi Beaufortowie, a raczej ich przedstawicielka, lady Małgorzata Beaufort, ponieważ ostatni z kuzynów właśnie położył głowę pod katowski topór (za udział w bitwie pod Tewkesbury). Zaś jedynym jej spadkobiercą był syn Henryk, który udał się z Jasperem na wygnanie do Bretanii, gdzie miał spędzić jedenaście kolejnych lat. I choć jego roszczenia do tronu były wątpliwe i oparte na linii sukcesji z nieprawego łoża, przez Lancasterów był odtąd uważany za prawowitego dziedzica.

Henryk VII, wypełniając swą obietnicę, poślubił Elżbietę York, córkę Edward IV. ©&nbspWikimedia Commons.

Henryk VII, wypełniając swą obietnicę, poślubił Elżbietę York, córkę Edward IV. © Wikimedia Commons.

Mimo wątpliwego pochodzenia

Kiedy czternastoletni Henryk uchodził z Jasperem na kontynent, nikomu nawet się nie śniło, że kiedykolwiek zasiądzie na angielskim tronie. Yorkowie trzymali się mocno. Władzę sprawował młody i dynamiczny Edward IV, którego w rządach wspierali bracia – Jerzy książę Clarence i Ryszard książę Gloucester. Mało tego, rosło już nowe pokolenie Yorków, ponieważ król doczekał dwóch męskich dziedziców, a każdy z jego braci miał własnego syna. Pretendentów do tronu było więc tak wielu, że niepodobna byłoby ich wszystkich usunąć. W dodatku legitymowali się mocniejszymi prawami do tronu niż parweniusz Henryk.

A jednak temu ostatniemu sprzyjało szczęście. Yorkowie po części mieli wyniszczyć się sami. W roku 1478 książę Clarence został utopiony w beczce małmazji, a wiosną 1483 roku zmarł niespodziewanie Edward IV, pozostawiając po sobie nieletnich następców. Wbrew woli królowej, władzę w imieniu bratanka przejął książę Gloucester, który już w lipcu ogłosił się nowym królem – Ryszardem III. Osadzeni w Tower książęta, Edward V i jego brat Ryszard, zniknęli bez śladu i do dziś nie ma pewności, co się z nimi stało.

Już jesienią stronnicy Lancasterów zaczęli się burzyć przeciwko uzurpatorowi, a z Francji wyruszyła flota Henryka Tudora, której szyki pokrzyżował sztorm. Mimo iż ta pierwsza poważna próba sięgnięcia po władzę zakończyła się niepowodzeniem, Henryk nabrał pewności siebie, i aby wzmocnić pretensje do tronu, obiecał poślubić Elżbietę, córkę Edwarda IV. Zyskał tym przychylność wielu yorkistów, którzy zaczęli się odsuwać od Ryszarda. Królowi zaszkodziły także plotki o rzekomo zleconym przez niego morderstwie bratanków, a śmierć chorowitego syna, a nieco później żony, załamały go. Kiedy więc stawał do bitwy z armią Henryka pod Bosworth 22 sierpnia 1485 roku, nie mógł być pewny ani wierności swoich ludzi, ani wygranej. I rzeczywiście, zdradził go lord Stanley, trzeci mąż Małgorzaty Beaufort, co przechyliło szalę zwycięstwa na stronę Henryka Tudora, który mimo wątpliwego pochodzenia miał zostać założycielem jednej z najsławniejszych dynastii w dziejach i jednym z najwybitniejszych władców Anglii.

Bibliografia:

Historia świata. Encyklopedia PWN, Wydawnictwo Naukowe PWN, t. I–III, Warszawa 2008.
G.J. Meyer, Tudorowie. Prawdziwa historia niesławnej dynastii, Wydawnictwo Astra, Kraków 2012, s. xiv i 36–45.
Penn, Henryk VII. Świt Anglii Tudorów, Wydawnictwo Astra, Kraków 2014.

Więcej:

Tudorowie

G.J. Meyer

Henryk VII

Thomas Penn

Artykuł Henryk Tudor.
Parweniusz czy pełnoprawny potomek
wielkich Plantagenetów?
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.

Wydawnictwo Astra zapraszana Targi Książki Historycznejw Warszawie

$
0
0

Targi_warszawa2Z wielką przyjemnością zapraszamy naszych Czytelników na Targi Książki Historycznej, które odbędą się w dniach 26–29 listopada 2015 roku w Arkadach Kubickiego na Zamku Królewskim w Warszawie.

Na fascynatów historii Anglii czekają atrakcyjne promocje, nowości wydawnicze i drobne upominki. Czytelników, którym nie uda się nas odwiedzić, serdecznie zapraszamy do naszego sklepu internetowego, gdzie w dniach 23–29 listopada można zakupić nasze książki z atrakcyjnym rabatem w wysokości 40%.

Wydawnictwo Astra, stoisko 32

Artykuł Wydawnictwo Astra zaprasza
na Targi Książki Historycznej
w Warszawie
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.

Ostatnia (nie)udana wojna Henryka VIII. Dwa oblężenia Boulogne w 1544 roku

$
0
0
Do wojny przeciwko Franciszkowi I Henryk VIII zmobilizował cesarza Karola V. © Wikimedia Commons.

Do wojny przeciwko Franciszkowi I Henryk VIII zmobilizował cesarza Karola V. © Wikimedia Commons.

Żołnierze króla Francji, Franciszka I, po krótkim oblężeniu wdarli się do Boulogne i rozpoczęli odbijanie z rąk znienawidzonych Anglików tego ważnego miasta i portu, bezlitośnie mordując angielską załogę i mieszczan. Po pewnym czasie obrońcy okrzepli, przegrupowali się i wsparci przez łuczników, przypuścili kontratak. I tak rozpoczęła się druga masakra… tym razem żołnierzy francuskich.

Przed bitwą

Ostatnim konfliktem, jaki prowadziło królestwo Anglii za czasów Henryka VIII, była kolejna za jego rządów, trzecia już wojna z Francją, która wybuchła z powodu poparcia przez Francuzów szkockich wrogów Anglii. Do konfliktu przyłączyła się Hiszpania i cesarstwo Karola V, które również miało swoje porachunki z Francją. Później król Anglii zawarł sojusz z cesarzem, z którym miał nadzieję wspólnie prowadzić politykę antyfrancuską, oraz – co najważniejsze – rozpocząć wyprawę wojenną. W grudniu 1543 r. Karol V i Henryk VIII zgodzili się poprowadzić swoje wojska przeciwko Francji.

Henryk VIII zgromadził armię liczącą ok. 40 tys. żołnierzy w porcie Calais. Wśród nich było wielu najemników oraz 4 tys. żołnierzy wsparcia przysłanych przez cesarza. Flota uwijała się jak stado mrówek, aby tę ogromną liczbę ludzi, koni, broni i zaopatrzenia przerzucić na drugi brzeg kanału La Manche. Fala po fali w czerwcu 1544 r. armia ruszyła powoli w głąb francuskiego terytorium. Główne siły zostały podzielone na dwie części. Pierwsza, pod dowództwem Thomasa Howarda, księcia Norfolk, obległa Montreuil. To miasto musiało zostać zdobyte, jeśli Anglicy mieli zamiar posuwać się dalej w głąb Francji. Co ciekawe, niedaleko Montreuil leżało miejsce angielskiej wiktorii z początku poprzedniego wieku – Azincourt. Druga armia, licząca ok. 16 tys. ludzi pod dowództwem Charlesa Brandona, księcia Suffolk, pomaszerowała na Boulogne. Karol V naciskał na Anglików, aby zamiast maszerować na port, skierować się bezpośrednio na Paryż. Jednak Henryk VIII kategorycznie przeciwstawiał się takiemu posunięciu, dopóki zwycięstwem nie zakończą się oba oblężenia, a tym samym zostaną zabezpieczone jego tyły.

Żołnierze walczący pod Boulogne. © Wikimedia Commons.

Żołnierze walczący pod Boulogne. © Wikimedia Commons.

19 lipca 1544 r. zaczęło się oblężenie Boulogne. Niższe partie miasta, słabiej ufortyfikowane, padły stosunkowo szybko pod zmasowanym bombardowaniem angielskim, które trwało przez cały sierpień. 1 września w czasie ostatecznego szturmu miasto zostało zdobyte. Jednak górny zamek bronił się nadal. Silne wsparcie artyleryjskie francuskiego garnizonu zapobiegało jakiemukolwiek atakowi piechoty. Anglicy rozpoczęli drążenie tunelów pod zamkiem. Załoga, w sile 1630 żołnierzy, postawiła się poddać 13 września. 18 września, pod bezpośrednim dowództwem króla Henryka VIII, atakujący obserwowali, jak nieprzyjaciel opuszcza swe szańce. W końcu zdobyto Boulogne. Jednak sytuacja nie napawała optymizmem. Cesarz, któremu i tak kończyły się finanse na prowadzenie tego kosztownego przedsięwzięcia, musiał pilnie uporać się z niepokojami religijnymi w cesarstwie. Karol V podpisał więc separatystyczny pokój z Francją w Crépy, a tym samym Anglia została sama na polu bitwy. Jakby tego było mało, Henryk VIII wrócił na wyspy.

Francuzi nadchodzą!

Książę Norfolk przerwał oblężenie Montreuil i wraz ze swoimi oddziałami pomaszerował w kierunku Boulogne. Głównym powodem takiego kroku była licząca ponad 30 tys. żołnierzy armia delfina Francji, Henryka de Valoise, która zbliżała się w jego kierunku. Po dotarciu do celu Brandon i Howard, zdając sobie sprawę z faktu, że nie mają dostatecznych sił, aby stawić czoła Francuzom na dwóch odcinkach, postanowili wycofać się do Calais. W Boulogne pozostawiono garnizon liczący 4 tys. żołnierzy, który miał stawić czoło francuskiemu oblężeniu. Jak się niebawem okazało, Francuzi również ruszyli w stronę Calais. Znacznie uszczuplona i wycieńczona długimi marszami armia angielska została odcięta w mieście. Nie doszło by do tego, gdyby Henryk nie wysłał ok. 12 tys. żołnierzy na pomoc cesarzowi, który walczył – a raczej walki tej już zaprzestał – w Pikardii. Droga na Boulogne stała przed Francuzami otworem.

Jedną z armii w ostatniej kampanii przeciwko Francji dowodził Charles Brandon, książę Suffolk.  © Wikimedia Commons.

Jedną z armii w ostatniej kampanii przeciwko Francji dowodził Charles Brandon, książę Suffolk.
© Wikimedia Commons.

Armia pod dowództwem delfina Francji przybyła pod mury miasta 7 października 1544 r. Jego zwiadowcy donieśli już, że wyrwy i zniszczenia, jakie powstały w murach i fortyfikacjach dolnego miasta w czasie poprzedniego oblężenia, nie zostały jeszcze całkowicie odbudowane. Szturm Francuzów rozpoczął się 9 października 1944 r. W pierwszej fali atakujących znalazły się 23 kompanie złożone z Francuzów i Włochów. Duża liczba Szwajcarów i niemieckich Landsknechtów czekała w odwodzie. Po zażartej walce żołnierze francuscy, ubezpieczani przez szwajcarskich pikinierów, wdarli się do miasta. W międzyczasie szeregi różnych formacji wymieszały się. Nikt nie panował nad wdzierającymi się do miasta żołnierzami. Zaczęła się rzeź Anglików. Henryk de Valoise triumfował. Zwycięstwo było pewne. Chciał już nawet wysyłać do króla gońca z informacją, że miasto zostało zdobyte. Pewni siebie Francuzi przestali atakować regularne oddziały i plądrowali dobytek obrońców. Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. W międzyczasie, w obrębie górnego miasta, sir Thomas Poynings przegrupował swoich ludzi. Następnie z całym impetem i wściekłością uderzył na spanikowanych już żołnierzy francuskiego króla. Wykorzystując oddziały łuczników oraz niewielkie, ale świeże posiłki, obrońcy przypuścili kontratak, masakrując i wypierając zdezorientowanych Francuzów z miasta. Dowódca Francuzów, De Tais, został trafiony strzałą, w wyniku czego nie był już w stanie dowodzić. Inni kapitanowie króla Francji również zostali szybko zmuszeni do ucieczki. Panikę dodatkowo wzmogła plotka o zajęciu mostów przez Anglików. W tym momencie dowódcy stracili całkowitą kontrolę nad swoimi ludźmi. Jeszcze nie tak dawno pewne zwycięstwo zamieniło się teraz w całkowitą katastrofę. Atakujący zostali wyparci z miasta, tracąc ponad 800 zabitych, a niemal tyle samo ludzi zostało wziętych do niewoli. Francuskie rezerwy przybyły zbyt późno, aby zmienić los bitwy. Gdy opadł kurz i zgiełk bitewny, Francuzi postanowili, że nie będą podejmować próby ataku na Boulogne. Pod murami miasta pozostawiono marszałka De Bieza, aby miał na oku garnizon i obserwował ewentualne posunięcia wrogich sił w rejonie od miasta ku pozycjom na południe od rzeki Liane.

Po bitwie

Kiedy wciąż jeszcze trwały walki, podjęto próbę zawarcia pokoju. Rozmowy jednak zostały szybko zerwane. Francuzi byli pewni zwycięstwa do tego stopnia, że Franciszek I planował desant na Anglię. Rozpoczął w tym celu gromadzenie floty i oddziałów w Normandii. Zresztą, w maju 1545 r. niewielkie siły ekspedycyjne wylądowały w Szkocji, aby wspomóc ją w nadal toczącej się wojnie z Anglią (1543–1550). W lipcu flota francuska prowadziła rajdy w pobliżu wyspy Wright i Seaford (Sussex). Operacje te nie przyniosły pożądanego rezultatu, czyli zniszczenia floty angielskiej w decydującym starciu. Z tego powodu francuska flota została wysłana w celu zablokowania portu w Boulogne. We wrześniu 1545 r. konflikt utknął w martwym punkcie. Obie strony borykały się z brakiem żołnierzy, a co najważniejsze – z brakiem pieniędzy. Ponownie rozpoczęto rozmowy pokojowe, które jednak znów zostały zerwane. Henryk VIII nie chciał się zrzec Boulogne. Wojna zakończyła się w czerwcu 1546 r. tzw. pokojem admiralskim (traktat z Ardres-Guînes). Boulogne pozostało w rękach Anglików do czasu traktatu pokojowego z Boulogne z 1550 r. W międzyczasie w 1547 r. obaj monarchowie, Henryk VIII i Franciszek I, zmarli.

Bibliografia:

Cornish Paul, McBride Angus, Henry VIII’s Army, Oxford 2000.
Erickson Carolly, Henryk VIII, Warszawa 2001.
Harrington Peter, The Castle of Henry VIII, Oxford 2007.
Potter David, Henry VIII and Francis I: The Final Conflict, 1540-1547, History in Warfare series. Leiden – Boston, 2011.
Turnbull Stephen, Wojny złotego wieku. Od upadku Konstantynopola do wojny trzydziestoletniej, Warszawa 2007.

Więcej:

Tudorowie

G.J. Meyer

 

Artykuł Ostatnia (nie)udana wojna Henryka VIII.
Dwa oblężenia Boulogne w 1544 roku
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.

HISTORIA MIŁOŚCI FRANCISA KNOLLYSA I KATARZYNY CAREY

$
0
0
Portret sir Francisa Knollysa, autorstwa nieznanego artysty. © Wikimedia Commons.

Portret sir Francisa Knollysa, autorstwa nieznanego artysty.
© Wikimedia Commons.

Na dworze królowej Elżbiety I pojawiało się wiele ciekawych postaci – wśród nich szacowne miejsce zajmował sir Francis Knollys (ok. 1511–1596), parlamentarzysta, wiceszambelan i skarbnik dworu królewskiego, który pełnił inne ważne funkcje już za czasów Henryka VIII. Był wykształconym szlachcicem, cieszącym się wielkim szacunkiem i łaskami królowej, nie tylko ze względu na własne zasługi, ale także z uwagi na fakt, iż jego żoną była Katarzyna Carey – kuzynka Elżbiety, a w opinii niektórych badaczy – być może nawet jej przyrodnia siostra.

Znaczna część czytelników zapewne zgodzi się z opinią, że dziś większość małżeństw zawiera się z miłości i ów element romantyczny odgrywa ważną rolę. Jednak w czasach Tudorów związki małżeńskie wśród arystokracji planowano, chcąc zapewnić swemu rodowi awans i silną pozycję polityczną. Uczucia odgrywały rolę drugorzędną, by nie rzec – nieistotną. Oczywiście, jeśli między małżonkami zrodziło się przywiązanie i czułość, uznawano to za swego rodzaju „bonus”. Jednakże zdarzał się on rzadko.

Na tym tle wyróżnia się relacja sir Francisa Knollysa i jego małżonki, lady Katarzyny, gdyż z ich korespondencji i opowieści innych osób (między innymi kanclerza Williama Cecila) wyłania się opowieść o wielkim przywiązaniu i uczuciu.

Domniemana córka Henryka VIII

Katarzyna urodziła się w 1524 roku. Jej matką była Maria Boleyn, siostra Anny Boleyn, późniejszej żony króla Henryka VIII i matki Elżbiety I. Maria przez pewien czas była kochanką Henryka VIII, jednak ostatecznie wyszła za mąż za Williama Careya, dworzanina i przyjaciela monarchy. Niektórzy badacze sugerują, że zamążpójście nie zakończyło związku Marii z Henrykiem i że to on był prawdziwym ojcem jej dzieci: Katarzyny i Henryka. Rzecz jasna, nie ma na to żadnych oficjalnych dowodów, gdyż w przeciwieństwie do Henryka Fitzroya, Henryk VIII nie uznał Katarzyny i Henryka za swoje nieślubne potomstwo. Wśród historyków nie ma co do tej kwestii zgody – wielu uważa, że związek Henryka z Marią zakończył się ostatecznie z jej zamążpójściem, jednak inni sugerują, że hojne nadania udzielone Williamowi Careyowi mniej więcej w czasie narodzin dzieci miały stanowić swoistą rekompensatę za przyprawienie mu rogów. Innym argumentem miało być uderzające podobieństwo rodzeństwa do Elżbiety I, jednak to akurat mogło wynikać z faktu, iż wszyscy pochodzili z rodu Boleynów.

W czasie, gdy Anna Boleyn była królową, Henryk był jej podopiecznym, a Katarzyna towarzyszyła jej w ostatnich dniach w Tower. Po upadku Anny chłopiec powrócił do domu rodzinnego, choć później znów znalazł się na dworze. Tymczasem Katarzyna wkrótce została wyznaczona na dwórkę w świcie czwartej żony Henryka VIII, Anny Kliwijskiej. W 1540 roku wyszła za mąż za sir Francisa Knollysa, którego poznała na dworze i który nadzorował przybycie przyszłej małżonki króla do Londynu.

Po objęciu tronu Elżbieta I okazywała obojgu – Henrykowi i Katarzynie – wiele przychylności. Obdarzyła Henryka tytułem Orderu Podwiązki i barona Hunsdon, a po jego śmierci ufundowała okazały nagrobek w opactwie westminsterskim, przyćmiewający pobliski grobowiec rodziny Cecilów.

Portret Katarzyny, córki Marii Boleyn. © Wikimedia Commons.

Portret Katarzyny, córki Marii Boleyn. © Wikimedia Commons.

Losy potomstwa

Co do Katarzyny, urodziła Francisowi czternaścioro (lub piętnaścioro) dzieci – niektóre z nich pełniły różne funkcje na dworze. Najstarszy syn otrzymał tytuł hrabiego Banbury, a wszystkie córki wyszły za mąż za znaczących arystokratów. Słynąca z urody Letycja Knollys z pewnością złamała serce królowej Elżbiecie, wychodząc potajemnie za mąż za faworyta monarchini, Roberta Dudleya, hrabiego Leicester. Podobno pod względem urody wyglądała wypisz wymaluj jak dziesięć lat młodsza wersja królowej… Nic dziwnego, że Dudley uległ jej urokowi.

Dudley był jej drugim mężem, tymczasem synem Letycji z pierwszego małżeństwa był słynny hrabia Essex – Robert Devreux – faworyt królowej w późnych latach jej panowania. Jako jeden z przywódców buntu został skazany na śmierć za zdradę i stracony, podobnie zresztą jak trzeci mąż Letycji, sir Christopher Blount.

Zadziwiające wydaje się, że z licznego potomstwa, jakie urodziła lady Katarzyna, prawie wszystkie dzieci dożyły dorosłego wieku. Przychodziły na świat regularnie co rok lub w odstępie dwóch lat, przy czym jedyna dłuższa (trzyletnia) przerwa w kolejnych narodzinach miała miejsce między jedenastym a dwunastym potomkiem. W tym okresie sir Francis przebywał na wygnaniu w Niderlandach – Knollys jako zagorzały protestant nie czuł się bezpiecznie na dworze Marii I Tudor. Pierwsza wzmianka o tym, by Katarzyna dołączyła do niego, pochodzi z roku 1557.

Związki z teraźniejszością

Co ciekawe, potomkinią lady Knollys jest sama Kate Middleton, żona księcia Williama. Czy oznacza to, że w jej żyłach płynie królewska krew Henryka VIII? Pewne jest, że Kate Middleton pochodzi w prostej linii od sir Thomasa Leightona, którego żoną była Elizabeth Knollys. Pewnego smaczku historii dodaje fakt, iż sir Thomas z małżonką byli także przodkami lady Diany Spencer, pierwszej żony następcy tronu brytyjskiego, księcia Karola, i matki księcia Williama.

Letycja Knollys potajemnie poślubiła Roberta Dudleya, faworyta królowej Elżbiety I. © Wikimedia Commons.

Letycja Knollys potajemnie poślubiła Roberta Dudleya, faworyta królowej Elżbiety I. © Wikimedia Commons.

Rozłąka

Istotnych dowodów na głębokie uczucie i troskę, jaką Knollys darzył lady Katarzynę, dostarczają listy – nie tyle do niej samej, ale do innych dworzan – sir Williama Cecila czy Dudleya. Widać to szczególnie w roku 1568, gdy Maria Stuart, królowa Szkotów, uciekła z ojczyzny, zdając się na łaskę swej potężnej kuzynki. To Francisowi powierzono delikatną misję roztoczenia „opieki” nad zbiegłą i niebezpieczną królową, którą umieszczono na zamku Bolton. Tymczasem lady Katarzyna rozchorowała się i choć wkrótce wyzdrowiała, była bardzo słaba, co niezmiernie martwiło Francisa, czemu dawał wyraz w listach do sir Roberta. Rzeczywiście, rozłąka i oddalenie małżonków zapewne przyczyniły się do dalszych niedomagań Katarzyny, których objawy dowodzą, że cierpiała także na depresję. Mimo że na jesieni stan zdrowia Katarzyny nieco się poprawił, Knollys nieustannie prosił lorda Cecila o przekazanie królowej prośby o umożliwienie mu powrotu do domu. Tymczasem lord kanclerz uparcie zwlekał z przekazaniem tej wiadomości Elżbiecie, sugerując wręcz, że stan Katarzyny się poprawia. Niestety, osamotniona lady Knollys zmarła kilka tygodni później, a Francis musiał pozostać z królową Szkotów aż do jej przeniesienia do Tutbury w lutym następnego roku. Rozpacz Francisa była tak wielka, że wszelkie oficjalne sprawy musiał przejąć w jego imieniu brat, Henryk. Najwyraźniej śmierć żony złamała serce Francisa, który mimo iż przeżył ją o 27 lat, nigdy ponownie się nie ożenił.

Ta smutna w gruncie rzeczy historia pokazuje jeszcze raz dobitnie, że życie i prywatne sprawy poddanych – nawet jeśli pełnili tak wysokie stanowisko – całkowicie zależało od woli monarchy. W zamian za pewne przywileje oczekiwano gotowości do poświęceń w imię „dobra królestwa”.

Bibliografia:

Tudor Life, czerwiec 2015.

http://new.spectator.co.uk/2011/03/another-boleyn-girl/

Adrienne Dilliard, Cor Rotto: A Novel of Catherine Carey, MadeGlobalPublishing, 2014.

Sally Varlo, Sir Francis Knollys’s Latin dictionary: new evidence for Katherine Carey,

http://www.philippagregory.com/documents/OnlinearticleinHistoricalResearch_001.pdf

Więcej:

Tudorowie

G.J. Meyer

Elżbieta I
i Robert Dudley

Sarah Gristwood

Artykuł HISTORIA MIŁOŚCI FRANCISA KNOLLYSA
I KATARZYNY CAREY
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.

Eleonora Akwitańska – skandaliczny romans ze stryjem

$
0
0
Rajmund z Poitiers wita w Antiochii Ludwika VII, który przybył tam ze swoją żoną a bratanicą Rajmunda, Eleonorą Akwitańską. © Wikimedia Commons.

Rajmund z Poitiers wita w Antiochii Ludwika VII, który przybył tam ze swoją żoną a bratanicą Rajmunda, Eleonorą Akwitańską. © Wikimedia Commons.

Co do tego, że Eleonora Akwitańska była jedną z najwybitniejszych kobiet średniowiecza, nie ma wątpliwości. Faktu, że charyzmą i temperamentem przewyższała swojego pierwszego męża, francuskiego króla Ludwika VII, także nie sposób zanegować. Ale czy naprawdę przyprawiła małżonkowi rogi, zdradzając go z własnym stryjem? Jeśli tak, byłoby to nie tylko cudzołóstwo, ale i kazirodztwo.

Wyjątkowo niedobrana para

W 1137 roku piętnastoletnia Eleonora (ok. 1122–1204), dziedziczka potężnego księstwa Akwitanii, poślubiła o dwa lata starszego Ludwika (1120–1180), lecz choć wkrótce miał on przejąć władzę po ojcu, Ludwiku Grubym, nie był wychowywany na następcę tronu. Wiele lat spędził na naukach w klasztorze, skąd został zabrany po śmiertelnym wypadku starszego brata, który spadł z konia na skutek zderzenia ze świnią. Przygotowywany do stanu duchownego bardziej przypominał mnicha aniżeli króla czy męża, jak miała się o nim później wyrazić Eleonora, podobno nigdy niezaspokojona seksualnie w tym małżeństwie. Trudno jednak o wszystko winić chłopca wychowanego przez zakonników czy samą Eleonorę, wnuczkę rozpustnego księcia-trubadura[1], która wyrastała w swobodnej atmosferze akwitańskiego dworu. I chociaż mąż z początku darzył ją miłością – albo raczej czymś na kształt dziecięcego przywiązania – los sprawił, że stanowili wyjątkowo niedobraną parę.

Eleonora, mimo poczucia wyobcowania na zacofanej w oczach Akwitańczyków północy, chciała czerpać radość z życia, zmienić zwyczaje panujące na paryskim dworze, miała wyrafinowane gusta, mocno rozwinięty zmysł polityczny i nieraz szokowała dworzan swoim stylem bycia. Dodatkowo, sympatii nie zjednywał jej brak potomka – pierwszą córkę, Marię, urodziła dopiero po siedmiu latach małżeństwa. Chociaż odpowiedzialność za brak dziedzica tronu ponosił także Ludwik, który rzadko zachodził do sypialni żony, w przekonaniu ówczesnych ludzi wszystkiemu winna była królowa.

Rzeczywiście, Ludwik więcej entuzjazmu wykazywał wobec praktyk religijnych niż obowiązków małżeńskich czy państwowych. Na szczęście w tych ostatnich wspierał go i nawet wyręczał niezastąpiony doradca, opat Suger.

Fragment witraża z przedstawieniem Eleonory Akwitańskiej. © Wikimedia Commons.

Fragment witraża z przedstawieniem Eleonory Akwitańskiej. © Wikimedia Commons.

Królowa Amazonek

Mimo pobożności Ludwika, w 1142 roku doszło do konfliktu Francji z Kościołem. Wszystkiemu winna była ponoć Eleonora, która popierała małżeństwo swojej ukochanej siostry Petroneli z królewskim kuzynem Raulem, hrabią Vermandois. Oczywiście nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby wybranek nie był już żonaty. Praktyka oddalania żon przez mężów pod takim lub innym pretekstem, najczęściej z powodu bezpłodności, nie była w średniowieczu rzadkością, lecz tym razem trafiła się twarda sztuka, która nie zamierzała puścić upokorzenia płazem i zwróciła się o pomoc do swojego brata, potężnego hrabiego Szampanii. Ów ujął się za siostrą i wystąpił przeciwko szwagrowi. W dodatku w obronie ważności małżeństwa stanął sam papież Innocenty II. W efekcie wybuchła wojna (1142–1144), której zwieńczeniem było zajęcie hrabstwa Szampanii przez królewskie wojska. Ludwik, który wraz z Raulem został ekskomunikowany, osobiście dowodził szturmem na słabo ufortyfikowane miasto Vitry i patrzył, jak w płomieniach ginie 1300 mieszkańców.

Początkowo nie wywarło to na nim specjalnego wrażenia, ale z czasem miało się okazać, że było to wydarzenie przełomowe. Targany wrzutami sumienia Ludwik, któremu do myślenia dały również surowe napomnienia Bernarda z Clairvaux, ówczesnego autorytetu moralnego, pogodził się z Kościołem i w dzień Bożego Narodzenia 1145 roku złożył – być może w ramach pokuty za mord w Vitry – śluby krucjatowe.

Krzyżowcy wyruszyli na wschód 1 czerwca 1147 roku. W wyprawie królowi towarzyszyła Eleonora, która według późniejszej legendy miała poprowadzić armię uzbrojonych kobiet. Oczywiście opowieść ta ma charakter apokryficzny, lecz zawiera pewne ziarno prawdy – podczas wielkiego zjazdu w Vézelay królowa wezwała do udziału w krucjacie swoich licznych wasali z Akwitanii, a kiedy w drodze do Ziemi Świętej gościła z mężem na dworze cesarskim w Konstantynopolu, wywarła tak wielkie wrażenie na niektórych dworzanach, że bizantyjski historyk Niketas Choniates przyrównał ją do Pentezylei, mitycznej królowej Amazonek, która przywiodła swoje zastępy na pomoc oblężonej Troi. Na ukształtowanie wizerunku walecznej kobiety mógł jeszcze wpłynąć fakt, że w drodze do Azji Mniejszej nie narzekała na trudy. A przynajmniej nie ma o tym wzmianek w zachowanych źródłach. Wiadomo za to, że podróżowała w typowym dla siebie, wystawnym stylu, choć papież nakazał krzyżowcom skromność, i można domniemywać, że była kobietą wytrzymałą i silną fizycznie.

Rajmund został pojmany i pozbawiony głowy po bitwie pod Inabem. © Wikimedia Commons.

Rajmund został pojmany i pozbawiony głowy po bitwie pod Inabem. © Wikimedia Commons.

Najprzystojniejszy z władców

Ludwik okazał się nie tylko kiepskim mężem, ale i wodzem. W efekcie jego błędnych decyzji armia francuskich krzyżowców została zdziesiątkowana w drodze do Efezu, a Eleonora, która jechała z damami w przedniej straży, znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie. W wyniku napaści i potyczek utracono znaczną część ekwipunku, skurczyły się zapasy żywności, a żołnierze podupadli na duchu. Ludwik zaś uciekł z podkulonym ogonem do portu w Atalii, stamtąd zaś popłynął do Antiochii, gdzie chciał znaleźć schronienie.

Chrześcijańskim księstwem Antiochii od 1136 roku władał Rajmund z Poitiers, stryj Eleonory. Ten „najprzystojniejszy z władców ziemi” – według kronikarza Wilhelma z Tyru – był człowiekiem wytwornym i czarującym, przy którym zachowawczy i bogobojny król Ludwik wpadał raczej blado. Nic więc dziwnego, że Rajmund szybko zjednał sobie sympatię bratanicy, z którą jawnie flirtował. Być może niechcący sprowokowała go do tego sama Eleonora, uskarżając się na oziębłość męża w sypialni, który również w Antiochii wolał sypiać samotnie, zamiast się nią zajmować. Jej tęsknotę za mężczyzną dodatkowo podsycał gorący klimat i – jeśli wierzyć plotkom, jakie odnotował później w swej kronice opat Suger – pewnej upalnej nocy przyjęła w łożu tajemniczego mężczyznę, który ukradkiem wślizgnął się do jej alkowy. Czy był to przystojny stryj Rajmund? Nie wiadomo, i nawet kronika opata Sugera nie podaje jednoznacznej odpowiedzi, insynuując, że mógł to być jakiś krzyżowiec lub nawet Turek, który chciał zakosztować wdzięków egzotycznej dla niego kobiety.

Wśród dworzan wrzało i pojawiły się pogłoski, że relacje między stryjem a bratanicą wykraczają poza granice przyzwoitości i są bardziej zażyłe, niż wymagają tego kontakty polityczne albo radość z rodzinnego spotkania. Na domiar złego, para posługiwała się niezrozumiałym dla Francuzów językiem oksytańskim, prowadząc wesołe i długie pogaduszki.

Co ciekawe, Eleonora niewiele robiła sobie z plotek, a te wkrótce miały zbulwersować całą Europę. Takie zachowanie zaszkodziłoby każdej kobiecie, ale nie każda przecież była dziedziczką potężnego księstwa Akwitanii, któremu nie dorównywało nawet ówczesne królestwo Francji. Skoro nie zależało jej na nieudanym małżeństwie i nie miała nic przeciwko jego unieważnieniu, kto wie, czy nie działała z premedytacją? Była tak pewna siebie, że najwyraźniej nie obawiała się ani utraty reputacji, ani osłabienia własnej pozycji. Nawet po rozwodzie. I jak miała pokazać najbliższa przyszłość, ani trochę nie pomyliła się w tym względzie.

Okaleczone ciało Rajmunda odnaleziono po bitwie w stosie okaleczonych zwłok. © Wikimedia Commons.

Okaleczone ciało Rajmunda odnaleziono po bitwie w stosie okaleczonych zwłok.
© Wikimedia Commons.

Zbuntowana żona

Niezależnie od tego, czy Eleonora uległa urokowi stryja, czy tylko zasmakowała w wygodach jego dworu, nikt nigdy nie przyłapał ich in flagranti. Wprawdzie Rajmund często odwiedzał bratanicę, ale czynił to za dnia. Chciał bowiem, aby Eleonora pomogła mu przekonać Ludwika do udziału w wprawie na Aleppo, islamski ośrodek handlu położony tuż za wschodnią granicą. Osłabienie rosnącego w siłę Aleppo bezsprzecznie leżało w interesie księstwa, które znalazło się między ziemiami bizantyjskimi z jednej strony a muzułmańskimi z drugiej. Eleonora prawdopodobnie rozumiała sensowność tego posunięcia i popierając politykę stryja, obiecała użyć swoich wpływów na męża. Na próżno.

Z powodu plotek Ludwik nabrał podejrzeń co do wierności żony i nie dając się przekonać do planów Rajmunda, postanowił spełnić swoje śluby krzyżowe i wyruszyć do Jerozolimy. W odpowiedzi zirytowana Eleonora nie tylko nie zdystansowała się do stryja, ale i odmówiła wyjazdu. Okazując publicznie sprzeciw, ośmieliła się nawet oświadczyć królowi, że z powodu łączącego ich pokrewieństwa (byli kuzynami czwartego i piątego stopnia) nie powinni żyć razem jako mąż i żona. Ludwik, nawet jeśli był wściekły, nie okazał tego publicznie, i koniec końców, zmusił Eleonorę do opuszczenia dworu Rajmunda, z którym ta niechętnie się pożegnała. Nawet jeśli król wierzył plotkom o ich romansie, nie chciał, by odeszła. Być może kierowało nim uczucie, chęć zachowania Akwitanii albo chciał uniknąć upokorzenia z powodu porzucenia przez żonę.

Małżeństwo próbował również ratować papież, goszczący francuską parę królewską w 1149 roku, podczas jej powrotu z krucjaty, która ostatecznie zakończała się fiaskiem. W tym celu pobłogosławił nawet specjalnie przygotowane dla nich łoże, i choć Eleonora okazywała znacznie mniej entuzjazmu od męża, przez jakiś czas zmuszała się do spełniania małżeńskich obowiązków. Zaowocowało to narodzinami drugiej córki, Alicji, lecz nie poprawiło stosunków między królem i królową.

Na wiosnę 1152 roku małżeństwo Eleonory i Ludwika zostało unieważnione. Córki pozostały przy ojcu, a księstwo Akwitanii wróciło do Eleonory, która kilka tygodni po rozwodzie poślubiła Henryka Plantageneta. Był to również związek polityczny, ale przynajmniej tym razem sama wybrała sobie męża, który dorównywał jej temperamentem i z którym miała stworzyć jedną z najpotężniejszych dynastii Europy.

Epilog

Plotek o romansie Eleonory z przystojnym Rajmundem z Poitiers nigdy nie zapomniano, i choć „pomogły” one doprowadzić do upragnionego przez nią unieważnienia małżeństwa, zawsze kładły się cieniem na jej życiu. Ile jednak było w nich prawdy, trudno dzisiaj powiedzieć. Nawet jeśli rzeczywiście łączyło ją ze stryjem coś więcej niż zwyczajna zażyłość, nie ma na to dowodów. Tak czy inaczej, bardzo przeżyła wiadomość o jego śmierci. Jeszcze będąc w drodze powrotnej z wyprawy krzyżowej, usłyszała, że Rajmund zginął w bitwie z wojskami Nur ad-Dina, nowego władcy Aleppo – miasta, przeciwko któremu nie chciał wyprawić się jej mąż.

Bibliografia

Helen Castor, Eleonora [w:] Wilczyce. Angielskie królowe, Wydawnictwo Astra, Kraków 2015.
Dan Jones, Plantageneci. Waleczni królowie, twórcy Anglii, Wydawnictwo Astra, Kraków 2014.
Simon Lloyd, Ruch krucjatowy 1096–1274 [w:] Historia krucjat, Vocatio, Warszawa 2000, s. 45–78.

[1] Księcia Wilhelma IX Trubadura (1071–1126), którego uważa się za pierwszego historycznego trubadura. Był on człowiekiem butnym, rozwiązłym, niemal stale skonfliktowanym z Kościołem i często ekskomunikowanym. Dla kontrastu, jego syn i imiennik, a ojciec Eleonory, nosi przydomek Święty (1099 –1137).

Więcej:

Plantageneci

Dan Jones

Artykuł Eleonora Akwitańska
– skandaliczny romans ze stryjem
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.

Robert Dudley – koneser sztuki czy ego-maniak?

$
0
0
Lord Robert Dudley, pędzla nieznanego malarza angielskiego, wpływy niderlandzkie, ok.1563. © Wikimedia Commons.

Lord Robert Dudley, pędzla nieznanego malarza angielskiego, wpływy niderlandzkie, ok.1563.
© Wikimedia Commons.

Roberta Dudleya (1532–1588), hrabiego Leicester, zapamiętaliśmy jako faworyta królowej Elżbiety I i postać o niesłychanej władzy na dworze, lecz także jako domniemanego kochanka monarchini, który rzekomo pragnął otworzyć sobie drogę do małżeństwa z królową, mordując własną żonę, Amy Robsart.

Nigdy nie udowodniono mu jakiegokolwiek związku z tą zbrodnią, jednak pogłoski krążące w całym królestwie skutecznie nadszarpnęły jego reputację. Tymczasem – jak twierdzi Elizabeth Goldring, autorka niedawno opublikowanej książki Robert Dudley, Earl of Leicester, and the World of Elizabethan Art – z wieloletnich badań wyłania się mniej znana twarz hrabiego Leicester – mecenasa sztuki i kolekcjonera, lecz także człowieka o nadmiernie rozrośniętym ego, który w dzisiejszych czasach nieustannie robiłby sobie „selfie”.

Lustereczko, powiedz przecie…

W czasach, gdy większość arystokratów w ciągu życia zadowalała się pozowaniem do jednego lub dwóch portretów, których kopie powielały później do znudzenia te same rysy, Dudley zamówił ponad dwadzieścia różnych wizerunków – własnych i królowej Elżbiety. Oznacza to, że średnio co półtora roku pojawiał się nowy obraz. Wśród autorów byli cieszący się wielkim poważaniem artyści z kontynentu, w tym Nicholas Hilliard, Federico Zuccaro czy Hendrick Goltzius. Na niektórych obrazach Dudley przybierał wystylizowane pozy, podobne do tych, jakie widzimy na obrazach przedstawiających monarchów europejskich, na przykład Karola V z dzieł Tycjana czy Jakoba Seiseneggera.

Portret Karola V pędzla Jakoba Seiseneggera (1505–1567). © Wikimedia Commons.

Portret Karola V pędzla Jakoba Seiseneggera
(1505–1567). © Wikimedia Commons.

Nieudane zaloty

Dudley zlecił namalowanie co najmniej siedmiu portretów królowej Elżbiety. Niektórym z tych wizerunków towarzyszył bliźniaczy portret samego Dudleya. Większość z nich pochodzi z lat 70. XVI wieku, kiedy to lord Robert wszelkimi sposobami starał się przekonać Elżbietę, żeby wyszła za niego za mąż. Zachowane portrety zapewne należały do kolekcji Leicestera zgromadzonej na zamku Kenilworth w Warwickshire, a zostały zamówione przed planowaną wizytą królowej w lipcu 1575 roku, kiedy to hrabia zamierzał się jej oświadczyć. Nie można mówić tu o typowych portretach podwójnych, gdyż Leicester i Elżbieta patrzą w tę samą stronę, a nie na siebie nawzajem (jak – zgodnie z konwencją – malowano portrety małżonków). Jednak każdy przyzna, że zostali przedstawieni jako para na miniaturach namalowanych przez Nicholasa Hilliarda ok. 1575 roku. Choć wielu dworzan zamawiało portrety królowej, tylko Leicester miał śmiałość zlecić wykonanie dzieła, które można było interpretować jako portret podwójny – jego własny i królowej. Co więcej, pomysł Leicestera wykorzystał nieco później najmłodszy syn Henryka II i Katarzyny Medycejskiej, Franciszek Herkules, który przez jakiś czas ubiegał się o rękę Elżbiety. On także zamówił u Hilliarda podwójny portret – swój i Elżbiety – w formie miniatury mającej zdobić modlitewnik królowej.

Snob i kreator mody

Za sprawą Dudleya dworzanie zaczęli zamawiać portrety królowej, na których znajdowały się ukryte nawiązania do nich samych, przez co chcieli podkreślić wagę własnej osoby lub zażyłość z monarchinią. Jeśli zaś chodzi o samego Dudleya, to Goldring twierdzi, że portret taki Leicester zamówił z okazji słynnej wizyty królowej w Kenilworth w 1575 roku – królowa ma na nim wysadzany szlachetnymi kamieniami biały dublet, który otrzymała od Roberta jako prezent noworoczny. Zapewne za taki wizerunek można również uznać portret z Hampden (ok. 1562–1563), na którym królowa przedstawiona jest z czerwoną różą (lub goździkiem), a motywem ozdobnym są liście dębu (Dudley przyjął wcześniej dąb za symbol swego imienia – łac. robur oznacza „dąb”).

Miniatury przedstawiające królową Elżbietę i Roberta Dudleya. © Wikimedia Commons.

Miniatury przedstawiające królową Elżbietę i Roberta Dudleya. © Wikimedia Commons.

Portret z Hampden, przypisywany Stevenowi van der Meulenowi (ok. 1562–1563). © Wikimedia Commons.

Portret z Hampden, przypisywany Stevenowi van der Meulenowi (ok. 1562–1563). © Wikimedia Commons.

Kolekcja Dudleya

Za życia Dudley zyskał sobie opinię szczodrego mecenasa sztuki i kolekcjonera obrazów. Udało mu się między innymi sprowadzić do Anglii włoskiego malarza manierystę, Federica Zuccara. W czasie wypraw wojennych Leicester zwracał szczególną uwagę na dzieła sztuki znajdujące się na terenach walk. Podobno zagarnął prawie trzydzieści obrazów, które znalazły miejsce w jego nowo wybudowanym domu na Strandzie w Londynie. Gdy na początku lat 70. francuski książę Henryk Walezy starał się o rękę królowej, ambasador Francji sugerował, że najprościej wkraść się w łaski Leicestera, przekazując mu w prezencie obrazy. I tak w posiadaniu Dudleya znalazły się obrazy i rysunki François Cloueta i jego następców.

Rozmiary i różnorodność kolekcji Roberta Dudleya mogą zadziwiać – w chwili jego śmierci liczyła ona prawie dwieście obrazów i dzieł sztuki. Były one rozsiane po jego posiadłościach w Kenilworth, Wanstead Manor w hrabstwie Essex czy w Leicester House w Londynie. Co ciekawe, niewiele z nich sam odziedziczył. Całe dorosłe życie zbierał i zamawiał dzieła sztuki. Oczywiście, większość prac stanowiły portrety – jego samego, królowej, najbliższej rodziny oraz możnych dworzan i wpływowych polityków. Nigdy nie wystawiał portretów swych przodków, ale ostatecznie faktem, że dziadek, ojciec i brat zostali uznani za zdrajców i zginęli na szafocie, nie należało się chwalić.

Oprócz portretów kolekcja liczyła wiele obrazów religijnych i alegorii oraz przykładów malarstwa rodzajowego.

Niestety, jako że Dudley zmarł zadłużony i nie pozostawił prawowitego męskiego potomka, po jego śmierci kolekcja rozproszyła się po całym kraju, a wkrótce o niej zapomniano. Dziś, między innymi za sprawą dwudziestoletnich żmudnych badań Elizabeth Goldring i jej książki Robert Dudley, Earl of Leicester, and the World of Elizabethan Art, możemy zapoznać się z owym mniej znanym obliczem faworyta królowej Elżbiety I.

Bibliografia:

[online] https://www.tudorsociety.com/magazine/ [dostęp: 2 grudnia 2015].
Elizabeth Goldring, Robert Dudley, Earl of Leicester, and the World of Elizabethan Art, Yale University Press, New Haven / London 2014.

Więcej:

Tudorowie

G.J. Meyer

Elżbieta I
i Robert Dudley

Sarah Gristwood

Artykuł Robert Dudley
– koneser sztuki
czy ego-maniak?
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.


Przy świątecznym stole Henryka VIII

$
0
0

Święta Bożego Narodzenia to nie tylko czas radości, czas spotkań z rodziną i przyjaciółmi. Jak od dawna wiadomo, uroczyste chwile najlepiej spędza się przy aromatycznych, świątecznych, tradycyjnych potrawach, czy to w XVI, czy w XXI wieku. Prezentujemy zatem kilka przepisów prosto z królewskich stołów Tudorów. Kto wie, może i dzisiaj skuszą nas specjały, jakimi raczyli się najwięksi monarchowie?

Świątecznie udekorowane mince pies w dzisiejszym wydaniu. © Shutterstock.com, Brian Maudsley.

Świątecznie udekorowane mince pies w dzisiejszym wydaniu. © Shutterstock.com, Brian Maudsley.

Mince pie

Tymi tradycyjnymi babeczkami z nadzieniem bakaliowym bardzo chętnie częstowali się zarówno biedni, jak i bogaci poddani angielskich królów. Sam Henryk VIII życzył sobie, aby podawano je na bożonarodzeniowych ucztach. Do ich przygotowania używano trzynastu składników, które symbolizowały Jezusa i dwunastu apostołów. Najczęściej miały one nieregularny kształt lub były owalne, w nawiązaniu do kształtu żłobka, w którym został położony mały Jezus. W czasach Tudorów babeczki te charakteryzowały się wyjątkowo dużymi rozmiarami i wystarczały nawet na kilka tygodni. W niczym też nie przypominały współczesnych małych, słodkich, okrągłych ciasteczek. Tradycyjne mince pies zawierały bowiem siekane mięso, wymieszane z suszonymi owocami i przyprawami. Baranina lub jagnięcina użyta do wypieku babeczek symbolizowała pasterzy, którym jako pierwszym przekazano wieść o narodzinach Mesjasza.

Tradycyjne nadzienie mince pie:

  • 1 kubek mielonej baraniny lub jagnięciny
  • pół kubka mielonej cielęciny
  • pół kubka brązowego cukru
  • 1 kubek rodzynek
  • 1 kubek porzeczek
  • starta skórka i sok z jednej pomarańczy
  • starta skórka i sok z połowy cytryny
  • ćwierć łyżeczki mielonych goździków
  • ćwierć łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej
  • ćwierć łyżeczki zmielonej macis
  • ćwierć łyżeczki czarnego pieprzu
  • 1 kubek daktyli

Składniki wymieszaj, przykryj i odstaw na noc w chłodne miejsce. Tak sporządzoną masą nadziewaj przygotowane wcześniej kruche ciasto. Posmaruj roztrzepanym jajkiem i upiecz na złoty kolor.

Świąteczne potrawy z mięsem

Na świątecznych stołach nie mogło zabraknąć głównego dania, jakim były różnego rodzaju mięsa. Biedacy zadowalali się najczęściej dziczyzną lub drobiem. Na stołach arystokracji królowały z kolei pieczone łabędzie, pawie oraz głowy dzików. Właśnie na świątecznej uczcie Henryka VIII po raz pierwszy został podany pieczony indyk. Słynne Tudor Christmas Pie zawierało indyka nadziewanego gęsią, nadziewaną kurczakiem, który z kolei został wypełniony mięsem z przepiórki, a tę nafaszerowano mięsem gołębim. Jakby tego było mało, zapiekankę tę często podawano z pieczonymi zającami, dzikim ptactwem oraz perliczkami! Z kolei w 1588 roku edyktem królowej Elżbiety I w każdym angielskim domu musiano podać na Boże Narodzenie pieczoną gęś – była to bowiem pierwsza potrawa, jaką królowa zjadła po zwycięstwie nad hiszpańską Armadą.

Świąteczny cydr z jabłkami. © Shutterstock.com, Slavica Stajic.

Świąteczny cydr z jabłkami. © Shutterstock.com, Slavica Stajic.

Pieczona gęś w sosie Madame

  • 1 gęś o wadze ok. 2 kg
  • 1 gruszka
  • 1 pigwa
  • 1 kubek winogron
  • 1 łyżka natki pietruszki
  • 1 łyżeczka szałwii
  • pół łyżeczki cząbru
  • 1 ząbek czosnku

Sos:

  • 2 łyżki wina
  • pół łyżeczki powder douce (mieszanka cukru, imbiru, cynamonu, goździków i gałki muszkatołowej)
  • pół łyżeczki soli
  • pół łyżeczki galangala

Pigwę i gruszkę obierz, wyjmij gniazdo nasienne i pokrój w ćwiartki. Obgotuj owoce przez chwilę, aż lekko zmiękną. Owoce, zioła i przyprawy włóż do dużej miski i dobrze wymieszaj. Nafaszeruj masą otrzymaną masą gęś, przykryj i piecz ok. 2 godziny w temperaturze 180⁰C.

Sos do gęsi: Po upieczeniu wyjmij nadzienie z gęsi, dodaj do niego dwie łyżki soku, który gęś puściła podczas pieczenia, wino, powder douce oraz galangal. Zagotuj. Podawaj gorący razem z gęsią.

Rozgrzewający Wassail sprawdzał się znakomicie podczas zimowych mroźnych dni. © Shutterstock.com, ULKASTUDIO

Rozgrzewający Wassail sprawdzał się znakomicie podczas zimowych mroźnych dni. © Shutterstock.com, ULKASTUDIO

Bożonarodzeniowe trunki

Najbardziej popularnym świątecznym napojem czasów Tudorów był niewątpliwie wassail, gorące piwo lub cydr z jabłkami, przyprawami i cukrem. Nazwa pochodzi od słów toastu: „Waes Hail”, czyli „Na zdrowie”. Lubiano także grzane wino z przyprawami (głównie z goździkami, gałką muszkatołową, imbirem i cynamonem), w średniowieczu zwane Hipokrasem. Do szczególnie cenionych przez klasę wyższą świątecznych napojów zaliczyć można Eggnog, napój uzyskiwany z jajek, mleka lub śmietanki, cukru, przypraw i alkoholu. Napoje z pewnością były pyszne, choć kaloryczne, ale wtedy najwyraźniej nie przejmowano się zbędnymi kilogramami…

Wassail

  • 3 l ale lub mocnego portera
  • 12 małych jabłek
  • 3 łyżki miodu
  • ćwierć łyżeczki świeżo zmielonej gałki muszkatołowej
  • ćwierć łyżeczki sproszkowanego cynamonu
  • 2 łyżeczki świeżo startego imbiru

Piecz jabłka w piekarniku do momentu, aż zaczną się rozpadać. Przygotuj dwa garnki. Wlej ok. ¾ piwa do jednego z garnków i podgrzewaj powoli, aż zacznie zwiększać temperaturę. Wlej pozostałe piwo do drugiego garnka (musi być na tyle duży, aby zmieścić cały napój), dodaj jabłka, miód i przyprawy. Zagotuj. Zestaw garnek z kuchenki. Wlewaj powoli ciepłe piwo do wrzącego, aż utworzy się delikatna pianka (tzw. owcza wełna). Napój podawaj gorący.

Eggnog

  • 8 dużych jajek
  • 4 żółtka
  • 1 kubek cukru
  • 5 kubków mleka 3,2%
  • 1,5 kubka rumu
  • 1 kubek bourbonu
  • 1 łyżka ekstraktu z wanilii
  • pół łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej
  • 2 kubki śmietanki 36%
  • 2 łyżki cukru pudru

Ucieraj jajka, żółtka i cukier, aż powstanie kremowy kogel-mogel. Wlej go do rondla i powoli podgrzewaj. Stopniowo dodawaj mleko i ciągle podgrzewaj, aż mieszanina zgęstnieje. Przelej miksturę do dużej miski, dodaj wanilię, alkohol i gałkę muszkatołową. Wymieszaj, przykryj miskę i odstaw w chłodne miejsce na kilka godzin lub cały dzień. Na 30 minut przed podaniem ubij śmietankę z cukrem pudrem i wymieszaj z koktajlem. Podawaj z utartą gałką muszkatołową.

Waes Hail!

 

Bibliografia

[online] http://www.thetudortattler.com/search/label/12%20Days%20of%20Tudor%20Christmas [dostęp: 2 grudnia 2015].

[online] http://medievalcookery.com/recipes/madame.html [dostęp: 2 grudnia 2015]

Więcej:

Tudorowie

G.J. Meyer

W łożu
z Tudorami

Amy Licence

Artykuł Przy świątecznym stole
Henryka VIII
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.

Boże Narodzenie w XVI-wiecznej Anglii

$
0
0
shutterstock_251426254

Aromat goździków i pomarańczy niezmiennie towarzyszy nam w każde święta. © Shutterstock.com, Agnes Kantaruk.

Choinka, bombki, prezenty, kolędy i zapach piernika – znak, że nadchodzą święta Bożego Narodzenia. Czy w Anglii Tudorów obchodzono je w podobny sposób, jaki dziś znamy z filmów i literatury?

Okres świąteczny rozpoczynał się wraz z adwentem i był to czas postu, w którym nie jadano mięsa. Najbardziej restrykcyjnie przestrzegano go w Wigilię – oprócz mięsa, zabronione było spożywanie jajek i sera. Post kończył się dopiero o północy wraz z Pasterką oficjalnie rozpoczynającą święta Bożego Narodzenia.

W czasie adwentu kilka dni miało szczególny charakter.

6 grudnia – dzień świętego Mikołaja

Był to także dzień patrona dzieci, marynarzy, kupców, łuczników, studentów, piwowarów i… zatwardziałych złodziei oraz lichwiarzy. W średniowieczu i w czasach Tudorów wybierano spośród chórzystów chłopca lub młodzieńca, który miał pełnić rolę biskupa (święty Mikołaj był biskupem) i prowadził procesje, zbierając datki na rzecz parafii. Zwyczajem tym nawiązywano do wyjątkowego znaczenia, jakie sam Jezus nadawał „dziatkom” i „niewiniątkom” w swych naukach, wskazując, że mają one specjalnie miejsce w Niebie.

Król Henryk VII osobiście wręczał datki „Świętemu Mikołajowi” – chłopcu wybranemu spośród chórzystów Royal Chapel i zwyczaj ten przetrwał nawet wtedy, gdy Henryk VIII zakazał kontynuacji tej tradycji. Podobno był jej niechętny, gdyż w pewnym sensie wyśmiewała władze kościelne, a przecież gdy król został głową Kościoła, drwiono odtąd z niego…

Do dziś tradycja ta przetrwała w katedrach w Hereford i Salisbury, gdzie wybiera się chórzystę, od 6 grudnia do świąt mającego pełnić funkcję biskupa – prowadzić modlitwy, zbierać datki, błogosławić wiernych, a nawet wygłaszać kazania.

Inna tradycja, także nieco karnawałowa w swej wymowie, gdyż wywracająca porządek rzeczy, dotyczy szkół, w których uczniowie w czasach Tudorów barykadowali się, nie pozwalając wejść na jej teren dyrektorowi, „przejmując władzę” nad tym miejscem do czasu, gdy ten nie zgodzi się spełnić ich określonych żądań.

8 grudnia – święto Niepokalanego Poczęcia Matki Boskiej

Poczęcie Matki Boskiej – inaczej niż w przypadku innych śmiertelników – było wolne od skazy grzechu pierworodnego.

21 grudnia – dzień przesilenia zimowego

Najkrótszy dzień roku to także święto Tomasza Apostoła, zwanego „Niewiernym”. Ze źródeł wynika, że Tomasz był cieślą i słynął ze swej hojności, dlatego właśnie tego dnia starsze kobiety, dzieci i biedacy przemierzali ulice miast, prosząc o jałmużnę.

shutterstock_157829147

W czasie świąt rozgrzewający Wassail często gościł na stołach Tudorów. © Shutterstock.com, Yulia Davidovich.

 

24 grudnia – Wigilia Bożego Narodzenia

W Wigilię przynoszono do domu kłodę drewna, czyli tzw. yule log, i wkładano go do kominka. Podobno tradycja ta pochodzi z czasów Tudorów, ale już wcześniej wikingowie rozpalali ogromne ogniska w sercu zimy. Pan domu z czasów Tudorów wybierał się w Wigilię do lasu, szukał okazałej kłody, przyozdabiał ją wstążkami i taszczył do domu, gdzie radośnie płonęła w kominku przez cały okres świąteczny. Tradycja ta odgrywała ważną rolę w życiu rodziny, a mężów witano kubkiem gorącego piwa „ale” przyprawionego korzeniami. Zachowane zwęglone resztki kłody miały zagwarantować rodzinie pomyślność w nadchodzącym roku.

W dzisiejszych czasach o tej tradycji przypominają czekoladowe ciasta w kształcie kłody drewna.

25 grudnia

Dzień ten rozpoczynał obchody dwunastu dni Bożego Narodzenia – czyli czas radości, zabawy, odpoczynku i ucztowania. Tego dnia należało zakończyć wszelkie prace na roli i nie tylko – zakazana była na przykład praca przy kołowrotku. Rolnicy mogli powrócić na pola dopiero w pierwszy poniedziałek (Plough Monday) po święcie Objawienia, czyli Trzech Króli. W okresie Bożego Narodzenia sąsiedzi, przyjaciele i rodzina odwiedzali się i wspólnie świętowali. W tym czasie też z gminu wybierany był także tzw. Lord of Misrule – czyli mistrz ceremonii czy karnawału, który przewodził zabawom i rozrywkom okresie świątecznym.

Sam dzień Bożego Narodzenia rozpoczynała msza święta przed świtem oraz kolejne nabożeństwa w ciągu dnia. Zapalano długie świece (tapers) i niesiono je do domostw.

Był to czas ucztowania i odrobiny luksusu, który zależał oczywiście od stopnia zamożności rodziny. Jadano pieczoną gęś, indyka lub wołowinę oraz dzika z musztardą. Indyk pojawił się już co prawda za panowania Henryka VIII, ale jeszcze przez wiele lat nie zdołał wyprzeć ze stołów angielskich gęsi, zwłaszcza po 1588 roku, kiedy to Elżbieta I nakazała, by w całej Anglii spożywano na Boże Narodzenie gęsinę, by w ten sposób uczcić zwycięstwo angielskiej floty nad hiszpańską Armadą (po zwycięskiej bitwie królowa spożyła właśnie gęś).

Oprócz pieczonego mięsiwa podawano plum porridge – danie dziś zapomniane, którego składniki wydają się nieco nieapetyczne jak na „deser”: bulion na bazie giczy wołowej, zagęszczony chlebem, doprawiony na ostro i zmieszany z suszonymi owocami, cukrem i winem. Ta dziwaczna mieszanina podobno była jednak dość smaczna i pożywna, co miało szczególne znaczenie zważywszy na fakt, że rodziny były wówczas bardzo liczne. Co więcej, zderzenie smaków – ostrego i słodkiego – było typowym elementem ówczesnej kuchni (także staropolskiej).

Na deser podawano także babeczki z kruchego ciasta z bakaliami (mince pies) oraz pszenną kaszkę na mleku (frumenty). Posiłek popijano obficie piwem typu „ale”.

Bożonarodzeniowe menu w domach arystokracji obejmowało bardziej wyszukane dania: pawia lub łabędzia, upieczonego w całości, a następnie ponownie włożonego w skórę z piórami. Stoły dekorowała głowa upolowanego dzika. Niecodzienne dekoracje stołu dowodziły potęgi i ważności gospodarza. Wraz z odkryciami nowej ery, w jadłospisach bożonarodzeniowych zaczęły pojawiać się egzotyczne owoce i warzywa oraz przyprawy. Pomidory i ziemniaki mieszano z cytrusami.

Na stołach królował także okrągły placek, w którym zapiekano indyka nadziewanego gęsią, nadziewaną kurczakiem, nadziewanym przepiórką, w której ostatecznie mieścił się… gołąb. Danie nosiło nazwę Tudor Christmas pie i dowodziło wielkiego kunsztu angielskich kucharzy.

Oczywiście, gdy już olśniło się gości wyszukanymi mięsiwami, należało dopełnić wrażenia oszałamiającymi słodyczami. Cukier w czasach Tudorów był wciąż dobrem luksusowym, zatem imponująca liczba słodkości dowodziła silnej pozycji gospodarza. Podawano zatem różnorakie owoce w cukrze, łącznie z masą marcepanową kształtowaną tak, iż przypominała połcie bekonu (słodkie!!!). Oczywiście w owych czasach znano już Christmas pudding, choć niczym nie przypominał dzisiejszego, gdyż przyrządzano go z mięsa, korzeni i owsa, którą to mieszankę duszono w jelitach dzika (czyżby pobrzmiewały echa narodowego dania Szkocji, czyli haggis?). W XVI wieku w angielskiej kuchni zadebiutowała brukselka. Pieczono wówczas także piernik, podawano grzane wino, napój na bazie gorącego cydru, sherry, piwa, podawanego z jabłkami i korzeniami (lambswool, dosł. „owcza wełna”). Napój podgrzewano, aż „wybuchał”, tworząc białą „wełnianą” grzywę z piany. Podawano także syllabub – deser z mleka doprawionego rumem lub winem i korzeniami. Wreszcie – o ile komuś jeszcze zostało miejsce – mógł zażyczyć sobie tarty z sosem waniliowym.

Grano, śpiewano kolędy i tańczono tradycyjne tańce ludowe (tzw. morris dances). Domy dekorowano jak dziś ostrokrzewem, bluszczem i innymi zimozielonymi roślinami. Podobnie jak w Polsce po domach krążyli kolędnicy, których częstowano jedzeniem i obdarowywano datkami za występy.

Biesiadnicy gromadzili się, by wspólnie świętować z pucharem korzennego piwa. Zwyczaj ten określano mianem wassailing, a wiązał się on również z błogosławieniem sadów i ziemi.

shutterstock_230184157

Tradycyjne bożonarodzeniowe mince pies w czasach Tudorów zarówno wyglądem, jak i smakiem znacznie różniły się od dzisiejszych wypieków. © Shutterstock.com, Magdanatka.

 

26 grudnia – Boxing Day, dzień świętego Szczepana

W tym dniu wspomina się pierwszego męczennika – świętego Szczepana, który został oskarżony o bluźnierstwo i ukamienowany. Świadkiem jego śmierci był święty Paweł Apostoł. Tego dnia w XVI-wiecznej Anglii błogosławiono bydło i konie. Tradycyjnie wówczas odbywały się polowania na lisa. Samo określenie Boxing Day pochodzi z okresu późniejszego (z XVII wieku), gdy zaczęto w ten sposób określać dzień, w którym służący i czeladnicy odbierali swe roczne wynagrodzenie.

28 grudnia – Świętych Młodzianków

Dzień poświęcony pamięci dzieci betlejemskich, czyli Rzezi Niewiniątek dokonanej z rozkazu Heroda. Chrześcijanie uważają je za pierwszych męczenników za wiarę. Tego dnia błogosławiono przede wszystkim dzieci i wręczano im podarunki.

Nowy Rok

W czasach Tudorów uważano, że nowy rok zaczyna się 25 marca, w święto Zwiastowania. 1 stycznia obdarowywano się wzajemnie podarunkami. Dotyczyło to przede wszystkim arystokracji, a upominek miał niezwykle ważne znaczenie polityczne. Do dziś przetrwały opisy ceremonii wręczania prezentów na dworze Henryka VIII. Z wielką pompą wnoszono podarunek dla króla od królowej, a następnie z równie wielką atencją dworzanie wręczali swe dary monarsze. Królowa otrzymywała swój prezent w prywatnych apartamentach.

Jeśli król zaakceptował podarunek, dworzanin mógł być pewien jego łask, natomiast odrzucenie daru nie wróżyło niczego dobrego.

6 stycznia – Święto Trzech Króli (Epiphany)

Święto kończące dwunastodniowe obchody Bożego Narodzenia oraz zwiastujące koniec zimy. Tak jak dziś, obchodzono wówczas przybycie Trzech Magów (Mędrców), o których wspomina Ewangelia, a którzy złożyli Jezusowi hołd i przynieśli dary: mirrę, złoto i kadzidło. W czasach Tudorów był to ostatni dzień ucztowania. Ten, kto znalazł w cieście wysuszone ziarnko grochu lub fasoli, zostawał tego dnia „mistrzem ceremonii” i przewodził grom i zabawom. Następnego dnia powracała codzienność i zwykłe obowiązki.

Bibliografia

Tudor Life, grudzień 2015.
Historic UK, viewed October 30 2010, http://www.historic-uk.com/HistoryUK/England-History/TudorChristmas.htm Local Histories, viewed October 30 2010, http://www.localhistories.org/tudorxmas.html Sim, A. Food and Feast in Tudor England, 1997. Sim, A. Pleasures and Pastimes in Tudor England, 2009.

Więcej:

Tudorowie

G.J. Meyer

W łożu
z Tudorami

Amy Licence

Artykuł Boże Narodzenie
w XVI-wiecznej Anglii
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.

Wydawnictwo Astra życzy wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku

$
0
0
swieta-artykul

© Freepik

Wszystkim naszym Czytelnikom życzymy, aby podczas nadchodzących dni nie zabrakło czasu na serdeczne rozmowy przy stole z Rodziną i Przyjaciółmi, chwile wytchnienia i oczywiście… dobrą książkę historyczną :).

Pełnych przyjaźni i rodzinnego ciepła świąt Bożego Narodzenia oraz wszelkiej pomyślności i sukcesów w nadchodzącym roku życzy Wydawnictwo Astra.

Artykuł Wydawnictwo Astra
życzy wesołych świąt
i szczęśliwego Nowego Roku
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.

Maria i Elżbieta Tudor Siostrzana miłość czy ślepa nienawiść?

$
0
0

17 listopada 1558 roku zmarła ostatnia katolicka królowa Anglii, z racji prześladowania protestantów nazywana Krwawą Marią. Nie była zresztą wyjątkiem w Europie, gdzie szerzyła się reformacja, a katoliccy władcy palili na stosach innowierców. Paradoksem jednak wydaje się fakt, że fanatyczna Maria na swoją dziedziczkę wyznaczyła… protestantkę!

Z dzisiejszej perspektywy rodzina Henryka VIII była pod wieloma względami dysfunkcyjna. © Wikimedia Commons

Z dzisiejszej perspektywy rodzina Henryka VIII była pod wieloma względami dysfunkcyjna.
© Wikimedia Commons

Nieznane oblicze Krwawej Marii

Do dzisiaj pokutuje pogląd, że córki Henryka VIII pałały do siebie nienawiścią. To prawda, były jak ogień i woda. Zdawało się dzielić je wszystko – wiek, poglądy polityczne, religia i zadawnione urazy. W dodatku młodsza skradła starszej miłość ojca. Maria jednak, jakkolwiek nie cierpiała Anny Boleyn, którą winiła za rozpad małżeństwa rodziców, nie czuła żalu do Elżbiety. Urodzona w 1533 roku księżniczka nie była w jej przekonaniu odpowiedzialna za intrygi matki, i chociaż Maria trafiła na dwór w Hatfield w roli poddanej przyrodniej siostry, przywiązała się do niej całym sercem. Kiedy zaś oskarżona o cudzołóstwo Anna Boleyn położyła głowę pod katowski topór, mogła jedynie współczuć osieroconej dziewczynce. Tak samo pozbawiona książęcego tytułu i wydziedziczona przez ojca, rozumiała jej sytuację lepiej niż ktokolwiek inny. W 1536 roku, zaledwie kilka miesięcy po upadku Anny Boleyn, napisała do ojca list z prośbą, aby odwiedził Elżbietę, i informowała, że znajduje się ona w dobrym zdrowiu. Nie są to słowa zgorzkniałej i pałającej nienawiścią starszej siostry, a raczej wykazującej troskę opiekunki, która szczerze przywiązała się do nieświadomego jeszcze własnego losu dziecka.

Być może dwudziestoletnia Maria – jak sugeruje Tracy Borman w Elizabethʼs Women – sama przed laty odseparowana od Katarzyny Aragońskiej, chciała zastąpić Elżbiecie matkę. Może poczuła przypływ uczuć macierzyńskich, a może aż nadto wiedziała, jak trudne jest życie bez odrobiny uczucia, którego we wczesnym dzieciństwie doświadczała ze strony obojga rodziców.

Kiedy w 1537 roku Henrykowi VIII urodził się upragniony syn, łaskawszym okiem spojrzał na córki, choć nie przywrócił im pełni praw. Maria została nawet matką chrzestną małego Edwarda, a czteroletnia Elżbieta trzymała krzyżmo i misternie haftowaną szatkę chrzcielną brata. Po uroczystości, która odbyła się nocą w kaplicy królewskiej w Hampton Court, Maria wyprowadziła siostrę, trzymając ją rękę.

Jakkolwiek z dzisiejszej perspektywy rodzina Henryka VIII była pod wieloma względami dysfunkcyjna, nie sposób zaprzeczyć, że Maria obdarzyła przyrodnie rodzeństwo uczuciem. A kiedy lady Bryan, dotychczasowa opiekunka Elżbiety, została przeniesiona na dwór księcia Edwarda, przez jakiś czas nadzorowała edukację siostry, uczyła ją gry na instrumentach i obsypywała drobnymi prezentami.

Młoda Maria Tudor. Wbrew powszechnemu mniemaniu, Maria darzyła maleńką Elżbietę siostrzanym uczuciem. © Wikimedia Commons.

Młoda Maria Tudor. Wbrew powszechnemu mniemaniu, Maria darzyła maleńką Elżbietę siostrzanym uczuciem.
© Wikimedia Commons.

Rozłam między siostrami

W królewskiej rodzinie zapanowała względna stabilizacja, kiedy w 1543 roku Henryk VIII poślubił Katarzynę Parr. W przeciwieństwie do poprzednich małżonek, Katarzyna była kobietą rozsądną i miała dobry wpływ na króla. To dzięki niej na powrót zbliżył się do córek, które – pomimo krzywd, jakie wyrządził ich matkom – darzyły go wręcz bałwochwalczą czcią. Uwielbiały także brata.

Królowa zachęcała pasierbów do składania wizyt na dworze, jeśli była ku temu okazja, a spędzane wspólnie chwile z pewnością sprzyjały pogłębianiu więzi między rodzeństwem. Z Marią, która była od niej młodsza zaledwie o trzy lata, łączyła ją serdeczna przyjaźń zapoczątkowana kilka lat wcześniej, a Elżbietę i Edwarda obdarzyła macierzyńskim uczuciem. Maria, która dotąd rzadko bywała na dworze, miała komnaty w kilku królewskich rezydencjach, natomiast pokoje dla Elżbiety przygotowano dopiero po ślubie króla z Katarzyną. W Whitehall i Greenwich mieściły się one niedaleko apartamentów królowej, która w chwilach rozłąki prowadziła z pasierbami serdeczną korespondencję, przesyłała upominki czy zamawiała portrety u malarzy pokroju Holbeina. Słowem, ani trochę nie przypominała złej macochy z opowiastek dla dzieci.

Niestety, sielanka nie trwała długo. W 1547 roku zmarł Henryk VIII, a kilkanaście miesięcy później to samo spotkało Katarzynę Parr, która po śmierci króla sprawowała opiekę nad Elżbietą. Dla czternastoletniej wówczas księżniczki był to bolesny cios i poważnie zapadła na zdrowiu. Niektórzy badacze sugerują depresję, a inni dolegliwości związane z pokwitaniem. Zwolennicy spiskowej teorii dziejów twierdzą natomiast, że Elżbieta właśnie wtedy urodziła nieślubne dziecko, którego ojcem miał być Thomas Seymour. Jeśli wierzyć plotkom z epoki, połączył ich gorący romans lub Elżbieta została zgwałcona. Pikanterii całej historii dodaje fakt, że Seymour był mężem ukochanej macochy.

A co tymczasem działo się z Marią? Chociaż kochała Katarzynę, nie mogła jej wybaczyć małżeństwa z Seymourem, którego ta poślubiła potajemnie zaledwie pół roku po śmierci króla, kiedy jeszcze nie minął zwyczajowy okres żałoby. Oburzał ją zarówno skandaliczny ślub, jak i fakt, że macocha przejęła pełną opiekę nad Elżbietą, której edukacją zajęli się zwolennicy nowej myśli religijnej. Księżniczka nie była tak fanatyczną wyznawczynią wiary protestanckiej, jak jej brat, ale Maria – katoliczka z krwi i kości – nie kryła przerażenia.

Cyniczna Elżbieta?

Maria i Elżbieta zaczęły się oddalać od siebie w okresie sześcioletnich rządów brata (1547–1553). Administracja małoletniego Edwarda, od kołyski wychowywanego w duchu reformacji, stosowała różne środki nacisku, aby zmusić jego starszą siostrę do przejścia na protestantyzm. Elżbieta zaś, hołdująca nowym ideom, cieszyła się królewskimi względami.

Siostry systematycznie ze sobą korespondowały, ale rzadko się widywały, co jeszcze bardziej pogłębiało dzielącą je przepaść. Maria, która kiedyś imponowała małej Elżbiecie, zaczynała tracić autorytet, a podziw i oddanie przerodziły się co najwyżej we współczucie. Nieszczęsna starsza siostra, która w imię wiary katolickiej gotowa była znieść każde upokorzenie, wydawała się kobietą słabą i samotną. Odebrała również mniej wszechstronne wykształcenie, podczas gdy żądna wiedzy Elżbieta mogła się nadal kształcić pod kierunkiem najznamienitszych uczonych w Anglii. Byli to ludzie o szerokich horyzontach, otwarci na nowe idee, ale – jakby nie było – heretycy. Przynajmniej w oczach Marii, która bardzo bolała nad tym, że jej siostra dała się zwieść spaczonym umysłom. Mimo sprzecznych poglądów wciąż ją kochała i modliła się o jej nawrócenie. Wskazuje na to chociażby późniejsze zachowanie Marii, już jako królowej, gdy podsyłała Elżbiecie katolickie książki.

Elżbieta księgi przyjmowała, obiecywała przemyśleć sprawę przejścia na katolicyzm i… na tym się kończyło. Wierne królowej dwórki ostrzegały, że księżniczka cynicznie ją zwodzi, ale Maria puszczała te uwagi mimo uszu i w przeciwieństwie do urzędników Edwarda, którzy nie tak dawno posuwali się wobec niej do prób zastraszania, stosowała łagodne formy nacisku. Bardziej zależało jej na tym, żeby Elżbieta zrozumiała swój „błąd”, niż na zmuszeniu jej do uległości siłą. Nie dała się również do końca przekonać cesarskiemu ambasadorowi, że Elżbieta stanowi zagrożenie dla jej władzy. O czym to świadczy, jeśli nie o siostrzanym uczuciu? Tym bardziej że Maria nie miała podobnych skrupułów w przypadku innych protestantów, którzy tłumnie płonęli na stosach.

Trudno powiedzieć, co tymczasem Elżbieta myślała o losie współwyznawców i o poczynaniach siostry. Nigdy nie była specjalnie wylewna, a życie nauczyło ją, że lepiej za dużo o swych uczuciach nie mówić.

Po śmierci ojca trzynastoletnia księżniczka Elżbieta trafiła pod opiekę królowej wdowy, Katarzyny Parr. © Wikimedia Commons.

Po śmierci ojca trzynastoletnia księżniczka Elżbieta trafiła pod opiekę królowej wdowy, Katarzyny Parr. © Wikimedia Commons.

Intrygi obcych państw

Maria zasiadła na tronie jako trzydziestosiedmioletnia kobieta. Chociaż umierający Edward oddał koronę kuzynce Jane Grey, poddani nie zaakceptowali kobiety z bocznej linii Tudorów, zwłaszcza że Henryk VIII pozostawił po sobie dwie dorosłe córki. Maria wygrała wyścig po koronę niemal walkowerem, bo Jane nie była żadnym przeciwnikiem, a zdrajcy, którym służyła za marionetkę, szybko się poddali.

Wjeżdżając w triumfalnym orszaku do Londynu, miała u boku Elżbietę, która bez wątpienia popierała jej roszczenia do korony. Problem pojawił się, kiedy pierwszy parlament za panowania Marii uchwalił ustawę, która stwierdzała ważność małżeństwa jej rodziców. Tym samym Elżbieta (po raz kolejny) stawała się dzieckiem z nieprawego łoża.

Powszechnie uważa się, że Maria wolała trzymać Elżbietę w pobliżu, aby mieć ją na oku. Miała świadomość, że siostra jest ulubienicą protestantów i może dać im pretekst do buntu. Podobno nigdy jej nie ufała. Tak przynajmniej uważali katolicy i cesarski ambasador Simon Renard, który w listach do swego pana starał się przedstawić Elżbietę jako podstępną zdrajczynię. Ale czy nie jest to zbyt jednostronne świadectwo?

Ani Renard, ani wysłannicy innych państw nie mogli przecież wiedzieć, co tak naprawdę działo się w umysłach sióstr, które kiedyś były sobie bliskie. W dorosłym życiu podzieliły je poglądy religijne, ale czy aż nienawiść? Gdyby nie podszepty ambasadorów obcych mocarstw, którym zależało na utrzymaniu katolicyzmu w Anglii, relacje między Marią a Elżbietą wyglądałyby znacznie lepiej.

Na przykład pewnego dnia Renard zasugerował Marii, że nieobecność Elżbiety na mszy jest przejawem zdrady. Królowa, chcąc nie chcąc, musiała się do tego ustosunkować i zażądała od siostry udziału w nabożeństwie w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Elżbieta, której obiło się o uszy, że Maria wątpi w jej lojalność, zapewne świadoma intryg ambasadora, odpisała z prośbą o prywatną audiencję. Kiedy uzyskała zgodę na spotkanie, na oczach dworu rzuciła się królowej do nóg, z płaczem błagając o przebaczenie popełnionego nieświadomie występku. Prosząc o wyrozumiałość, powoływała się na nieznajomość zasad wiary katolickiej i obiecała zapoznać się z jej doktryną, jeśli tylko otrzyma od Marii stosowne książki. Był to sprytny wybieg, ponieważ zamknął usta Renardowi, Elżbieta nie musiała wprost deklarować chęci przyjęcia wiary katolickiej, a ciężar odpowiedzialności za nawrócenie zbłąkanej owieczki spoczął na Marii.

Na tym jednak nie koniec. Elżbieta, pomimo skarg na gwałtowne skurcze żołądka, wzięła udział we mszy w dniu Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, ale jakoś udało się jej wykręcić od kolejnych nabożeństw. A może to Maria nieco złagodniała, aby nie pogłębiać zaistniałego konfliktu?

Dzięki ostatniej żonie Henryk VIII łaskawiej spojrzał na córki. Niestety, królewskie dzieci niedługo cieszyły się rodzinnym ciepłem. © Wikimedia Commons.

Dzięki ostatniej żonie Henryk VIII łaskawiej spojrzał na córki. Niestety, królewskie dzieci niedługo cieszyły się rodzinnym ciepłem.
© Wikimedia Commons.

Spisek Wyatta

W 1554 roku, na wieść o matrymonialnych planach Marii, wybuchło powstanie Wyatta. Angielscy protestanci obawiali się, że arcykatolicki książę Filip wprowadzi w kraju inkwizycję na wzór hiszpański. Bunt został stłumiony, a zdrajcy położyli głowy pod katowski topór. Maria, pod naciskiem doradców i narzeczonego, skazała również na śmierć młodziutką Jane Grey, którą buntownicy chcieli uwolnić z Tower i osadzić na tronie. Jednocześnie do twierdzy trafiła podejrzana o zdradę księżniczka Elżbieta – w oczach protestantów kolejna kandydatka do władzy.

Niezależnie od tego czy Elżbieta wiedziała o spisku, czy też nie, w przekonaniu doradców królowej była niebezpieczna i wreszcie mieli pretekst, aby się jej pozbyć. Przy wyroku śmierci szczególnie upierał się biskup Gardiner, ale Maria pozostała nieugięta. Oficjalnie twierdziła, że byłby to niebezpieczny precedens dla królobójstwa (choć wcześniej pod naciskiem rady skazała Jane Grey), a w skrytości ducha wątpiła w winę siostry. Nigdy zresztą nie udało się dowieść udziału Elżbiety w spisku, nie potwierdził tego także przesłuchiwany na torturach Wyatt. Fakt, że buntownicy powoływali się na walkę w jej imieniu o niczym nie świadczył i prawdopodobnie miała im posłużyć jako pretekst do przejęcia władzy, podobnie jak nieszczęsna Jane.

Elżbieta opuściła Tower po dwóch miesiącach, 19 maja, w rocznicę egzekucji matki, i została umieszczona w areszcie domowym w Woodstock. Na dwór powróciła pod koniec roku, kiedy wszyscy żyli oczekiwaniem na królewskiego potomka. Z relacji weneckiego ambasadora wynika, że do pojednania sióstr doszło na prośbę Filipa. Przekonana o swej ciąży królowa nie potrafiła mężowi odmówić i zapewne uznała, że siostra nie stanowi już dla niej żadnego zagrożenia.

Wkrótce jednak miało się okazać, że Maria nie jest brzemienna. Kolejna ciąża również okazała się pomyłką i w 1558 roku nie było wątpliwości, że królowa jest śmiertelnie chora. Świadomość, że Marii pozostało niewiele życia, a Filip ją porzucił (wyjechał na kontynent), po raz kolejny zbliżyła siostry. Elżbieta, usiłując zabawić chorą, organizowała dla niej przyjęcia w Hatfield, a Maria w zamian zaprosiła ją do Richmond.

Do rozwiązania pozostała jednak sprawa sukcesji. Katoliccy doradcy najchętniej widzieliby na tronie spokrewnioną z Tudorami królową Szkocji, Marię Stuart. Umierająca Maria również długo biła się z myślami, zanim 8 listopada ogłosiła siostrę swoją dziedziczką. Uznanie protestantki za następczynię musiało być dla zdeklarowanej katoliczki trudną decyzją, a jednak rozsądek, racja stanu i siostrzana miłość okazały się silniejsze od różnic w poglądach religijnych.

A może… Krwawa Maria nie była tak wielką fanatyczką, jak chcieli jej wrogowie?

Bibliografia

L. Porter, Maria Tudor. Pierwsza królowa, Wydawnictwo Astra, Kraków 2013.
A. Weir, Henryk VIII. Król i jego dwór, Wydawnictwo Astra, Kraków 2015.
http://www.biography.com/people/mary-tudor-9401296
http://englishhistory.net/tudor/monarchs/
http://www.royal.gov.uk/HistoryoftheMonarchy/KingsandQueensofEngland/TheTudors/TheTudors.aspx

Więcej:

Katarzyna Aragońska

Giles Tremlett

Tudorowie

G.J. Meyer

Artykuł Maria i Elżbieta Tudor
Siostrzana miłość czy ślepa nienawiść?
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.

Elżbieta i Thomas Seymour. Skandaliczny romans z ojczymem?

$
0
0
Do dziś nie ma pewności, czy nastoletnia księżniczka miała romans z mężem swojej macochy, Thomasem Seymourem. © Wikimedia Commons.

Do dziś nie ma pewności, czy nastoletnia księżniczka miała romans ze swoim ojczymem, Thomasem Seymourem. © Wikimedia Commons.

Pewnego dnia do domu położnej wtargnęli nieznajomi ludzie, zawiązali jej oczy i zawieźli do jakiegoś majątku. Tam, 21 lipca 1548 roku, przy świetle świec, odebrała poród. Nie powiedziano jej, kim jest młoda pierworódka, ale domyśliła się, że to Elżbieta Tudor…

Syn Elżbiety I

Chłopcem, którego owej nocy rzekomo urodziła czternastoletnia księżniczka, miał być późniejszy hrabia Oksfordu, Edward de Vere, i zarazem domniemany Szekspir (zresztą, jeden z wielu). Wychowany na dworze przybranego ojca, odziedziczył po nim nazwisko i tytuł, a Elżbieta do końca życia otaczała go szczególnymi względami.

O hipotetycznym macierzyństwie królowej miało świadczyć bardzo wiele faktów: plotki o jej ciąży, tajemnicza choroba podczas pobytu w Cheshunt, wizyta w majątku hrabiego Oksfordu (ojca) wkrótce po koronacji i niezwykłe zainteresowanie edukacją małego Edwarda. Elżbieta uczestniczyła m.in. w uroczystościach w Cambridge i Oksfordzie, kiedy kończył naukę, a po śmierci starego hrabiego oddała chłopca pod opiekę zaufanego doradcy, Williama Cecila. Chociaż młody Edward był katolikiem, darzyła go wielką sympatią, brała udział w jego ślubie z córką Cecila, a gdy popadł w tarapaty finansowe, kazała wypłacać mu tysiąc funtów rocznie.

Edward de Vere, człowiek bez wątpienia nietuzinkowy, doczekał się nawet biograficznego filmu pt. Anonimus (2011) w reżyserii Rolanda Emmericha, bazującego na teorii, jakoby to on był autentycznym Williamem Szekspirem.

Dlaczego jednak Elżbieta nigdy nie potwierdziła, że jest jego matką i dlaczego „prawdziwe pochodzenie” chłopca zostało otoczone tajemnicą? Cóż, jeśli wierzyć przypuszczeniom, narodziny dziecka związane były z wielkim skandalem, jaki swego czasu wstrząsnął Anglią, a temat uczucia nieletniej księżniczki do przystojnego ojczyma stał się tematem licznych opracowań, powieści oraz innego dzieła filmowego – Młoda Bess z 1953 roku.

Thomas Seymour nie traktował ponoć księżniczki jak swojej córki, ale widział w niej dorastającą, atrakcyjną kobietę. © Wikimedia Commons.

Thomas Seymour nie traktował ponoć księżniczki jak swojej córki, ale widział w niej dorastającą, atrakcyjną kobietę. © Wikimedia Commons.

Dziwny trójkąt

Teoria o romansie młodziutkiej Elżbiety nie jest niczym nowym. Historycy od lat próbują jej dowieść, lecz bez powodzenia. Królowa nigdy nie potwierdziła historii o rzekomej ciąży i związku z Thomasem Seymourem (1508–1549), choć ówczesny Londyn trząsł się z oburzenia. I nic w tym dziwnego. Przebiegła księżniczka uwiodła męża macochy albo – według innej wersji – ambitny Seymour zbałamucił Bogu ducha winną wychowankę.

Prawda leży zapewne pośrodku, bo ani nastoletnia Elżbieta nie była aniołkiem, ani Thomas Seymour – uosobieniem rycerskości. Ten młodszy z wujów Edwarda VI chorobliwie wręcz zazdrościł bratu[1] władzy i cierpiał na kompleks niższości, który miał go wkrótce zaprowadzić na szafot. Nie uprzedzajmy jednak faktów.

Po śmierci Henryka VIII trzynastoletnia Elżbieta trafiła pod opiekę macochy, Katarzyny Parr (1512–1548). Po burzliwym dzieciństwie, kiedy po upadku matki odebrano jej tytuł księżniczki, pozbawiono dworu i nazwano bękartem, znalazła wreszcie prawdziwy dom i spokój pod dachem troskliwej opiekunki. Niestety, na krótko.

Katarzyna, która przeżyła trzech dużo starszych mężów, w tym zniedołężniałego Henryka VIII, odnowiła stosunki z Thomasem Seymourem, którego pokochała jeszcze przed swym trzecim ślubem. Przed laty przystojny kawaler musiał zejść królowi z drogi, ale teraz nic nie stało na przeszkodzie małżeństwu obecnego Lorda Admirała z wdową. Nic poza królewską radą i jego wahaniem. Atrakcyjniejszy bowiem byłby mariaż z którąś z królewskich sióstr, dający szansę na awans społeczny, a w przyszłości nawet na koronę. Maria, która domyślała się jego motywów, odrzuciła zaloty, i to samo poleciła uczynić Elżbiecie.

Edward de Vere. Czy rzeczywiście był synem Elżbiety i Thomasa, owocem skandalu? © Wikimedia Commons.

Edward de Vere. Czy rzeczywiście był synem Elżbiety i Thomasa, owocem skandalu? © Wikimedia Commons.

Widząc opór księżniczek, które bez zgody króla i rady nie mogły przecież nikogo poślubić, Seymour stwierdził, że lepszy wróbel w garści, i potajemnie ożenił się z Katarzyną Parr. Liczył też że szybko uczyni ją brzemienną. Gdyby tak się stało, dziecko automatycznie zostałoby uznane za potomka zmarłego Henryka VIII, po Edwardzie drugiego w kolejce do tronu. Pech chciał, że Katarzyna nie zaszła od razu w ciążę, i kiedy prawda o ślubie wyszła na jaw, wybuchł wielki skandal, a była królowa straciła na popularności. Szczególnie Maria nie mogła wybaczyć jej zbezczeszczenia pamięci wielkiego ojca, po którym żałoba jeszcze nie minęła, i zalecała Elżbiecie zerwanie stosunków z macochą.

Elżbieta tymczasem ani myślała słuchać. Na dworze Katarzyny czuła się szczęśliwa, kochana i nareszcie miała i matkę, i ojca. O ile jednak macocha traktowała ją jak córkę, o tyle ojczym widział w niej rozkwitającą młodą kobietę. To on, jak twierdzą niektórzy biografowie, był jej pierwszą miłością albo przynajmniej rozbudził ją seksualnie. Inni zaś sugerują, że ją molestował i z tego powodu nabrała niechęci do małżeństwa, a konkretnie – do współżycia.

Jakkolwiek by nie było, faktem jest, że pewnego dnia służba poinformowała Katarzynę o porannych „zabawach” męża z księżniczką. Kiedy zaniepokojona udała się do sypialni wychowanicy, ujrzała skotłowane łóżko i Thomasa z Elżbietą w niekompletnych strojach. Oboje wprawdzie zapewnili, że do niczego nie doszło, ale sielanka się skończyła.

Według wielu świadków, Seymour miał w zwyczaju zachodzić o poranku do komnaty podopiecznej, która jeszcze nie wstała z łóżka. Łaskotał ją, klepał po pośladkach i obejmował, dopóki nie zdołała się wyrwać i uciec. Robiła to jednak ze śmiechem, co może wskazywać, że nie była molestowana, a raczej brała czynny udział w igraszkach. Zainteresowanie starszego i przystojnego mężczyzny na pewno jej pochlebiało, a pierwsze erotyczne doświadczenia fascynowały. Nie ma jednak dowodów na to, że zostali kochankami.

Katarzyna Parr jako troskliwa macocha po ślubie z Thomasem Seymourem przyjęła księżniczkę Elżbietę pod swój dach. © Wikimedia Commons.

Katarzyna Parr jako troskliwa macocha przyjęła księżniczkę Elżbietę pod swój dach. © Wikimedia Commons.

Jakby tego było mało, Seymour, aby dowieść żonie, że igraszki z księżniczką nie miały podtekstu seksualnego, namówił ją do… wspólnej zabawy! Pewnego dnia w ogrodzie razem z Katarzyną podarli suknię, którą miała na sobie zaśmiewająca się do łez, rozbawiona księżniczka.

Kto kogo uwodził?

Katarzyna patrzyła na wybryki męża przez palce do pewnego czasu. Nawet jeśli uwierzyła, że do niczego poważniejszego nie doszło, była kobietą doświadczoną i mogła się spodziewać, że wcześniej czy później tak się w końcu stanie. I nie chodziło wyłącznie o kobiecą zazdrość. Nie chciała, aby ktoś jej zarzucił, że nie sprawowała należycie opieki nad królewską córką. Aby zapobiec nieszczęściu, odesłała pasierbicę na czas nieokreślony do Cheshunt, majątku swoich przyjaciół, lorda i lady Denny.

Tam Elżbieta napisała do macochy list, w którym dziękowała za życzliwość, za ochronę przed wszelkim złem i wyraziła żal z powodu rozstania i nieszczęsnego epizodu, który mógł zaszkodzić jej reputacji. Na koniec zamieściła podpis: „pokorna córka Waszej Wysokości, Elżbieta”. Był to początek systematycznej korespondencji zarówno z Katarzyną, jak i z Thomasem.

Czy czternastolatka mogła być aż tak cyniczna, że potrafiła się wybielić? Czy przekonana o jej winie macocha potrafiłaby jej tak szybko wybaczyć? Mało prawdopodobne. Również choroba, na którą zapadła podczas pobytu w Cheshunt, nie miała nic wspólnego z ciążą. Takiego skandalu nie sposób byłoby ukryć, a już na pewno nie omieszkaliby go wykorzystać jej wrogowie.

Sudeley Castle – zamek, w którym na skutek powikłań okołoporodowych zmarła  Katarzyna Parr. © Wikimedia Commons.

Sudeley Castle – zamek, w którym na skutek powikłań okołoporodowych zmarła Katarzyna Parr.
© Wikimedia Commons.

Plotki o romansie i ciąży Elżbiety nie znalazły dotąd potwierdzenia, ale przecież musi w nich być jakieś ziarno prawdy. Księżniczka na pewno potrafiła kokietować, ale to dużo starszy i doświadczony Seymour był w tym układzie stroną aktywną. Choć mógł się podobać, przede wszystkim słynął z tupetu, braku rozwagi i nieposkromionej ambicji. Świadczy o tym chociażby fakt, że po śmierci Katarzyny, która we wrześniu 1548 roku zmarła na skutek powikłań okołoporodowych, znów zaczął zabiegać o względy Elżbiety. Aby osiągnąć swój cel, pozyskał zaufanych dworzan księżniczki – Kate Ashley i Thomasa Parryʼego, którzy zaczęli ją namawiać do małżeństwa z wdowcem.

Seymour być może dopiąłby swego, gdyby nie uwikłał się w spisek przeciwko bratu, Lordowi Protektorowi, i gdyby pewien dzielny piesek nie pokrzyżował mu planów. Którejś nocy, udając się do komnat małoletniego króla Edwarda, natknął się na niewielkiego spaniela. Ulubieniec monarchy rzucił się na intruza, który w odruchu obronnym go zasztyletował (według innych wersji zastrzelił). Hałas sprawił, że zbiegła się straż i służba, a rozżalony po stracie pupila król kazał aresztować swego ulubionego wuja.

Thomas Seymour, oskarżony o próbę porwania króla i tym samym chęć przejęcia władzy, został uznany za winnego zdrady stanu. Pod wyrokiem śmierci, który wykonano 20 marca 1549 roku, podpisał się Lord Protektor Królestwa, jego rodzony brat.

Na wieść o egzekucji Elżbieta miała podobno powiedzieć, że tego dnia zginął człowiek wielkiego dowcipu. Nigdy też o nim nie zapomniała. Jak chce Stanisław Grzybowski, polski biograf królowej, „wszyscy mężczyźni, którzy wywierali na nią potem osobisty wpływ, byli podobni do Lorda Admirała, jeżeli nie z postury i z urody, to z temperamentu”[2]. Nawet jeśli były to wybory podświadome i nigdy nie poznamy prawdy na temat tego, co działo się podczas porannych „zabaw” w jej panieńskiej sypialni, te pierwsze doświadczenia sprawiły, że Elżbieta w przyszłości będzie w relacjach z mężczyznami bardziej dyskretna.

Bibliografia

Grzybowski, Elżbieta Wielka, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1984.
M.H. Hart, Edward de Vere (powszechnie znany jako William Szekspir) [w:] 100 postaci, które miały największy wpływ na dzieje ludzkości, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 1995, s. 134–145.
http://elizabethan-era.org.uk/elizabethan-courties.htm
http://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/726359,Elzbieta-krolowadziewica-Anglii

[1] Edward Seymour, Lord Protektor Królestwa i Opiekun Osoby Króla, był najważniejszym człowiekiem w kraju, dopóki przeciwnicy polityczni nie oskarżyli go o zdradę stanu. Skończył na szafocie (1552).
[2] S. Grzybowski, Elżbieta Wielka, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1984, s. 18.

Więcej:

Tudorowie

G.J. Meyer

Elżbieta I
i Robert Dudley

Sarah Gristwood

Artykuł Elżbieta i Thomas Seymour.
Skandaliczny romans z ojczymem?
pochodzi z serwisu tudorowie.pl.

Viewing all 796 articles
Browse latest View live